09 sierpień 2009 r. XIX Niedziela Zwykła

  
Kto we Mnie wierzy

Moi Drodzy!
Ewangelia dzisiejszej niedzieli stanowi dalszy ciąg mowy Jezusa, wygłoszonej w Kafarnaum po cudzie rozmnożenia chleba, w której była zapowiedź ustanowienia Eucharystii. Spróbujmy odnaleźć w słowach, które wówczas padły, te podstawowe prawdy, jakie Jezus w sposób szczególny chciał przekazać swoim uczniom, a za ich pośrednictwem i całemu Kościołowi.
Chodzi tu przede wszystkim o dwa zalecenia, które w całej mowie nieustannie są podkreślane, wciąż się przeplatają i zazębiają, jakby Jezus bał się, byśmy ich nie przeoczyli i nie zlekceważyli, jakby je każdemu ze swoich słuchaczy wbić chciał głęboko w pamięć, przekonując wszystkich o ich ważności.
Wybierzmy z ewangelii Jana dwa zdania, dwa hasła, a równocześnie postulaty, które ukażą, o co Jezusowi chodzi. Oto one: „Kto [we Mnie] wierzy, ma życie wieczne” oraz „…kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie … na wieki”.
Prawdy i żądania pozornie różne, w rzeczywistości zachodzące na siebie, najściślej z sobą powiązane i ześrodkowane wokół tej samej tajemnicy: żądanie wiary i żądanie uczestnictwa w Eucharystii. Równocześnie dwa wielkie, teologiczne tematy, z których każdy istotnie dotyka samych podstaw chrześcijaństwa.
Pozostańmy dziś przy pierwszym z nich. Wiara – warunkiem życia wiecznego.
Przed tymi, którzy pragną wejść do królestwa Bożego, wg św. Jana do życia wiecznego, potrzebne jest naprzód nawrócenie, czyli oderwanie serca od dóbr tego świata, a zwrócenie go ku Bogu.
Potrzebne jest zachowanie przykazań i pełnienie woli Bożej.
Potrzebna jest niekłamana uczciwość życia, które musi być lepsze od życia faryzeuszy. Potrzebne jest oderwanie się od rodziny, której nie wolno bardziej kochać niż Chrystusa. Potrzebne jest nie przywiązywanie serca do bogactw, bo łatwiej  wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi wejść do nieba.
Potrzebne są wreszcie: naśladowanie Chrystusa i gotowość pójścia za głosem Boga ale to zaraz, bo ci, co zwlekają i oglądają się wstecz, nie są sposobni do królestwa Bożego. Jak widać wymagań wiele.
A Jezus powie to, co najważniejsze i pierwsze: „Kto we Mnie wierzy ma życie wieczne”. Wiara jest przed i ponad. Do tego stopnia przed i ponad, że wszystkie wyliczone przez Ewangelistów postawy i zachowania nie wyrosną w człowieku, jeśli on nie ma wiary. Może z tej właśnie przyczyny św. Jan Ewangelista, w przeciwieństwie do Marka, Mateusza i Łukasza, zamiast długiej listy warunków, umożliwiających zbawienie, kładzie nieustannie nacisk na dwa tylko żądania Jezusa: na wiarę i na miłość.
Skupmy uwagę na wierze. Wiara jest pierwszym żądaniem, z którym Chrystus, u progu swej publicznej działalności, zwrócił się do słuchających Go: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. W tym żądaniu nie chodzi wyłącznie o jakąś ogólnie pojętą wiarę w Boga, o przekonanie, że ten Bóg istnieje i że jest On w jakiś sposób zainteresowany człowiekiem. Gdy Chrystus nawołuje do wiary, to ma na myśli przede wszystkim wiarę w siebie, jako Mesjasza, owszem, Syna Bożego. Wierzycie, że mogę to uczynić? – pyta niewidomych, proszących o pomoc. Przy każdej prośbie o uzdrowieni padnie z ust Jezusa to żądanie wiary, zarówno pod adresem chorego jak i jego otoczenia. Szczególnie silnej wiary oczekiwał będzie od własnych uczniów. Za brak wiary w wypowiedziane przez siebie słowa przepowiada Jezus zagładę niektórym miastom galilejskim. Ta sama groźba padnie w odniesieniu do uczniów i słuchaczy. Po tym wszystkim już nas nie zdziwi, gdy usłyszymy w dzisiejszej ewangelii: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne”. Przed cudem wskrzeszenia Łazarza powie Jezus: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy choćby i umarł, żyć będzie”. W czasie ostatniej wieczerzy, w modlitwie skierowanej do Ojca, doda: „A to jest życie: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa”. Wielka mowa w Kafarnaum, której treść rozważamy, pełna jest także tego rodzaju twierdzeń i żądań.
U fundamentu chrześcijaństwa leżeć będzie zawsze wiara w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który po to przyszedł, abyśmy, wierząc w Niego, życie mieli i w obfitości je mieli. Bo, jak to powiedział Piotr w swojej mowie przed Sanhedrynem: „Nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym mogliby być zbawieni”.
W wielkiej mowie w Kafarnaum Jezus powraca nieustannie do tematu wiary. Tym razem czyni to jednak nie tylko dlatego, by przypomnieć ludziom ich podstawowy obowiązek wobec obrazu Boga Najwyższego, który przyszedł do nich w Jezusie Chrystusie. Do tego rodzaju przypomnień było już wiele okazji. I będzie jeszcze wiele. Jeśli dziś mówi Jezus o wierze, to nie wyłącznie po to, by się człowiekowi objawić. On chce się mu także dać. Mowa w Kafarnaum dzwoni tęsknotą za zjednoczeniem. Pełna jest obietnic największego z darów. Bez wiary człowiek jest jednak ślepy na ukazywane mu skarby. Nie zrozumie sensu ani wartości daru, który przed nim kładą. Nie zapragnie go. Nie wyciągnie po niego rąk. Nie odpowie na niego miłością. Stąd te pytania o wiarę, te pouczenia, te zachęty. Stwarzają one klimat, w którym dopiero Jezus zacznie mówić o Eucharystii.
Zostańmy z tymi myślami. Godziny im poświęcone piszą sens naszego „dziś”.
Piszą także naszą wieczność.

Szczęść Boże.