23.09.2007 r. XXV Niedziela Zwykła.

  
„Pan pochwalił nieuczciwego rządcę”.

Moi Drodzy!
Kto to jest ten „pan”, który pochwala nieuczciwe postępowanie ? Głębsza analiza tekstu wskazuje, że ten „pan”, to Jezus. Jezus? Ten Jezus, tak wyczulony na sprawiedliwość i uczciwość człowieka, tak bezwzględnie piętnujący kłamstwo i krzywdę wyrządzoną drugiemu.
Spróbujmy nieco dokładniej spojrzeć na tekst Łukaszowej opowieści i prawidłowo ją zrozumieć. Powiedziano w niej tak: „Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił” (Łk 16, 8). Rządca, trwoniący majętność swego pana, a na końcu fałszujący jeszcze zapisy dłużników, pochwalony zostaje nie za swoją nieuczciwość i nie za oszustwa, których się dopuścił. Jezus chwali go za spryt, za przedsiębiorczość, za nie tracenie głowy w trudnej sytuacji. Chwali u złego człowieka te rzadkie cechy charakteru, które właściwie użyte, mogły włodarzowi zapewnić stanowisko, poważanie u ludzi, przyszłość. Jezus nie uważa za potrzebne oceniać moralnie postępowanie oszusta. Nikt nie ma wątpliwości, że popełnione przez niego czyny są złe. Jezus chce tylko powiedzieć: patrzcie, jak ludzie umieją sobie radzić, kiedy bieda zacznie się im dobierać do skóry. Patrzcie, jak pomysłowi są źli, w ratowaniu swoich pozycji. Powie to zresztą za chwilę zupełnie wyraźnie, wyciągając jakby wniosek z własnej przypowieści: „Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości” (Łk 16, 8). Jest w tym stwierdzeniu smutek kogoś, kto swoich „sprawiedliwych” zna dobrze i którego boli ich niedbalstwo, niezaradność i nie przejmowanie się tym, co w każdej chwili może im zagrozić.
Przypowieść Jezusa dopełnia szereg pouczeń, które odsłaniają nam następującą naukę: Włodarzem, któremu polecono administrować cudze dobra, jest każdy z nas. Słowo „moje”, którym tak często się posługujemy, jest wielkim złudzeniem. To bowiem, co zdajemy się posiadać, nie jest naszą własnością. Jest własnością Boga. Wcześniej czy później trzeba będzie tę Bożą własność oddać i przed Bogiem rozliczyć. Święty Paweł przypomina nam: „Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy z niego wynieść” (1 Tm 6, 7). Ani nie przypuszczamy, jak szybko przyjdzie niejednemu usłyszeć słowa wielkiego Gospodarza. „Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą”. Czy wówczas znajdziemy jeszcze czas, by uporządkować sprawy i rachunki? Włodarz z dzisiejszej ewangelii, zagrożony koniecznością odejścia z posady, sięga do metod niegodziwych, by zabezpieczyć własną przyszłość. Wkupuje się w laskę wierzycieli swojego pana, polecając im sfałszowanie zapisów dłużnych. Rok, dwa, wyżyje za to z ich łaski. Potem zacznie ich szantażować i znowu będzie świeży grosz. Jezus nie chwali metod sprytnego oszusta. Chwali jego zaradność. Ileż trudu, czasu, pomysłowości i ryzyka wkładają ludzie tego świata, by zdobyć lub zachować pieniądz, stanowisko, pozycję społeczną, zdrowie, wyższą stopę życiową, zabezpieczenie starości! Wielu nie pyta przy tym o etyczność środków: uczciwe czy nie uczciwe. Byle były skuteczne.
