10 styczeń 2010 r. Święto Chrztu Pańskiego

 

Jego i nasz Jordan  

 Moi Drodzy!
Z chwilą wstąpienia Jezusa w wody Jordanu, dla otrzymania chrztu z rąk Jana, kończy się czas oczekiwań i zapowiedzi. Zaczyna się czas królestwa. Mówiąc ściśle, czas ten zaczął się już w momencie wcielenia Syna Bożego. Któż jednak o tym wiedział? Chociaż dzieciństwo Jezusa opromieniły pewne nadzwyczajne znaki, których treść i znaczenie rozważaliśmy   w okresie Bożego Narodzenia, był to jednak czas ukrycia, mylący nawet najbliższe otoczenie Jezusa. Maryja, która najwięcej jeszcze powiedzieć mogła o otrzymanym z nieba Dziecku, milczy. Zachowuje i rozważa w sercu tajemnicę, w którą została wciągnięta, a której całego ogromu sama jeszcze nie rozumie. I tak lecą lata. Trzydzieści długich lat. Jakby wszystko było po staremu. Jakby w ogóle nic nie zaszło. Słowo, które Ciałem się stało, mieszka pośrodku swoich, ale swoi o tym nie wiedzą. Smutna tajemnica człowieczej ograniczoności. Tak właśnie i każdy z nas ociera się co dzień o jakże nam bliskiego Boga, Boga, w którym przecież „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”, ale ani o tym nie pamięta, ani się z tego nie cieszy, ani tego nie wykorzystuje.
Trzydzieści lat pozwala sobie Jezus być nie zauważonym. Ale wsiane w ziemię ziarno wystrzeli przecież w górę zielonym pędem, skoro tylko przyjdzie pisana mu wiosna. Po upływie wyznaczonego przez Boga czasu cieśla z Nazaretu czuje, że bije Jego godzina. Idzie nad Jordan.
A tam, nad Jordanem, dzieją się rzeczy przedziwne. Odziany w skórę wielbłąda prorok rozżarzył już do białości atmosferę pełnego napięć oczekiwania. Wypełnione są nie tylko czasy. Już stoi także wśród nas Ten, który tych czasów jest treścią i pełnią. ,,Mocniejszy ode mnie, mówi Jan. Przygotowaniem na spotkanie z Nim ma być nawrócenie. Ludzie stają całymi gromadami przed Chrzcicielem, by wyznać swe grzechy i otrzymać wskazówki na dalsze życie. Potem zstępują  w  wodę, która ma ich oczyścić i uczynić gotowymi.
Któregoś dnia, w szeregu czekających na chrzest grzeszników, staje Jezus. Nie! Nie przesłyszeliśmy się! Stanął nie w rzędzie takich, którzy wychodzili już z wody oczyszczeni. Stanął wśród czekających na obmycie. Najświętszy, w gromadzie obarczonych grzechami ludzi. Zaszokowało to samego Jana Chrzciciela. „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?”, mówi zdziwiony do Jezusa. Ale Jezus wie, co robi. Wśród grzeszników ustawił się On już dawno. Już wtedy, gdy przyjmując ludzką naturę i rodząc się z ziemskiej matki, stał się jednym z nas. Nie wstydzi się tego towarzystwa. Nie będzie się go wstydził nigdy. Już wkrótce nazwą go przyjacielem grzeszników. Paweł powie o tym brataniu się więcej i drastyczniej: „Tego, który nie znał grzechu”, Bóg uczynił dla nas grzechem Ten „grzech za nas”, ten Człowiek, na którego Pan zwalił winy nas wszystkich, jak to już przed wiekami pisał o Nim Izajasz, wchodzi teraz w wodę Jordanu. Nie oczyszczą Go te wody, bo i z czego? Nie obmyją z win, bo ich nie ma. Ale też nie spłuczą z Jezusa naszych grzechów, które On zastępczo wziął na siebie i którymi obciążony wchodzi teraz w świętą rzekę Jordanu. Dla ich obmycia Ojciec zanurzy Syna w bardziej gorzkie fale. Ale już tu, w dniu tego dziwnego, na pozór niepotrzebnego chrztu, stanie się coś wielkiego i brzemiennego w skutki.
Z natury Bożej, która przecież, pomimo wcielenia, istnieje w Jezusie nie naruszona, spływa nagle na Jego naturę ludzką, niby promień światła z otwartego nieba,  pewność, że właśnie od dziś, od tej godziny nad Jordanem, trzeba zacząć głośno i jawnie dla wszystkich dopełniać swoje zbratanie z grzesznym człowiekiem ratowaniem i zbawianiem go. Z wód Jordanu wyjdzie już nie tylko Ktoś, kto dobrowolnie współuczestniczy w ludzkiej nędzy. Wyjdzie Ten, kto człowieka z jego win wybawi.
Wykrzyczy zaraz tę nowinę Jan Chrzciciel swoim uczniom: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata”. Oczekiwany od tylu lat Mesjasz rozpoczął swoją wielką misję zbawiciela. Dla udręczonego grzechem człowieka jest to chwila radosna. Dla Mesjasza początek trudnej drogi, której etapem będzie krzyż na Golgocie i grób w ogrodzie Józefa z Arymatei. Ludzka natura Jezusa drży zapewne przed tym krokiem w ofiarę. Więc Ojciec spieszy, by stanąć przy swoim Synu.
