05 kwiecień 2009 r. Niedziela Palmowa

 

„Hosanna” 

Moi Drodzy!
Dla normalnych, dobrze wychowanych dzieci jest czymś naturalnym, że kochają swoich rodziców, że ich szanują i widzą w nich wzór do naśladowania. Z czasem większość młodzieży zaczyna upatrywać swój wzór w kimś innym: w nauczycielach, aktorach filmowych, w sportowcach, artystach i politykach. Mogą jej przyświecać jeszcze inne przykłady. Ale we wszystkich wypadkach występuje to samo nastawienie, ta sama gotowość naśladowania obranego wzoru, dostosowania się do niego, podporządkowania się mu. Również u większości dorosłych istnieje skłonność do oddawania czci, do uległości, do posłuszeństwa względem jakiejś osobowości, którą uważa się za wybijającą się ponad innych ludzi. Być może. że dałoby się stworzyć jakiś nowy termin psychologiczny i mówić, że ludzie mają „kompleks uległości”, że ciągle potrzebują kogoś, komu mogliby wołać „Hosanna”.
Niestety, z przykrością trzeba stwierdzić, że ten kompleks bardzo często jest skierowany ku ludziom, którzy nie tylko że nie są godni uznania, ale przeciwnie, należą niejednokrotnie do odrażających zbrodniarzy: takimi było wielu dyktatorów opętanych żądzą władzy, którzy ujarzmiali całe narody, byle zaspokoić swoją własną pychę. Wiemy też, że tego rodzaju typy były nawet otaczane czcią wprost religijną.
Jednakże sama skłonność do oddawania czci jakiemuś władcy i służenia mu jest normalną dyspozycją natury ludzkiej stworzonej przez Boga. Św. Paweł pisze, że wszystko zostało stworzone ze względu na Chrystusa, a więc również i człowiek ze swoją skłonnością podporządkowania się jakiemuś władcy. Chrystus jest tym Królem, w którym człowiek powinien widzieć swojego Władcę.
Chrystus jest wzorem, który nie może przynieść rozczarowania. Tylko On mógł powiedzieć te słowa: ,,Kto z was udowodni Mi grzech”.
On jest władcą, który chce nas podporządkować sobie. Nie po to jednak, by powiększyć swoje panowanie, ale by nam umożliwić zbawienie. Domaga się ofiar z naszej strony, ponieważ On sam siebie złożył za nas w ofierze. Chce, byśmy strzegli Jego przykazań nie pod przymusem i ze strachu, ale z miłości ku Niemu: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje”. On nie wciąga nas w niszczycielskie wojny, nie sprowadza na nas nędzy i śmierci, lecz prowadzi nas ku chwale, wobec której wszystkie cierpienia doczesne stają się lekkie.
Chrystus nie potrzebuje pomników uwieczniających Jego wielkość. Nie potrzebuje kultu jednostki. Nie czeka na parady wojskowe ze śmiercionośną bronią. On nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć. Nie przyszedł, by niszczyć, lecz aby ratować. On sam oświadczył o sobie, że „przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.

Szczęść Boże.