26 lipiec 2009 r. XVII Niedziela Zwykła

  

Moi Drodzy!     

Szły za Chrystusem liczne tłumy …
Ludzie niewiele się zmienili od czasów Chrystusa. Wówczas „szły za Nim liczne rzesze”, bo widzieli znaki, które czynił; widzieli chorych, którzy odzyskiwali zdrowie, ślepych, którzy przejrzeli; trędowatych, którzy zostali oczyszczeni; bo i oni sami  zostali nakarmieni w cudowny sposób.
I dziś poszłyby za Nim liczne tłumy, gdyby widziały znaki, gdyby Chrystus czynił cuda na zawołanie i zaspokajał ich codzienne „głody”. Ponieważ jednak nie czyni cudów na zawołanie, nie rozwiązuje ich problemów doczesnych i nie daje premii za wszystko, a jest przeciwnie, stawia wysokie wymagania włącznie z niesieniem krzyża na każdy dzień, więc niezbyt pociąga.
Ludzie nie chcą czy też nie mogą zrozumieć, że wszystkie ich głody razem wzięte są niczym innym, tylko odbiciem największego głodu, jakim jest głód Boga; że Ten, który jest „chlebem życia” zaspokaja wszystkie głody. „Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.     
Różne są ludzkie głody. Jeden z największych, i podstawowych, to głód chleba. Dał się on we znaki rzeszy, która udała się za Chrystusem za morze Tyberiadzkie i daje się we znaki dzisiejszemu światu. Przecież ponad połowa ludzkości głoduje. Wielu każdego dnia umiera z głodu. Za słabe są kraje Azji, Afryki czy Ameryki Południowej, by walczyć  z głodem przy  różnych kataklizmach i braku odpowiedniej opieki ze strony Państwa. Nie pomogą  rekordowe  dostawy żywności z zewnątrz, bo to wciąż i zawsze za mało. Starania o codzienny chleb są wszędzie. Może większe w krajach kapitalistycznych  niż  w  głodujących.
Tu już nie chodzi o chleb zaspakajający normalny  głód, ale o chęć posiadania. I w miarę zaspokajania głód rośnie. Człowiek nie zadowoli się tylko zaspokojeniem zwykłego głodu. W człowieku odzywa się również głód radości, pokoju,  miłości, mocy i działania, głód trwania i życia, głód wolności i sprawiedliwości, głód prawdy.
Nie sposób  wymienić  wszystkich głodów  nigdy  nie  nasyconego  człowieka  w wielkiej  gamie  jego potrzeb.
Najwięcej dręczy wszystkich głód życia i jego sensu. Żyjemy w tym, a nie w innym świecie i kraju. Wszystkie ludzkie głody zamykają się i streszczają w jednym zasadniczym głodzie –  głód Boga.
„Potrzebujemy Ciebie, tylko Ciebie, nikogo innego. Ty jeden, który nas kochasz, możesz dla wszystkich nas cierpiących mieć litość, jaką mamy dla samych siebie.
Wszyscy Cię potrzebują, nawet ci, którzy o tym nie wiedzą, nieświadomi o wiele bardziej niż świadomi. Zgłodniały szukający chleba łaknie Ciebie; spragniony rozglądający się za wodą – Ciebie pragnie; chory marzy o odzyskaniu zdrowia, ale jego choroba, to brak Ciebie. Kto na tym świecie szuka piękna,… kto myślami tropi prawdę,… wyciąga ramiona do pokoju,… pragnie Ciebie, który jesteś jedynym pokojem serc”. Ten głód jest najbardziej powszechny i największy, szczególnie dziś. Potwierdzają to jednostki i społeczeństwa.  Przecież najwięcej samobójstw jest nie w krajach głodujących, ale w przesyconych:  w Szwecji, Szwajcarii czy w Stanach Zjednoczonych i to pośród ludzi najbogatszych. Najwięcej smutnych, niezadowolonych z życia znajdujemy również wśród osób przesyconych tym życiem, wśród ludzi którzy mają wszystko, oprócz jednegooprócz Boga.
Potwierdzają to poradnie psychiczne i zakłady dla psychicznie chorych.
Jak jeden jest najważniejszy i podstawowy głód, tak również – jest jeden Istotny Pokarm. Tym pokarmem jest Bóg. „Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, poprzez wszystkich i we wszystkich” – mówi święty Paweł. Cudowne nakarmienie rzeszy przez Chrystusa na pustkowiu nie było celem Jego życia, ani „chwytem propagandowym. Najlepszy dowód, że „gdy Jezus poznał, iż mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę”. Cud ten był tylko okazją i środkiem do celu. Był zachętą i pobudką, by ci słuchacze uwierzyli, że tak jak może On nakarmić i zaspokoić ich głód fizyczny, może również jako Bóg zaspokoić ich największy głód duchowy. Cud ten był przygotowaniem, zachętą i zapowiedzią innego, większego cudu – ustanowienia Eucharystii. Ten cud nie mieści się już w ludzkim rozumie czy zmysłach. Do tego trzeba już wiary w nieskończoną miłość. Bo tylko nieskończona Miłość Boża mogła się zdobyć na tego rodzaju cud. Przysłowie perskie mówi: „Jestem zwyczajną ziemią dopóki nie zasadzą we mnie róż”.
Przysłowie to można zastosować do ludzi. Ludzkość wraz ze swą historią, zdobyczami kultury i cywilizacji niewiele by znaczyła, gdyby nie dręczył jej inny, wyższy głód, gdyby obok doczesnych aspiracji nie było duchowych  i  wiecznych.
Zwyczajną glebą (stworzeniem) byłby człowiek, gdyby w sercu i w duszy jego nie był zaszczepiony i umieszczony Bóg.

Szczęść Boże.