Idę, aby go obudzić.Moi Drodzy!
Prorok Ezechiel przebywa na wygnaniu nad brzegami Kebaru. Patrzy na rozciągające się przed nim równiny babilońskie, które stały się jednym wielkim cmentarzyskiem kości jego deportowanych rodaków. W proroczej wizji wypowiada zapowiedź Jahwe: „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój i wiodę was do kraju Izraela”.
Chodzi o powrót z niewoli, odnowę narodową i społeczną, nową solidarność Ludu Bożego… Dokona się to dzięki Duchowi, którego Jahwe tchnie w lud swój, „byście żyli”.
Takim wołaniem o Ducha życia i zmartwychwstania jest psalm 129: „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, Panie, wysłuchaj głosu mego!…”. Wraz z Izraelem w niewoli wołamy i my z głębokości naszych grobów, śmierci, beznadziei, rozpaczy, grzechów, cierpienia, zniechęcenia, przeciętności, słabości…
Wołamy o „Ducha Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych”. Albowiem jeżeli otworzymy się na Jego Ducha, „to Ten, co wskrzesił Chrystusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha”. Ale Duch Boży nie zdoła obdarzyć nas życiem po śmierci, jeśli już dzisiaj nie żyjemy według Niego. „Żyć według ciała” znaczy samemu sobie wystarczać i samemu się zabawiać, jak Adam i obserwanci prawa kanonicznego w judaizmie. „Żyć według „ducha” to ujrzeć w sobie pustkę i otworzyć się na dar, na życie, na niespodziankę… To już dzisiaj z martwych powstać.
To „dzisiaj” podkreśla mocno Jezus. Kiedy mówi Marcie: „brat twój zmartwychwstanie”, rozumie on tę obietnicę w sensie czysto eschatologicznym: „wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”. Jezus wtedy koryguje: „Ja j e s t e m zmartwychwstaniem i życiem”. Jestem już teraz, dzisiaj, nie dopiero po śmierci człowieka. Dla każdego, kto we mnie wierzy, kto mi się oddał i kto mnie przyjął, jestem tu, na ziemi i po śmierci życiem i zmartwychwstaniem… „Wierzysz w to?”.
Aby ta piękna teoria stała się rzeczywistością, Jezus wyrusza ku Jerozolimie: „Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić”. Idzie na śmierć, aby i mnie, którego kocha nie mniej niż Łazarza, obudzić, obdarzyć życiem. Chodzi o śmierć, nie ma wątpliwości: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć” – stwierdza z desperacją i nie bez czarnego humoru Tomasz. Ta śmierć zresztą wychodzi Jezusowi naprzeciw w osobie zmarłego przyjaciela. I już przy jego grobie ogłosi Jezus słowem i czynem zwycięstwo nad swoją śmiercią – i naszą. Zwycięstwo, którego zakosztujemy nie tylko przy naszej śmierci: już dzisiaj kosztujemy „jak słodki jest Pan”.
Ale by stał się On naszym „zmartwychwstaniem i życiem”, musimy z Nim wkroczyć do Jerozolimy, z Nim współcierpieć, z Nim współumrzeć. Dlatego obchodzimy ten Wielki Post, wkraczamy w okres Męki Pańskiej, przeżywamy doroczne przygotowanie paschalne, które staje się dla nas Paschą już teraz, w tym momencie, kiedy Panu uwierzymy, kiedy jednamy się z Nim i ludźmi w sakramencie pojednania, kiedy karmimy się i poimy Jego Ciałem i Krwią, kiedy dzielimy się z innymi Jego miłością…
„Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”. Uwierzmy, że nie ma takiego grobu, takiego grzechu, takiego dna, takiego stanu, z którego nie podźwignęłaby nas moc i miłość Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana, Przyjaciela człowieka. Wielkanoc jest dla każdego. Także dla mnie.Szczęść Boże.