06 stycznia 2011 r. Uroczystość Objawienia Pańskiego TRZECH KRÓLI

  

 Moi Drodzy!              

Przybycie Mędrców ze Wschodu do Betlejem miało miejsce rok lub dwa lata po narodzeniu Chrystusa. Przybyli z bardzo daleka jak na ówczesne czasy. Ile dróg  musieli przemierzyć, ile się nabłądzić, nim odnaleźli wreszcie ten właściwy szlak. Szli więc długo. A prowadziła ich gwiazda. Bez niej zginęliby wśród tysiąca innych, kuszących oczy dróg i ścieżek.
Magowie nie zabłądzili, ponieważ pozwolili się prowadzić Bogu. Byli na tyle mężni i ofiarni, że Jemu pozostawili wybór drogi i czas trwania wędrówki, sami zaś uzbroili się tylko w nadzieję i wytrwałość, idąc uparcie za światłem-przewodnikiem. Mędrcy znaleźli dom i Dziecię. Cel podróży był osiągnięty. Uszczęśliwieni zsiedli z wielbłądów i otworzyli podręczne sakwy, by wyjąć z nich przywiezione dary. Do dziś dnia wszyscy na świecie wiedzą, że przywieźli Dzieciątku złoto, kadzidło i mirrę. Może nawet po cichu zazdroszczą Świętej Rodzinie królewskich prezentów. Szczególnie tego złota! Ale nawet ono nie było najcenniejszym z podarków, jaki Mędrcy złożyli przed Dzieciątkiem. To tylko my, jak wszyscy,  ludzie, zwracamy uwagę na złoto, przegapiając przy okazji dar czwarty, największy ze wszystkich i najwspanialszy.   W ów niezapomniany dzień spotkania, Mędrcy ofiarowali ten dar Jezusowi, a On przyjął go ochotnie.
Największym darem bogatych i możnych jest pokłon. To właśnie przynieśli Dziecięciu Trzej Królowie. Jeszcze w drodze, będąc w Jerozolimie, zapytani przez Heroda, dlaczego podjęli aż tak daleką podróż, odpowiedzieli mu, że jadą wyłącznie po to, by komuś, większemu od siebie, oddać pokłon. A kiedy po dniach wędrówki, już u celu podróży, wszedłszy do domu, znaleźli Dziecko, ku któremu przeszli pół świata, pierwszym ich odruchem było upaść twarzą na ziemię i oddać Mu pokłon.  Pokłon, to największy dar wielkich i możnych tego świata. Wszystko inne łatwiej przychodzi im dać, niż to jedno. Zresztą nie tylko im. I dla każdego z nas pokłon to dar nad dary. Jest w pokłonie to, co najtrudniejsze: wywyższenie drugiego, a uniżenie siebie. Jest uznanie cudzej wielkości, cudzej mądrości, cudzej kompetencji, cudzej władzy. Jest w miejscu „Ja” postawione słowo „Ty”.
Kłaniając się Jezusowi, trzej goście ze Wschodu mówili Mu nie ustami, ale sercem:   Przyjechaliśmy zadufani w swoją wiedzę, ale teraz chylimy czoła przed Twoją mądrością. W kraju, w którym mieszkamy, dzierżymy władzę, ale czymże ona jest wobec Twojej potęgi, o Maleńki. I dlatego widzisz nas w prochu u swoich nóg. I dlatego zginamy przed Tobą aż do ziemi pychę naszą. Już nie panami jesteśmy przed Tobą, nie bogaczami i mędrcami, aleśmy słudzy Twoi i uczniowie w Twojej szkole. Taki był dar ich duszy. Czymże wobec tego daru złoto, okruchy kadzidła i mirry, jakie  złożyli przed Dzieciątkiem.
Czymże w ogóle byłby ten dzień, gdyby nie uświęcił go ów, przeoczony przez nas pokłon?  Tylko dzięki temu, że w swój upragniony, okupiony ofiarnym trudem długiej drogi, dzień spotkania weszli mali i pokorni, wyszli zeń wyprostowani, szczęśliwi i nieśmiertelni. Miną wieki, a oni stać tak będą, promieniujący radością.    
