21 luty 2010 r. I Niedziela Wielkiego Postu

 

 Moi Drodzy!
Kuszony.
Dzisiejsza ewangelia chce nas  uczulić na zbawczą treść zdarzenia, które miało miejsce zaraz po chrzcie Jezusa w Jordanie, a więc na samym początku jego publicznej działalności. Widocznie ta treść jest dla naszego życia bardzo ważna, bo aż trzech ewangelistów: Mateusz, Marek oraz Łukasz przekazało nam opis kuszenia Jezusa przez szatana.
Zdarzenie jest rzeczywiście  zaskakujące. Bóg nagabywany przez złego ducha! Tak, ale jest to Bóg wcielony, który dla nas stał się człowiekiem. Przyjmując ciało ludzkie, Jezus wziął na siebie nie tylko wszystkie ograniczenia tego ciała, ale także i te smutne przygody ducha, które dla nas są chlebem codziennym i którym niestety tak często nie umiemy sprostać: pokusy i próby. Wziął zaś po to, by przykładem swoim nauczyć nas, jak je zwyciężać. To tylko nas pokusa zaskakuje.
Jezus podejmuje walkę świadomie i dobrowolnie. Ta walka leży w planach Bożych i ma za zadanie przygotować człowieka na przeciwstawienie się złu, gdy tylko ono zabiegnie mu drogę.
Trzykrotnie podchodzi kusiciel do  Chrystusa.  Za każdym razem inne podejście, symbolizuje trzy najbardziej poważne zagrożenia, które wciąż od nowa podciąć próbują u samych korzeni całe nasze chrześcijańskie powołanie.
Są to: pokusa łatwego życia, pokusa taniej popularności, pokusa wyboru fałszywego sposobu służby. Przypatrzmy się przez chwilę tym trzem zagrożeniom. 
Kuszenie łatwym życiem: życiem bez trudu, bez wyrzeczeń, bez ofiary, bez krzyża. Skoro jesteś głodny, Bóg zrobi cud. Kamienie staną się chlebem. Wszystkie twoje głody zostaną zaspokojone. Po co się trudzić, po co pracować, po co budować  nowy świat, po co wstawać co dnia i kłaść się późno w noc. Jakoś tam będzie. Bóg zaradzi. Otóż nie zaradzi. Bo w planie Bożym, zakreślonym dla człowieka jeszcze przed jego upadkiem w pierwszy grzech, była praca: strzeżenie i uprawianie   rajskiego ogrodu. A tym bardziej po grzechu. A już Chrystus, który przecież dla chrześcijanina jest obowiązującym wzorem i drogowskazem, najdobitniej i słowem swoim, i przykładem własnego życia ukazuje, że tylko przez trud, pracę, wyrzeczenie i ofiarę iść nam trzeba do obiecanego królestwa. Chrześcijanin, który świadomie nie przygotuje się na taką właśnie, niełatwą drogę, będzie nieustannie zdziwiony, dlaczego Bóg nie robi nic, aby mu pomóc. To zdziwienie przeradza się potem w żal i pretensje. Czasem nawet w bunt i odejście ze służby. Ale trudno. Chrystus zaplanował dla swojego Kościoła drogi strome i wyboiste. Rani się może na nich nogi, ale się nie błądzi. Idzie się bezpiecznie i pewnie.
A przeciwnie, chrześcijaństwo miękkie i wygodne, w którym z różnych powodów: politycznych, gospodarczych czy społecznych, człowiek uwolniony zostaje od trudu, ma w bród chleba i przeróżności do chleba, gdzie nie gnębi go troska o jutro i nie mobilizuje żadna potrzeba, gdzie nie żąda się od niego żadnych wyrzeczeń, przeradza się łatwo, jak tego uczy doświadczenie, w chrześcijaństwo zadomowione po uszy w doczesności, ślepe na ducha, ubóstwiające materię i schlebiające wszystkim wybrykom ciała.
Współczesny ateizm Zachodu wyrósł nie z przesłanek filozoficznych, ale z suto na co dzień zastawionego stołu, wielkopańsko umeblowanego mieszkania, luksusowych samochodów, drogich podróży, nabitego portfela i finansowych zabezpieczeń na każdą krytyczną ewentualność. Z zasady wszystko ci wolno! Na wszystko sobie możesz pozwolić!
Jezus nie ułatwi sobie życia cudem. Nie przemieni kamienia w chleb, choć jest naprawdę głodny i wyniszczony postem. Jakże by mógł być potem wzorem dla swoich głodnych, zapracowanych i umęczonych uczniów? Kusicielowi, a ponad kusicielem, wszystkim umęczonym i zatroskanym o jutro ukaże za to inny chleb, o którym nie wolno człowiekowi zapomnieć, gdy przykłada ręce do budowy zasobniejszego i przyjemniejszego świata. Chlebem tym jest Słowo Boże i cała ta rzeczywistość, którą to Słowo człowiekowi udostępnia i do której go zaprasza.
