10 sierpień 2008 r. XIX NIEDZIELA ZWYKŁA

Moi Drodzy!

Eliasz i Piotr, „bohaterowie” dzisiejszych opisów biblijnych, zdają się być różni od siebie. Tymczasem uwidaczniają się dość wielkie podobieństwa w ich osobowościach. Jeden i drugi żarliwie gorliwy w sprawie Bożej. Jeden i drugi stanął wobec pokusy przeciw wierze. Jeden i drugi doznał napomnienia Bożego. Jeden i drugi ujrzał przechodzącego Boga.
Eliasz. Człowiek zrozpaczony. Czuje się osamotniony, osaczony, zwyciężony. Aż Bóg musi interweniować i wesprzeć go. Dzięki tej interwencji zdobył się na siły i udał się na górę Horeb. Tu spotkał Boga. Dziwne to spotkanie. Hagiograf pisze: „A oto Jahwe przechodził”. Dziwne to przechodzenie: zerwała się tak gwałtowna wichura, że aż góry i skały poczęły się rozpadać, a potem ziemia zaczęła drżeć, pojawił się ogień, a na końcu dopiero powiał łagodny wiatr. Zjawiska te, autor biblijny wyraźnie to podkreśla, nie były Bogiem, lecz świadczyły o Jego obecności. Obecności pełnej mocy, silniejszej nad wszystkie potęgi. Prorok bowiem miał się uspokoić i jeszcze raz usłyszeć Boga, i jeszcze dużo było do zrobienia i jeszcze wielu było wyznawców Boga, choć Eliaszowi zdało się, że pozostał sam. Pan wydobył Eliasza z jego niewiary…
Piotr. Ten jest w lepszej sytuacji. Jest wprawdzie noc, która się kończy, jest wiatr przeciwny, utrudniający płynięcie, ale jest też radosna pamięć o wczoraj dopiero dokonanym rozmnożeniu chleba. I nagle Piotr i jego współtowarzysze dostrzegają, że On idzie. Spokojny, widoczny z daleka, podobny raczej do zjawy. Za zjawę też wzięli Go apostołowie. Skoro jednak uspokoił ich, skoro powiedział, że to On jest, Piotr bez większego namysłu, choć z pozwoleniem Chrystusa, wyskoczył z łodzi i począł biec po wodzie. Pomyśleć… Ile wiary okazał. Biec po wodzie jak po twardym gruncie… A jednak przyszła pokusa. W formie niedostrzegalnej. Piotr „oprzytomniał”, bo dojrzał ruch fal i doszło do głosu codzienne doświadczenie… On na powierzchni wody kryjącej głębinę?… Zanim zdążył uświadomić sobie końcowy wniosek, już tonął. Pan ujął go za rękę ze słowami wyrzutu: Czegoś zwątpił, człowieku małej wiary?  A przecież tyle tej wiary okazał…
Fragment listu do Rzymian nie jest poza tematem, choć można by tak twierdzić. Apostoł Paweł spogląda na naród wybrany, na swych współziomków i współwyznawców. W sercu swym odczuwa wielki smutek i nieprzerwany ból. Przecież oni wszyscy zawierzyli Bogu. Przyszła jednak na nich pokusa przeciw wierze. Właśnie Pan przechodził przez ziemię jako Jezus z Nazaretu. Przechodził, ale Go nie poznali, zwątpili o Nim zupełnie. A przecież to są ci, do których należą tak rozliczne i bogate przywileje: synostwo Boże, przymierza, obietnice…
Każdy człowiek w każdej sytuacji życiowej, na każdym poziomie życia religijnego doznaje pokusy, atakującej wiarę. Czai się zwątpienie tak często umotywowane długoletnim doświadczeniem, trzeźwością, zdrowym rozsądkiem, dobrym rozeznaniem sytuacji. Trzeba uwzględnić i wkalkulować przechodzącego Boga przez moją historię życia, przez dziejące się wydarzenia moich czasów…
Im bardziej nachodzi na mnie zwątpienie, muszę tym więcej się rozglądać, by nie przeoczyć Przechodzącego.

Szczęść Boże.