05 grudzień 2010 r. II NIEDZIELA ADWENTU

  

 Moi Drodzy!       
Każdy, człowiek prywatnie, czy grupy społeczne, aby należycie przyjąć i powitać mającego przybyć do nich gościa, czynią odpowiednie przygotowania.
Jak należy przygotować się na przyjęcie  Mesjasza – Boga, który przez proroków zapowiada swoje przyjście na świat?
Bóg, jakby nie dowierzając człowiekowi i jego zdolnościom organizacyjnym, sam czyni przygotowanie na przyjście obiecanego i przez tysiąclecia niecierpliwie oczekiwanego przez ludzi Gościa.
Drogę do człowieka  przygotuje  Mesjaszowi specjalny wysłannik Boży, Jan Chrzciciel. Osobliwy to herold! Ani układny, dobrze ubrany urzędnik dworu, ani myśliciel z dyplomem, ani ekspert od organizowania imprez, ani szef służby bezpieczeństwa. Co gorsza, nie jest to także oficjalny przedstawiciel panującej religii. Już sam jego wygląd i tryb życia wiele daje do myślenia.  Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej, a „jego pokarmem była szarańcza i miód leśny”. Skądinąd wiemy, że  Jan, choć pochodził z rodziny kapłańskiej, spędził młodość na pustkowiu, nie otrzymał więc zapewne żadnego większego wykształcenia i nie miał okazji nawiązania kontaktów towarzyskich z uczonymi lub możnymi w Izraelu.
Wszystko to nie przeszkodziło jednak Janowi w jego przedziwnym posłannictwie. Właśnie to życie pełne wyrzeczeń, ubóstwa i samotności, które prowadził, ten brak światowych manier, to nieschlebianie bogatym i wpływowym sprawiły, że szybko zyskał on miano proroka i wielki posłuch w narodzie. Kiedy ponadto przypomniano sobie, o jakich to znakach opowiadano w związku z jego narodzeniem, sławą Jana Chrzciciela rozbrzmiewać zaczęły wszystkie usta. Teraz, kiedy wreszcie wystąpił publicznie, ciągnęła do niego Jerozolima i cała Judea, a przede wszystkim mieszkańcy okolic nad Jordanem. Dlaczegóż to akurat takiemu, a nie innemu kazał Bóg przygotowywać na ziemi drogę dla swojego jedynego Syna? Trudno oczywiście odpowiadać w imieniu Boga. Są jednak pewne racje, które zdają się tłumaczyć taki właśnie wybór.
Jan należy do tego typu ludzi, którzy jakby instynktownie koncentrują się na tym, co istotne. Jak nikt inny czuje on właściwą wartość rzeczy i wybiera bez wahania to, co na wybór zasługuje. Jest ponadto odważny i prostolinijny. Żadna pokusa nie odwiedzie go od powiedzenia ludziom tego, co Bóg chce, by zostało im powiedziane, w przeddzień przyjścia na Ziemię obiecanego Mesjasza. A paść mają słowa twarde. Zupełnie inne od tych, na jakie czeka naród wybrany. Jan zaczyna mówić te słowa od pierwszej chwili swego publicznego wystąpienia nad Jordanem.
„Nawróćcie się, woła, bo bliskie jest królestwo niebieskie”.
Kto ty jesteś, przychodzący z pustyni! Kto myśli o pokucie i nawróceniu, gdy otrzymuje dar, na który dawno czekał? Przybycie króla czci się festynami i winem, nie siedzeniem w popiele  Dla nas każda odnowa, reforma, naprawa zaczyna się od próby przeobrażenia zewnętrznej rzeczywistości, a więc: form władzy, struktur społecznych.  Zmienić przyszłość, to dla nas zmienić coś obok siebie. Ująć lub dodać jedną więcej rzecz do otaczającej nas rzeczywistości. Przemeblować pokój, państwo, świat. I już wszystko zostanie naprawione!