Druga pokusa: pokusa taniej popularności. Skoczyć z narożnika wyniosłych murów świątyni w pięćdziesięciometrową przepaść, zrobić to na oczach tłumu, to z miejsca zdobyć dla siebie popularność i poklask. Nie takimi metodami pragnie Jezus pozyskać człowieka. Będzie robił cuda, owszem, nawet wiele cudów. Ale każdy z tych znaków ustawiany będzie zawsze w służbie ugruntowania w człowieku wiary, przygotowania go do przyjęcia trudnych tajemnic lub żądań Bożych. Nigdy dla zdobycia poklasku i popularności. A było do tego tyle okazji. Ileż razy próbowano Jezusa obwołać królem! Nie poszedł tą drogą, ponieważ wiedział, że prowadzi ona do nikąd. Nas natomiast chce kusiciel za wszelką cenę namówić do budowania życia nie na fundamencie prawdy, ale na poklasku  tłumu. I często udaje mu się ta sztuka. Jak tamci, współcześni Jezusowi faryzeusze, modlili się, dawali jałmużnę i pościli po to tylko, by zyskać poklask tłumu, tak i współczesny chrześcijanin,  a czasem i współczesny kapłan, kuszeni są nierzadko mirażem życia „na wystawę”. Bądź takim, by ci się to opłaciło. By cię uczyniło popularnym. Co tam wnętrze, co tam prawda o tobie. Żyj tak, by swoją innością nie urazić przypadkiem otoczenia. W środowisku ludzi wierzących dopasuj się do ich mentalności. Chodź do kościoła jeszcze częściej niż oni.   W otoczeniu ateuszów, liberałów, wrogów religii i Kościoła schowaj starannie wszystko, co mogłoby zdradzić, że jesteś Chrystusowy. Każde środowisko będzie cię uważać za „swojego”. A wiadomo, dla ,,swoich” nie zabraknie nigdy chleba.
Jezus, odrzucając stanowczo pokusę taniej popularności, jaką roztacza przed Nim kusiciel, chce nas nauczyć, że chrześcijaninowi nie wolno mieć kręgosłupa z gumy, która dopuszcza robienie ukłonów na wszystkie cztery strony świata.
Prowadzi to bowiem do wewnętrznego zakłamania i pogardy dla samego siebie. Chrześcijanin powinien być tym, czym wewnętrznie jest, choćby się to otoczeniu nie podobało. Za prawdą, którą się wybrało, trzeba stanąć całym sobą, nie tylko sercem, ale i zachowaniem zewnętrznym, nie tylko przekonaniem, ale również słowem i czynem. W swoim uczniu chce Jezus widzieć zdrowe, prosto w górę rosnące drzewo, nie pajaca podskakującego uciesznie, gdy tylko ktoś,  mniejsza o to kto, pociągnie za sznurek.
I trzecia pokusa: pokusa fałszywego wyboru służby. „To wszystko dam Tobie, jeżeli upadniesz na ziemię i oddasz mi pokłon”. Wybierać służbę u tego, kto więcej daje, rzecz zwyczajna i w zasadzie bez zastrzeżeń. Sęk w tym, że kusiciel nie daje, ale tylko obiecuje. Ziemia nie jest własnością diabła, choć się na niej szarogęsi. Kłamie więc, obiecując ją grzesznikowi. Niestety iluż z nas idzie ślepo na łup tych urzekających obietnic! Za puste słowa, za nic rezygnujemy z prawdziwych dóbr, które nam Bóg przygotował i które będąc wszechmocnym i prawdomównym, da rzeczywiście kiedyś swoim dzieciom.
Przestając słuchać Boga, służyć Mu i od Niego spodziewać się wszystkiego tu na ziemi i w wieczności, człowiek ani się spostrzega, że zmienił służbę. Staje się to bowiem bez zawierania jakichkolwiek umów, bez podpisywania cyrografów. Po prostu pochylony ku ziemi, zapatrzony tylko w doczesność, napełniający ręce, kieszenie i serce wyłącznie dobrami tego świata, głuchy na wołanie wieczności, spostrzeżesz któregoś dnia, że należysz już nie do Tego, komu kiedyś służyłeś. Zmieniając służbę, zmieniasz też całą swoją orientację życiową, porzucasz dotychczasową drogę, wybierasz nowy cel życia i bierzesz na siebie wszystkie konsekwencje, wynikające z tej zmiany. Dla chrześcijanina takie przejście pod inny sztandar to nie bagatela. To ostateczna katastrofa!
Pozwalając przystąpić do siebie kusicielowi, Jezus chciał nas pouczyć, że i my także na naszej drodze do Boga napotkamy pokusę. Przyjść ona może w najprzeróżniejszej postaci, bo diabeł lubi przebrania, ale przyjdzie. Chrześcijaństwo nie uwalnia nas od prób. Owszem, mnoży te próby. Nie trzeba jednak tracić nadziei. Kto idzie za Jezusem, zwycięży kusiciela, jak On go zwyciężył. I dlatego szokujący opis kręcenia się diabła wokół Chrystusa na pustyni jest autentyczną cząstką ewangelii, czyli Dobrej Nowiny, promieniuje spokojną pogodą i pewnością. Z Bogiem się nie przegrywa. Jakże bardzo potrzebna jest ta „Dobra Nowina” dla wszystkich wierzących, a już szczególnie dla tych często i niebezpiecznie kuszonych.  
 

Szczęść Boże.

Chcesz Masz życzenie podzielić się informacją, oceną, lub masz chęć coś zkrytykować   kliknij: sbws@sdb.krakow.pl
Jesteśmy wdzięczni za każde słowo. /red./