2 listopad 2008 r. Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych.

 

„A  dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka”

Moi Drodzy!

Wszyscy umrzemy.
Czy chcemy czy nie chcemy, czy się nam to podoba czy nie, czy wierzymy w to czy nie wierzymy – umrzemy wszyscy. „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd”
I jawi się nam śmierć przed oczyma w różnej postaci. Raz jako kościotrup wiodący w swym żałobnym orszaku królów i nędzarzy, starców i dzieci, zdrowych i chorych; to znowu jako anioł smutny, lecz dobrotliwy, prowadzący za sobą wszystkich znękanych życiem na miejsce wiecznego spoczynku. Istnieje też śmierć pełna grozy i lęku jawi się ona na polach bitew, czyha na drogach, w obozach, na morzu w powietrzu. Istnieje śmierć opromieniona sławą i blaskiem bohaterstwa, zwycięska i radosna, jak i haniebna. Istnieje śmierć szczęśliwa, nieszczęśliwa…
W kościele pobenedyktyńskim na Świętym Krzyżu, w Polsce, pod kaplicą św. Krzyża znajduje się krypta, a w niej kilka trumien. Na środku duża, oszklona trumna, w której można dostrzec postać zmarłego. Widać ślady bogatego stroju magnackiego. Nad trumną napis: Jarema, postrach Kozaków, wódz i książę Wiśniowiecki – Ojciec Michała, króla Polski”.
Na prawo, pod ścianą, druga trumna, a w niej postać z pochyloną głową w bok. Czytamy napis : „Wojewoda lubelski Mikołaj Oleśnicki”. Obok niego leży „Zofia z Lubomirskich Oleśnicka”. Dalej, maleńka trumna z napisem: „Dziecko”. Po przeciwnej stronie samotna trumna z napisem: „Zakonnik”. Dziwna  równość i demokracja !  Mimo  woli cisną  się  słowa na usta: „O Jahwe,  czym jest człowiek ?” .  „Czy jest ktoś, by żył, a nie zaznał śmierci ?”. Umrzemy  wszyscy.”   Nie wiemy tylko kiedy i jak.
„Nie umrę cały”(Non omnis moriar)
„Nie umrę cały, pomnik trwalszy niż wzniosłem!” – pisał kiedyś Horacy.
„Chcecie mnie pochować ? – mówił Sokrates do swoich katów, owszem, ciało moje możecie pogrzebać. […] Ale mnie – nigdy !”
O swej nieśmiertelności i o przyszłym życiu przekonani byli starożytni poganie. Wierzyli w „Hades” Grecy starożytni. Babilończycy wozili na łodziach swych zmarłych „na drugi brzeg”, a Egipcjanie, Rzymianie i inne ludy budowały piramidy, grobowce czy kurhany tym, którzy przeszli do innego życia. Nawet dzisiejsi ateiści pragną się uwiecznić w pamięci potomnych przez nazwy ulic, pomniki czy pisma…
Chcemy wszyscy żyć wiecznie. Nie chcemy się pogodzić ze śmiercią, robimy więc niemal wszystko, by przedłużyć to ziemskie życie sobie i innym. To pragnienie jest nam wrodzone, naturalne i silne.
Na to naturalne pragnienie odpowiedział nam Bóg sam i zapewnił nas o nieśmiertelności Syn Boży: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki”.  Chrystus sprawił, że śmierć cielesna stała się wstępem do prawdziwego życia.
To, co my nazywamy życiem, jest właściwie cieniem życia, próbą i rodzeniem się do prawdziwego życia w przyszłości. Bo czy można nazwać życiem te kilka czy kilkadziesiąt lat pobytu na ziemi? Czy Bóg miałby powoływać nas do bytu po to, by pierwszy krzyk z naszej piersi miał być zapowiedzią ostatniego? Przecież „dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka, uczynił go obrazem swej własnej wieczności.
Zatem życie nasze nie kończy się w grobie,  za murem cmentarnym. A więc   „Nie bój się wyroku śmierci” (Syr. 41,2-3).
„Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga”.
Ze śmiercią fizyczną kończy się życie biologiczne, ale nie duchowe. Śmierć cielesna zatwierdza to, co łączyło się z naszą wolą i wyborem w tym doczesnym życiu. Życie duchowe wkracza w nowy etap, dzięki Chrystusowi i złączeniu się z Nim. „Każdy, kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki”. Śmierć cielesna w łączności z Chrystusem, to punkt kulminacyjny naszej ofiary składanej Bogu wraz z Chrystusem. To zapowiedź zmartwychwstania z Nim i wniebowstąpienia.
By jednak śmierć ciała była wstępem do prawdziwego i pełnego życia z Chrystusem, do szczęśliwej wieczności, musimy być odpowiednio do niej przygotowani. Wyraźnie o tym mówi Zbawiciel w dzisiejszej Ewangelii: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi oczekujących swego pana. […] Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających gdy nadejdzie”. Bowiem życia w niebie się nie wygrywa. Nie wygrywa się też szczęśliwej śmierci. Bo „jakie życie – taka śmierć; jaka śmierć – taka wieczność”.
Na niebo i życie wieczne trzeba sobie zasłużyć. Raz się żyje i raz tylko umiera. Ale właśnie dlatego, że „raz się żyje” – nie wolno nam życia tu na ziemi zmarnować, nie wolno stracić okazji do czynienia dobrze.
Szczęść Boże.