Mateusz, Marek i Łukasz piszą w swoich ewangeliach o otwierającym się na chwilę niebie, o Duchu Świętym, zstępującym w postaci gołębicy na Jezusa, i o głosie Ojca: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie.
Nie docieczemy, czy była to wizja dostrzegalna przez wszystkich, czy przeznaczona tylko dla Jezusa i Jana Chrzciciela. Nie jest to zresztą ważne. Ważna jest treść tego zdarzenia i to, co poprzez nie Bóg chce nam powiedzieć.
Otwarte niebo symbolizuje koniec długiego adwentu ludzkości. Spełniona została błagalna modlitwa Izajasza: „abyś rozdarł niebiosa i zstąpił!”.Nad jednym z synów ludzkich otwiera się dzisiaj niebo, to niebo, które dla Niego, jako Boga, zawsze stoi otworem. W Nim rozwiera się ono i dla nas. Odtąd odległe, przestaje być odległym. Nieosiągalne jest już do zdobycia. Dopiero teraz Paweł będzie mógł napisać do Koryntian: ,,Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie”. Wszystko to jednak o tyle tylko jest nasze, o ile utrzymamy ścisłą łączność z Tym, nad którym dziś, nad Jordanem, rozwarło się niebo. Jan apostoł powie swoim wiernym: „Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w Jego Synu. Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia”.
Nad wychodzącym z wód Jordanu Jezusem jawi się Duch Święty. Według Biblii jest On obecny zawsze tam, gdzie rodzi się Wielkie i Nowe, a więc na przykład przy stwarzaniu świata, przy wcieleniu Syna Bożego, przy narodzinach Kościoła, przy różnych, ważnych wydarzeniach w życiu poszczególnych ludzi, głównie uczniów Chrystusa. Tu także, nad Jordanem, Duch Święty, jawiący się nad głową Jezusa, zwiastuje początek nowych czasów, tylokrotnie zapowiadanych, z takim upragnieniem wyglądanych, czasów królestwa, w których Bóg, poprzez Osobę swojego Syna, Jezusa Chrystusa, stanie się człowiekowi bliski i nierozerwalnie już z człowiekiem związany.
Tym Duchem wiedziony pójdzie On już niezadługo na czterdziestodniową samotność i kuszenie, w mocy tego Ducha zacznie swoje publiczne nauczanie, o Jego roli w swoim życiu powie wkrótce w synagodze w Nazaret: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana”.
Jakże gorąco modlić się powinien i każdy z nas, by tamta biała Gołębica Ducha, jawiąca się przy chrzcie Jezusa w Jordanie, ocieniła swoimi skrzydłami także nasze życie i uczyniła je zgodnym z ewangelią i godnym ewangelii.
I jeszcze głos Ojca! W godzinę tego chrztu potrzebny on jest zarówno dla Jezusa, jak i dla nas. Misja mesjasza nie będzie dla Jezusa łatwym zadaniem. Przyjdzie moment, że z Jego ust wyrwie się niezrozumiałe dla człowieka: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”. Już dziś, u początku mesjańskiego trudu Syna, Ojciec oświadcza głośno, że całą swoją powagą i miłością za tym swoim Synem stoi. Jest On Jego umiłowanym, w którym ma upodobanie. Nawet po swoim strasznym zawołaniu na krzyżu będzie mógł Jezus spokojnie wyszeptać: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Bo Ojciec zawsze będzie po Jego stronie. I zawsze darzył Go będzie swoją miłością. Nam też potrzebne jest świadectwo Ojca. Jezus bowiem pełnił będzie swoją misję mesjasza w ułomnym ciele ludzkim. To pozorne, człowiecze utajenie stać się może dla wielu kamieniem obrazy i pretekstem do lekceważenia, a nawet odrzucenia Jego słów. Wiedzmy więc, że mówi On powagą Boga. „Moja nauka nie jest moją, lecz Tego, który Mnie posłał”. „Ja Go znam, bo od Niego jestem”. ,,A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: i nie pozostawił Mnie samego”. „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.
W uroczystość chrztu Chrystusa wróćmy myślą do chrzcielnej wody, która kiedyś i nad nami otwarła niebo, poddała nas kierownictwu Ducha i uczyniła nas dziećmi umiłowanymi, objętymi Bożym upodobaniem. Niech serce zapyta dziś Jezusa, czy pozostało wierne drodze, którą On znad Jordanu poszedł kiedyś w swoje piękne życie.

Szczęść Boże.

Chcesz się podzielić informacją, oceną, lub masz życzenie  kliknij: sbws@sdb.krakow.pl
Jesteśmy wdzięczni za każde słowo. /red./