A tu przychodzi ktoś znad Jordanu i woła, podobno w imieniu Boga: Nawróćcie się! Ludzie! Zacznijcie od siebie, a nie od tego, co was otacza! Zmieńcie serca, a nie ubrania i dekoracje! Nowe, lepsze, bogatsze i trwałe nie wyrośnie ani z cegły, ani z kamienia, ani z pieniądza.  Ono wyróść musi w was, was nawrócić, was przeobrazić w innych ludzi. Ten, na którego czekacie i który już, już nadchodzi, idzie nie do waszych ulic, domów, pałaców czy świątyń. On idzie do człowieka, którego trzeba w sobie obudzić i przygotować na spotkanie. Pierwszym krokiem do tego jest nawrócenie. A więc: pokutę czyńcie! Konieczność nawrócenia i pokuty jest nagląca, ponieważ przychodzący Mesjasz zacznie nie od obdarowywania ludzi, ale od osądzenia ich przydatności dla królestwa Bożego.    Ma On już „wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym”.
Jan wie, że takich ludzi, na których Mesjasz będzie mógł zacząć budowę nowego świata, jest niewielu. Ogół tych, co przybyli tu, na pustynię, przypomina uschłe drzewo, nadające się tylko na spalenie.  Ale Jan wie także, że póki człowiek żyje, nic nie jest przesądzone. Tym bardziej że Ten, który przychodzi, idzie nie zatracać, ale zbawiać. Zamiast zewnętrznych darów, na które ludzie czekają, zamiast królestwa, które tu się wszystkim marzy, przynosi łaskę. Przynosi możliwość narodzenia się na nowo, do innego, wyższego życia. Czeka tylko na gest dobrej woli ze strony człowieka.
Tego gestu żąda teraz, w Jego imieniu, Jan. Wszystkich przychodzących, bez względu na to, do jakiej kategorii społecznej należą,   posyła w wody Jordanu, by symbolicznym gestem obmycia się z win przygotowali serca na przyjęcie Tego, który wkrótce chrzcił będzie, nawróconych i gotowych, Duchem Świętym.
Przygotowanie drogi Panu i prostowanie dla Niego ścieżek, to nic innego, jak zerwanie z grzechem i otwarcie serca na Dobrą Nowinę. Twardo i nieustępliwie żąda Jan od swoich słuchaczy tego fundamentalnego nawrócenia, bez którego nie ma wejścia w nowy, przyniesiony przez Chrystusa świat.
Warto sobie o tym wszystkim pomyśleć w naszym spokojnym, nastrojowym adwencie, pełnym białych roratnich  lampionów,  adwentowych pieśni i   nabożeństw,   który niczego od nas nie żąda, niczym nie straszy. Ale taki adwent, który nie prowadzi przez nawrócenie, pokutę i konfesjonał, nie jest chrześcijańskim adwentem i nie zakończy się  radosnym spotkaniem z Panem, choćby w dzień Bożego Narodzenia choinka gięła się od darów, a od głośno śpiewanych kolęd   ruszały  się wiszące lampy .
Marzy się nam nieraz lepszy, sprawiedliwszy świat, świat z  wizji Izajasza proroka, w którym wilk zamieszka z barankiem, pantera legać będzie z koźlęciem, cielę i lew paść się będą społem, a mały chłopiec będzie je poganiał. Nie czekajmy biernie na dar takiego świata. To nie dar, ale zadanie.
Zacznijmy jego urzeczywistnianie od siebie. Za zło, panujące na świecie, nie zwalajmy całej winy na  złe struktury, bezbożne rządy, cywilizację gwałtu i pogardy dla człowieka, kult pieniądza.
Za każdym z tych zjawisk stoi zawsze ktoś: słaby, grzeszny, przewrotny człowiek. Nawróćmy tego człowieka, przyprowadźmy go do Chrystusa, nauczmy żyć ewangelią, a uczynimy wielki krok w kierunku świata przyszłości, w którym ludzie nie będą czynić zła, ani wzajemnie sobie szkodzić,  w myśl proroka Izajasza.
Zanim nawrócą się miliony, nawrócić się muszą jednostki: ja, ty, on i ona. Dwa tysiące lat temu wystarczyło dwunastu rybaków, by cały Bliski Wschód i Europę wprowadzić w chrześcijaństwo. Bogu nie potrzeba wielu. Potrzebni są dobrzy.
Nasze, potrzebujące nawrócenia serca, zanurzmy w wodach Jordanu.  Nasze osobiste nawrócenie, to krok w lepszy świat dla wszystkich.

Szczęść Boże.

Chcesz – masz życzenie podzielić się informacją, oceną, lub masz chęć coś zkrytykować   kliknij: sbws@sdb.krakow.pl
Jesteśmy wdzięczni za każde słowo. /red./