31 sierpień 2008 r. XXII Niedziela Zwykła

Moi Drodzy!

W czytaniach liturgicznych usłyszeliśmy zachętę św. Pawła: „… przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać jaka jest wola Boża”. Słabość człowieka polega między innymi na tym, że przy całej swojej dobrej woli może w pewnej chwili nie rozeznać poprawnie woli Bożej i w wydarzeniach życia nie dostrzec właściwej myśli Bożej, tak w stosunku do siebie jak i do drugich. Spojrzenie człowieka na Boga było, jest i będzie zawsze przebiegać drogą pośrednią. Pryzmat natury ludzkiej i wszystkiego co ona ze sobą wiąże, dokonuje załamania. Nie ma zresztą w tym stwierdzeniu niczego odkrywczego. To już prorok Izajasz uświadamiał, że myśli i drogi człowiecze są inne, niż myśli i drogi boże.
Piotr miał przykrą okazję, aby się o tym przekonać. Nawet trudno mu się dziwić. Trochę wcześniej Pan z entuzjazmem przyjął jego wyznanie, zaaprobował je. Jest więc Mesjaszem, Synem Bożym. Teraz mówi, „że musi iść do Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Zestawienie obydwu sytuacji naprawdę mogło postawić Piotra w kłopotliwej sytuacji. Działa zresztą w jak najlepszej wierze. To była dla Piotra kolejna próba. Najpierw „wieniec laurowy”: Ty jesteś Opoka, a teraz: „Zejdź mi z oczu, szatanie! Jesteś mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym co ludzkie”. Przyjdą jeszcze następne … a każda z tych prób będzie stanowić szansę zbliżenia się do Boga lub odchodzenia od Niego. Tak przeżywał Piotr swoją przyjaźń z Bogiem i  przynajmniej w pewnym sensie, podobne tory wyznacza każdemu człowiekowi wiara i przyjęcie Boga.
Każda sytuacja życiowa stawia człowieka w roli wybierającego. Istotne jest,  jak uczy św. Paweł we fragmencie listu do Rzymian: „rozpoznać jaka jest wola Boża; co jest dobre co Bogu przyjemne i co doskonałe”.
Wola Boża, której początkowo nie umiał zrozumieć Piotr, jest dosyć prosto określona i zdecydowana: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i Mnie naśladuje…” Trudno uzupełnić czy tłumaczyć to podstawowe wymaganie Chrystusa.
Słowo „krzyż” nie musi koniecznie oznaczać dwu skrzyżowanych belek.   Słowo „krzyż” może mieć tak dużo znaczeń, jak dużo jest ludzi idących śladami Pana. Każde niepowtarzalne, wyjątkowe, ważne.
Wiara w Boga, to wiara „krzyża”, przed którym trudno uciec. Doświadczył tego prorok Jeremiasz. Chciał uciec i zauważył: ” Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem”.
Gdy przyszedł Chrystus doświadczali inni: Piotr, Paweł i miliony tych, którzy tracąc życie, znaleźli życie Chrystusa.
Święty Paweł apostoł prosi swych chrześcijan rzymskich:  Proszę was, bracia, abyście dali ciała swoje na ofiarę, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Życie więc chrześcijanina jest ciągłym składaniem ofiary Bogu z siebie. Jest ono ciągłą liturgią ofiarną, która dokonuje się poprzez cierpienie.
To jest walor cierpienia. To jest jego tajemnica.

Szczęść Boże.