XXVIII Niedziela

Moi Drodzy!    


Prawdziwa mądrość polega na znalezieniu Jezusa Chrystusa.
Autor Księgi Mądrości wkłada w usta Salomona: „Modliłem się i dano mi zrozumienie, przyzywałem i przyszedł na mnie duch mądrości. Przeniosłem ją na berła i trony w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa. Nie porównałem z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej ma wartość błota… Niczego nie można porównać z poznaniem Boga, który nadaje sens naszemu życiu: Umiłowałem mądrość nad zdrowie i piękność i wolałem mieć ją aniżeli światło, bo nie zna snu blask od niej bijący. Co więcej: przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra i niezliczone bogactwa w jej ręku.”
Jezus Chrystus, jest nieskończoną Mądrością, ukrytą  włonie Ojca przed wiekami, a obecnie dostępną dla tych, którzy są gotowi do otwarcia swojego serca w pokorze i prostocie. Posiąść Chrystusa to posiąść wszystko, gdyż wraz z Nim otrzymujemy wszelkie dobra. Dlatego popełniamy największą niegodziwość, gdy przedkładamy wartości doczesnego życia (cześć, bogactwo, zdrowie…) nad samego Chrystusa, który nas odwiedza.
Dzięki Ci, Panie, że przyszedłeś na ziemię. Mógłbyś nas zbawić w inny sposób. Wystarczyłoby, gdybyś tylko chciał nas zbawić. Z pewnością Wcielenie nie było konieczne. Ale chciałeś pozostawić nam przykład wszelkiej doskonałości.
Dzięki, Nauczycielu, że przyszedłeś, by z nami przebywać jako człowiek wśród ludzi, jako jeden z nas i jako Człowiek, który wszystko pociąga do siebie, ponieważ od chwili, kiedy się zjawiłeś, nie istnieje inna doskonałość.
Dzięki, że przyszedłeś i że mogę  umacniać swoje życie w Tobie. Prawdziwa mądrość, Panie,  to znalezienie Ciebie i pójście za Tobą. Jedynie ten odnosi sukces w życiu, kto idzie za Tobą.
Św. Marek w swojej Ewangelii relacjonuje historię młodego człowieka, który dobra ziemskie przedłożył ponad Chrystusa wzywającego go do pójścia za Nim.
Młodzieniec z wielką prostotą zapewnił, że zachowywał Prawo od dzieciństwa. Wówczas Jezus, znający czystość jego serca oraz głęboką szlachetność i poświęcenie,  spojrzał z miłością na niego i  zaprosił go, aby poszedł za Nim i pozostawił wszystko, co posiadał.
Św. Piotr,  dobrze   pamiętał   spojrzenie Jezusa, które w chwili powołania, spoczęło na nim i zmieniło całe jego życie! A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas, to znaczy Piotr. Piotr zaczął żyć zupełnie inaczej. Jakże chcielibyśmy oglądać to głębokie spojrzenie Jezusa! Raz bywa władcze i serdeczne, innym razem, gdy widzi niewierność faryzeuszów, pełne cierpienia i smutku. Przepełnione jest wzruszeniem na widok umarłego syna wdowy z Nain. Kiedy indziej Jego spojrzenie wezwie Mateusza do porzucenia wszystkiego i pójścia za Nim. Potrafi poruszyć serce Zacheusza, nakłaniając je do nawrócenia. Rozczuli się na widok wiary i wielkoduszności owej biednej wdowy, która oddała na ofiarę wszystko, co miała. Jego przenikliwe spojrzenie otwierało dusze przed Bogiem i równocześnie pobudzało do skruchy.    
Człowiekowi koniecznie potrzebne jest to miłujące spojrzenie Jezusa szczególnie  w chwilach doświadczenia, upokorzenia,  nieszczęścia; wtedy świadomość tego, że Jezus miłuje każdego i zawsze, staje się mocnym  oparciem dla  naszej ludzkiej egzystencji.  Autentyczna mądrość polega na powiedzeniu tak na każde  zaproszenie, które Chrystus, kieruje do nas w ciągu życia, gdyż On nadal przechodzi przez nasze ulice i place.
Chrystus żyje i wzywa. Wzywa dzisiaj przez  współczesnych ludzi. Dzisiaj też, nie każdy kto usłyszy  te same słowa  jakie Jezus skierował do młodzieńca: Idź, sprzedaj wszystko, co masz, a będziesz miał skarb w niebie, nie zawsze, z różnych powodów, nie idzie za tym głosem.
Biblijny młodzieniec, gdy usłyszał te słowa, odszedł zasmucony. I słowa, które miały mu przynieść  radość, pozostawiły w jego duszy  smutek:  on spochmurniał na te słowa.
Smutek tego młodzieńca każe nam się zastanowić. Może jesteśmy skłonni uważać, że posiadanie wielu rzeczy, wielu dóbr tego świata, może uczynić nas szczęśliwymi. Natomiast w przypadku młodzieńca z Ewangelii widzimy, że liczne bogactwa stały się przeszkodą do przyjęcia wezwania Jezusa, by pójść za Nim. Nie był gotów do powiedzenia Jezusowi tak. Prawdziwa miłość jest wymagająca.
Może ten osad smutku, który kryje się w sercu człowieka powstaje dlatego, że Pan domaga się od nas czegoś, a my Mu tego odmawiamy, że nie uwolniliśmy serca od przywiązania do ziemskich wartości, które nie pozwalają nam iść za Nim.
Po Wniebowstąpieniu Jezusa pójście za Nim nie oznacza,  towarzyszenia Mu po drogach i wsiach Palestyny, lecz pozostawanie tam, gdzie On nas zastał, pośród świata. Oznacza przyswajanie sobie Jego życia i Jego nauczania, łączenie się z Nim na modlitwie, podczas pracy, odpoczynku, w radościach i w smutkach…, głoszenie Go słowem i przykładem codziennego życia.  Kroczenie za Panem wymaga zaangażowania i walki.
Naśladowanie to nie polega jedynie na słuchaniu nauki i na posłusznym przyjmowaniu przykazań. Oznacza ono coś bardziej radykalnego: przylgnięcie do osoby samego Jezusa, uczestnictwo w jego życiu i przeznaczeniu.
On nie przestaje nas wzywać, byśmy kroczyli ku świętości, idąc Jego śladami. Także dzisiaj Jezus żyje i wzywa. Ten sam Jezus, który przemierzał drogi Palestyny.
Nie zaprzepaśćmy możliwości, które nam proponuje.

Szczęść Boże.