07 wrzesień 2008 r. XXIII Niedziela Zwykła

Moi Drodzy!

Zaskakuje nas treść pierwszego czytania dzisiejszej liturgii słowa, zaskakuje bezwzględność i surowość, z jaką Bóg zwraca się do proroka Ezechiela. Przede wszystkim zaskakuje jednak sankcja, jaką Bóg obciąża słowa: „Ciebie o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża dla pokoleń izraelskich po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich w moim imieniu”.
Przed Ezechielem stoi trudne zadanie: ma być głosem Boga dla tych wszystkich, którzy odchodzą od Niego; ma przestrzegać, aby nie brać na siebie odpowiedzialności za śmierć niezbożnego.
Równie zaskakująca, chociaż już nieco złagodzona i stonowana, wydaje się treść wypowiedzi Chrystusa, którą słyszeliśmy w ewangelii  Mateusza. Treść słów Chrystusa łagodzi mocno kontekst, w jakim zostały one wypowiedziane: w sumie więc będzie to braterskie upomnienie w świetle obowiązku przebaczenia wykroczeń naszych braci.
Drugie czytanie, z listu Apostoła Pawła do gminy chrześcijan w Rzymie, jest klamrą łączącą oba teksty: tzn. proroka Ezechiela, z okresu niewoli babilońskiej i ten, ponad sześć wieków późniejszy, z ewangelii Mateusza. To zadanie drugiego czytania, jako łącznika obu tekstów wynika nie tylko z racji jego umiejscowienia w liturgii słowa, ale przede wszystkim z jego treści. Apostoł narodów proponuje Miłość jako rozwiązanie wszelkich drażliwych, tych z ostrza noża, spraw i konfliktów między ludźmi. „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnia Prawo. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa”.
Wszystkie te słowa zostały wypowiedziane, zapisane i zrozumiane kilkanaście, czy nawet więcej wieków temu. Spróbujmy teraz odczytać, co tymi samymi słowami, skierowanymi do nas, do mnie i do ciebie, ludzi dwudziestego pierwszego wieku, chce Bóg powiedzieć. Spróbujmy je odświeżyć, zaktualizować i uznać, mimo politury naszych czasów, za Boże słowa do nas skierowane.
Jest rzeczą oczywistą, że każdy z nas żyje w otoczeniu ludzi. Właśnie od układu stosunków z najbliższym otoczeniem zależy nasze samopoczucie dobre lub złe, nasz pesymizm lub optymizm, dynamizm lub ospałość, wesołość lub przygnębienie, całe życie udane lub nie.
Te stosunki z otoczeniem zawierają nierzadko dużą  dawkę jadu. Trują nas zatargi z rodzicami lub dziećmi, z sympatią lub współmałżonkiem, ze współlokatorem w domu lub z kolegą w miejscu pracy.
Zdaniem lekarzy około 85 procent ludzi cierpi na nerwicę, a typowym jej źródłem są wszelkiego rodzaju konflikty. Nieporozumieniom rodzinnym należy przypisać 51 procent samobójstw dorosłych i około 70 procent samobójstw dzieci.
W sumie straszny i przerażający bilans. Bilans wykazujący, jakie wielkie jest manko w miłości, jak wielka jest superata w nienawiści. Nie są frazesem słowa piosenki Ojca Duala:  „Kochających brak serc, kochających brak serc… Więc słuszny gniew się budzi w sercu, które kocha. Więc słuszny gniew się budzi, gniew dobrego Boga”.
Bóg jednak „słabo” się gniewa, On właśnie nie potrafi się gniewać. On przychodzi tam, gdzie miłość służy do rozwiązania konfliktów. On przychodzi w Osobie Chrystusa, który zapewnia, że: „Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś proszą to wszystkiego użyczy im Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj lub trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.
Bracia! Pan nasz, Chrystus, jest wśród nas. Prośmy więc Pana: „Naucz nas żyć Twoim życiem, Panie, naucz, że Drogą jesteś właśnie Ty, naucz, że Prawdy w Tobie trzeba szukać, bo Drogą, Prawdą, Życiem jesteś Ty”.

Szczęść Boże.