28 wrzesień 2008 r. XXVI Niedziela Zwykła

   

Moi Drodzy!

Słowa a czyny.

Człowiek, który nie dotrzymuje słowa, nie ma dobrej reputacji. Kto raz skłamie, kto raz nie dotrzyma słowa temu się już nie dowierza. Mówi się, że człowiek jest niesłowny.
Problem ten na płaszczyźnie religijnej porusza przypowieść o dwóch synach.
Przeciwstawieni są w niej dwaj synowie, podobnie jak w przypowieści o synu marnotrawnym. Obydwaj otrzymali polecenie, aby szli do pracy w winnicy ojca. Pierwszy wyraził gotowość słowami: „Idę, Panie”. Faktycznie  jednak  nie poszedł. Drugi  na  początku się  wahał.   „Później  się jednak opamiętał i poszedł”. Tylko ten drugi wypełnił wolę Ojca.
Chrystus przeciwstawia tu mowę, słowo, deklarację – czynowi, przez który pełni się wola Ojca. Decydującą sprawą są nie piękne słowa, uroczyste deklaracje, ale konkretne czyny. Woli Ojca nie wystarczy tylko przytakiwać, lecz trzeba ją czynić.
Sam Jezus wyjaśnia sens religijny tej przypowieści. Odnosi ją do swoich przeciwników – faryzeuszów. W drodze do królestwa uprzedzą ich celnicy i  nierządnice, ludzie najbardziej pogardzani przez Żydów, ludzie z poza marginesów społecznych. Dlaczego?
Oni bowiem nie ograniczyli się tylko do słuchania i mówienia słów, lecz zdobyli się na czyny:  uwierzyli Janowi wzywającemu do pokuty i nawrócili się. Nawracali się również na słowa Chrystusa. Lewi na jedno słowo Jezusa opuścił wszystko. Grzesznica w domu Szymona faryzeusza „płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy wycierać”.
Inna była  postawa  wobec  Jezusa faryzeuszów. Oni widzieli i  słyszeli, ale nie wypełniali. Jednym z głównych zarzutów, jakie Chrystus stawiał faryzeuszom było to, że „mówili, a nie czynili”.
Chrześcijaństwo nie jest religią pięknych słów, lecz pięknych czynów. Na sądzie ostatecznym Chrystus zapyta nas o czyny miłości i dobroci. Od nich będzie uzależniony nasz ostateczny los. Największym wrogiem prawdziwej pobożności jest sprowadzanie jej do pięknych słówek bez pokrycia w czynach.
Wszyscy jesteśmy synami Ojca. Codziennie mówimy „Ojcze nasz” i deklarujemy pełnić wolę Ojca: „Bądź wola Twoja”. Czy to są tylko puste słowa i deklaracje, czy idą za nimi czyny?
Bóg nie kieruje się pozorami, przed Nim trudno błyszczeć sztuczną biżuterią . trzeba się zdobywać na autentyzm. Każdy z nas stoi przed koniecznością podjęcia decyzji, przed koniecznością wyboru.
Tej ciągłej możliwości zmiany swojej postawy wobec Boga daje wyraz prorok Ezechiel, gdy mówi: ” jeśli niezborny odstąpi od niezborności, której się oddawał i postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją przy życiu. Zastanowił się i odwrócił od wszystkich swoich grzechów, które popełniał i dlatego na pewno żyć będzie, a nie umrze”.
Był w naszym życiu dzień, gdy ktoś wypowiedział Bogu w naszym imieniu – TAK
. Powtórzmy to osobiście Bogu. On pragnie, żeby Go przyjąć. On chce pełnego miejsca w człowieku, we mnie i w moim działaniu. Panie pomóż mi powiedzieć -Tak.

Szczęść Boże.