W uroczystość Trzech Króli liturgia mszalna zachęca nas, byśmy i my także za ich wzorem przynieśli Nowo Narodzonemu dary. I głowimy się może, co też ma być naszym złotem, co naszym kadzidłem, a co mirrą?  Przynieśmy Jezusowi pokłon. To jedno Mu wystarczy! I na to jedno tylko czeka! Niech to jednak będzie pokłon szczery. Tylko przed ludźmi można uchylić kapelusza w ukłonie,  a w duszy  mieć do nich wzgardę.  Bóg, którego pozdrawiamy, patrzy w serce i wartość pokłonu ocenia nie zgiętym pobożnie karkiem, ale wewnętrzną prawdą, która za pokłonem stoi.
Skłonić się Jezusowi, to uznać Jego zwierzchność nad sobą. To poddać swoją wolę pod Jego prawo. To pozwolić Mu rządzić w sercu i rządzić w życiu. To wyrzucić za drzwi całą hałaśliwą grupę małych, ziemskich bożków: tego od alkoholu, narkotyków, nieczystości, kłótni, gniewu, cudzej własności, pychy, lenistwa, zazdrości, zemsty. Choć może dobrze z nimi było i wesoło. A na ich miejsce wprowadzić Jego, Narodzonego po to, by w nas panował.  
Wielu wędruje długie lata, a dojść nie może. Trzeba bowiem przejść przez niejedną noc zmagań i wyrzeczeń, stłumić niejeden bunt woli,  ujarzmić pychę rozumu
Na szczęście, przed każdym wędrującym do Betlejem idzie gwiazda Niebieskiego Króla. Na długiej drodze przez pustynię Bóg nie zostawia nikogo  samego. Nieustannie towarzyszy nam Jego słowo. Nieustannie jest przy nas On sam, tą tajemniczą obecnością, którą zna tylko wiara, dzięki której człowiek staje się zdolny wykrzesać z siebie więcej, niż kiedykolwiek mógł przypuszczać.
Dzisiejsze święto nosi w liturgii nazwę święta Objawienia Pańskiego. Otwiera je wołanie Izajasza: „Powstań, świeć, bo przyszło twoje światło i chwała Pańska rozbłysła nad tobą”. Jesteśmy dziećmi dnia, nie dziećmi nocy. Kto chce, może wędrować w świetle, jest już bowiem wśród nas Ten, który powie o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia”. Patrzmy nieustannie na tę gwiazdę   opromieniającą niebo nad naszą głową, a nie zbłądzimy. A kiedy dojdziemy,  pokłonimy się z tą samą wiarą, z tą samą miłością i pokorą co Trzej Królowie z Ewangelii, wtedy ugniemy swoje kolana przed Nowo Narodzonym. Uwierzymy w Niego i Jemu służyć będziemy radośnie z poświęceniem.
Pomimo że, „ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom”, człowiek  może zamknąć i oczy i serce. W ogóle nigdzie nie iść, niczego nie szukać. Złoto, kadzidło i mirrę schować dla siebie. A już szczególnie ten pokłon. Zamiast do orszaku Trzech Króli dołączyć do Heroda, do faryzeuszów i tej zastraszonej, solidaryzującej się z Herodem i faryzeuszami Jerozolimy. Jesteś człowiekiem wolnym. Ten wolny człowiek winien jednak przemyśleć słowa Chrystusa:  „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie”
Już za parę dni Herod wyśle do Betlejem żołnierzy, by zamordowali Nowo Narodzonego. A i Jerozolima wykrzyczy publicznie za lat kilkadziesiąt swoje: ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj!
Albo się Boga szuka i przyjmuje, albo się Go odtrąca.
Wybieraj! Pośredniej drogi nie ma.

Szczęść Boże.

Chcesz – masz życzenie podzielić się informacją, oceną, lub masz chęć coś zkrytykować   kliknij: sbws@sdb.krakow.pl
Jesteśmy wdzięczni za każde słowo. /red./