1 marzec 2009 r. I Niedziela Wielkiego Postu

 

Moi Drodzy!

Chrześcijanin wchodzi z dzisiejszą niedzielą w czas Paschy, „przejścia” z grzechu do łaski, ze śmierci do życia. Czas intensywnego przeżywania śmierci Chrystusa, która nas wykupiła, używając tego handlowego terminu, z rąk poprzedniego naszego pana, diabła i grzechu, a oddała w ręce Boga i Jego łaski. Ta wybawiająca śmierć ma być dla nas znakiem, sygnałem do rozpoczęcia ze zdwojoną energią własnego umierania grzechowi.
Pascha, to znaczy przejście,  jak każda wędrówka, jak każde dążenie naprzód, jest też czasem nadziei, liczenia na to, że się dojdzie do celu, że coś „tam” , na .końcu wędrówki jest, „bliskie jest królestwo Boże”.
Od tej nadziei, nie odgrodzi nas już nic, żadne wody potopu,  łuk tęczy oparł się o ziemię i jest znakiem przymierza,  przyjaźni Boga z ludźmi. Łaska Boga spływa po nim tak bogata i różnorodna, jak barwy tęczy.
Czy potrzebne jest dziś to podkreślanie nadziei?  Chyba tak. Na początku każdego przedsięwzięcia, każdej podróży myślimy o jej celowości, możliwościach dotarcia do celu. Taternik, czy samotny żeglarz wyruszający na pokonanie nawet najbardziej ryzykownego przejścia, ma nadzieję, oblicza szansę, choćby nawet jeszcze tym przejściem nikt przed nim nie przeszedł. My ruszamy dziś z większym procentem pewności, na trudnych przejściach jesteśmy „drugimi na linie”, przed nami już ten odcinek pokonał „pierwszy”, Chrystus. On poszedł pierwszy „umarł za grzechy… aby was do Boga przeprowadzić” powie św. Piotr. Jeżeli nawet odpadniemy od ściany, obsuniemy się w przepaść, trochę się poobijamy, On utrzyma nas na linie i po przyjacielsku pomoże na nowo zaatakować. Przejście. On zna wszystkie trudności „żył (na pustyni) wśród zwierząt”, i  nie uległ żadnej próbie zaaranżowanej przez Przeciwnika.
Są ludzie, nasi bracia, których świadomość pójścia z kimś lub tym więcej, za kimś denerwuje, jeszcze stale myślą, że żadna siła ich nie pokona, ale coraz mniej tych pewnych siebie. I sytuacja polityczna i ekonomiczna uczą nas, że potrzebne są sojusze, pomoce. A ilu wśród nas takich kalek, że absolutnie bez pomocy innych nie damy rady, ilu wśród nas tych, którzy bardzo daleko odeszli od swojej pierwszej Paschy, chrztu św. I może już od pewnego czasu chcemy wrócić, zacząć nową Paschę, a boimy się, zwlekamy. Liczymy stale na tę „cierpliwość Bożą”, która „oczekiwała” i dziś „ratuje nas we chrzcie św. i przez prośbę o dobre sumienie” w sakramencie pokuty. Cierpliwość Boga nie wyczerpie się,  mamy to zapewnienie, ale możemy nie wygrać walki z czasem, możemy zesztywnieć w naszym kalectwie. Dlatego ćwiczenia rehabilitacyjne trzeba zaczynać od razu, jak to tylko możliwe. Dziś już nawet ze stołu operacyjnego każą schodzić o własnych siłach. „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawróćcie się i wierzcie w Ewangelię”.
Najlepiej zacząć od zaraz: sakrament pokuty, pełne uczestniczenie we Mszy św., inne pomoce religijne, cała atmosfera czasu współumierania z Chrystusem, pomoże głębiej przeżywać własną Paschę.
Żeby czas 40 dniowego „Przygotowania” nie był tylko nerwowym czekaniem na jeden moment, odbytej w tłoku i pośpiechu spowiedzi wielkanocnej, która prawdopodobnie w końcu nie będzie prawdziwym przejściem, ze śmierci do pełnego życia w Zmartwychwstaniu
.

Szczęść Boże.