02.12.2007 r. I Niedziela Adwentu.

    

Zapowiedziany Król.

Moi Drodzy!

Kiedy w roku 1759 ukazała się po raz pierwszy na niebie kometa Halleya, strach padł na mieszkańców wielu krajów. Szereg ludzi opuszczało pracę, domy, urządzano procesje przebłagalne, a nawet niektórzy umierali ze strachu, spodziewając się bliskiego końca świata. Tak było i w roku 1835 czy w 1910. Pojawiali się wtedy różni wróżbici i spekulanci. Nie brak było również sprzedawców pigułek ,,antykometycznych”. Co dziwniejsze, ukazanie się tej komety zapowiedziane było przez wspomnianego astronoma Halleya kilkadziesiąt lat przedtem.

Lecz nie o komecie czy o końcu świata pragnę mówić. Chcę mówić o zapowiedzianym Panu i Władcy świata, o Mesjaszu i Królu – o Chrystusie. To bowiem Jedyny zapowiedziany Władca

Historia ludzkości zna wiele imion królów i władców, twórców religii i rzekomych wysłańców Boga, filozofów i wielkich postaci. Wystarczy wspomnieć Buddę czy Konfucjusza, Laotse czy Mahometa, Platona czy Arystotelesa, Aleksandra Wielkiego czy Napoleona. Nie mamy jednak nigdzie przepowiedni o ich przyjściu na świat, o czasie ich narodzenia, o życiu i śmierci. Jedynie Chrystus był zapowiedziany. Zapowiedziany przez wielu proroków, a nawet pogan. Przepowiadano Jego narodzenie, życie, dzieło, śmierć.

Wystarczy otworzyć księgę proroka Izajasza, aby się o tym przekonać. „Oto panna pocznie i porodzi syna i nazwie go imieniem Emanuel. Do niego ludy przyjdą z modlitwą i sławne będzie miejsce jego spoczynku” (Iz 11,10). Będzie On „wzgardzony i odepchnięty przez ludzi” i „jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, […] za grzechy mego ludu został zbity na śmierć, […] on był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy” (Iz 53).

Zapowiadali Go i poganie: Grecy i Rzymianie, Chińczycy i mieszkańcy Wschodu. Tacyt na przykład pisze, iż „ludzie trzymali się uparcie wiary w dawne przepowiednie, że na wschodzie największa potęga i z Judei przyjdzie nauczyciel i Pan świata”. „Przybywaj ! – wołał rzymski poeta Wirgiliusz – oto świat na twój widok chwieje się w posadach, […] wszystko drży z radości na widok nowej ery, która się otwiera”. Zapowiadali Go również Chińczycy, mówiąc o ukazaniu się wielkiego świętego i światłości na południowy zachód od Chin.

Był On nie tylko zapowiadany, ale i. Jedyny oczekiwany Władca

Nikt nigdy nie czekał na Platona czy Sokratesa, na Buddę czy Mahometa. A Chrystusa oczekiwali wszyscy : dobrzy i źli, Żydzi i poganie. Oczekiwał Go naród wybrany z patriarchami i królami, z sędziami i prorokami na czele. „Niebiosa, wysączcie z góry sprawiedliwość i niech obłoki z deszczem ją wyleją! Niechajże ziemia się otworzy, niechaj zbawienie wyda owoc i razem wzejdzie sprawiedliwość” (Iz 45,8). A psalmista raz po raz woła : „Wejrzyj na mnie i zmiłuj się nade mną, bo samotny jestem i nieszczęśliwy” (Ps 25,16). „Boże, wybaw Izraela ze wszystkich jego ucisków” (Ps 25,22).

Oczekiwali Go poganie, a tęsknotę swą zamykali w mitach o Prometeuszu czy Syzyfie, w micie Pandory i wielu innych. Oczekiwali Go jako Zbawcy.

I dziś Go oczekują miliony. Jedni świadomie, a inni nieświadomie. Różni na różny sposób. Oczekiwanie i tęsknota – to nić przewodnia Starego Testamentu. To również nić przewodnia Nowego Testamentu i całych dziejów ludzkich. Ostatnie słowa Objawienia św. Jana Apostoła – to „Maran Atha – Przyjdź, Panie Jezu” [Pan przychodzi](Ap 22,20).

Adwent, który przeżywamy co roku, to również czas tęsknoty i oczekiwania. Całe nasze życie jest tęsknotą i oczekiwaniem. Składa się zresztą z wielu oczekiwań i tęsknot. Religia nasza chrześcijańska też jest religią tęsknoty i oczekiwania – na spotkanie się z Chrystusem.

Bądźmy gotowi na przyjęcie Go.

Gotowość w wielu dziedzinach jest dziś nieodzowna. W stanie nieustannego pogotowia na wypadek ewentualnej wojny czy inwazji są dziś państwa i mocarstwa ze swoimi bazami i wyrzutniami, samolotami i pociskami międzykontynentalnymi…

W stanie gotowości muszą być szpitale i pogotowia ratunkowe, lekarze i straż pożarna, policja i wojsko, urzędnicy i cywile. W przeciwnym bowiem razie może być klęska, przegrana, katastrofa i śmierć…

W stanie gotowości duchowej powinniśmy być wszyscy. Bo też nie wiemy dnia ani godziny. „Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. A przyjdzie już nie jako dziecię w żłóbku, jak kiedyś, gdy „świat Go nie poznał […] a swoi Go nie przyjęli” (J 1,10-11). Ale przyjdzie jako Sędzia najwyższy i wtedy każdy musi Go poznać czy chce czy nie chce, czy mu się będzie podobać to czy nie.

Słusznie więc upomina św. Paweł: „Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas”. Z każdym rokiem, dniem, godziną – jesteśmy bliżej śmierci. Trzeba więc przyoblec się w Pana Jezusa Chrystusa, by nie rozminąć się z Nim w czasie tego spotkania i w życiu. „Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła. Żyjmy przyzwoicie”… i przyobleczmy się w Pana Jezusa Chrystusa, w Jego łaskę i miłość, w Jego prawdę i dobro.

Szczęść Boże.