A my co robimy? Ukazano nam przecież i obiecano większe dobra niż te, które kuszą „synów tego świata”. Wydawać by się mogło, że dołożymy wszelkich starań, aby je zdobyć. A tymczasem? Iluż chrześ­cijan żyje w uzasadnionej wątpliwości, jak wypadnie ich ostateczny obrachunek z Panem i gdy wszystko się skończy, czy przyjmą ich do wiecznych przybytków. Bo roztrwonili majątek, który im zwierzył niebieski Gospodarz, bo nałajdaczyli w życiu sporo, bo służyli nie Bogu, ale mamonie. Są więc w krytycznej sytuacji, zagrażającej ich wiecznemu zbawieniu. Ale nie robią nic, by zabezpieczyć swoją przyszłość. „Jakoś to będzie”. Tak nie postępują ludzie rozsądni, gdy chodzi o doczesne interesy. Z zasadą „jakoś to będzie” poszliby z torbą.
Niesprawiedliwy, ale bystry i zaradny włodarz z dzisiejszej ewangelii, zdaje się wołać do każdego z nas: „Człowieku! Nie siedź z założonymi rękami! Nie czekaj na mannę z nieba! Rusz się wreszcie i rób coś!”.
Ale co trzeba robić? Od zarządcy czy szafarza żąda się przede wszystkim tego, żeby był wierny – napisze Paweł do Koryntian. Uczciwość w zarządzaniu tym „niewiele”, które człowiek otrzymał na ziemi, jest dobrą zapowiedzią. Można mu będzie powierzyć kiedyś dobra większe i nie przemijające. W tym sensie mówi Jezus dzisiaj, że kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny. Kto w zarządzaniu cudzym dobrem okazał się uczciwy, ten zasługuje, by wszedł w posiadanie własnego wielkiego majątku. Jeżeli w administrowaniu niebezpieczną mamoną zachowaliśmy czyste ręce, możemy mieć nadzieję, że Pan da nam kiedyś prawdziwe dobra.
Zarzuca się czasem chrześcijaństwu, że lekceważy sprawy ziemi, że dla zdobycia wiecznych wartości każe się wyrzec posiadania pieniądza, a już szczególnie bogactwa. Odczytana przed chwilą przypowieść Jezusa nie potwierdza tego poglądu. Nie ma w niej mowy o wyrzeczeniu, ale o prawidłowym i uczciwym gospodarowaniu dobrami materialnymi.
Bogactwo, luksus, to sprzymierzeniec niebezpieczny i zdradliwy, który swego partnera niepostrzeżenie zakuwa w kajdany. Dla niejednego, dla którego doczesne posiadanie było początkowo tylko środkiem prawidłowo wykorzystywanym do wyższych celów, z czasem urosło ono do rangi pana albo zgoła bożka. I postawiło wobec konieczności wyboru: Bóg albo pieniądz. Na tym etapie już się zwykle nie wybiera dobrze. Już się nie rezygnuje z tego, co zostało uciułane. Dla chrześcijanina oznacza to koniec.
Podobno w Afryce chwyta się małpy w następujący sposób: Do pękatego naczynia w rodzaju tykwy, o odpowiednio szerokiej szyjce, wkładają tubylcy jakiś smaczny owoc. Małpa zwietrzywszy smakołyk, próbuje go zdobyć. Wsuwa więc łapę przez wydłużoną szyjkę naczynia i chwyciwszy owoc, próbuje go wyciągnąć. Ale daremnie. Dłoń, trzymająca owoc, zwiększyła swoją objętość i nie przeciśnie się już przez wąską szyjkę. Małpa szamoce się, piszczy, ale owocu nie puszcza. Wystarczyłoby, żeby rozwarła palce, zrezygnowała z przysmaku. Byłaby znowu wolna. Ale ona za żadne skarby nie puści tego, co ma. Da się raczej złapać i nałożyć sobie obrożę.
Nie wiem, czy to prawda. Wiem natomiast, iż są ludzie, którzy tak kurczowo trzymają się pieniądza, przyjemności lub władzy, że staje się to dla nich pułapką i zgubą. Cóż, że sercu śni się jeszcze niebo.
„Nie możecie służyć Bogu i mamonie” – mówi do nas sam Chrystus.

Szczęść Boże.