22.07.2007 r. XVI Niedziela Zwykła.

    

Moi Drodzy!

Po przeczytaniu tekstu dzisiejszej Ewangelii nasuwa się myśl, że Jezus odrzuca aktywizm i zabieganie Marty, a pochwala i wynosi kontemplację i zasłuchanie się w słowo Boże, Marii. W rzeczy samej Jezus wcale nie potępia krzątaniny Marty. On sam i Jego uczniowie często korzystali z pracy zapobiegliwej Marty. Co więcej On dobrze widział to jej zatroskanie i niepokój.

W słowach do niej skierowanych nie potępia jej pracy, lecz przypomina, że to nie jest wszystko, że to nie jest najważniejsze. Ciągła krzątanina, ciągły aktywizm, ciągła praca nie wypełnią, bez reszty, człowieka. Jest on bowiem nie tylko obywatelem ziemi, ale także i nieba. Potrzeba mu więc czegoś więcej. Można się tak zabiegać, zaharować, zatroskać, że zapomni się o najważniejszym.

Chrystus chwali Marię siedzącą u Jego stóp. To co ona obrała jest najlepsze, jest wieczne. Ale dopóki żyjemy tu na ziemi, to co ona obrała nie jest wszystkim, jest tylko cząstką. Tylko święty Łukasz mógł w kilku zdaniach, tak po mistrzowsku scharakteryzować obie siostry: Marta – za bardzo się troszczy o wiele rzeczy, a potrzeba tylko jednego. Maria – obrała to co najlepsze, ale to jest tylko cząstka.

Żyjąc bowiem na ziemi nie możemy zapominać o naszych zobowiązaniach ziemskich. Najlepszą cząstkę Marii zdobywamy również przez codzienną zapobiegliwość Marty, przez zapobiegliwość w służbie bliźnich. Marta to typ człowieka czynnego, zadyszanego działacza, ciągle zaharowanego człowieka, który nie ma czasu dla siebie i dla Boga, który nie ma czasu na wewnętrzne uciszenie na modlitwę, kontemplację, na spotkanie z Panem i zasłuchanie się w Jego słowa. Maria zaś, to typ człowieka kontemplacyjnego, rozmodlonego; zapomina, że jest człowiekiem, że musi żyć na ziemi i że obok są inni ludzie, może potrzebujący. Pełny człowiek, pełny chrześcijanin to ten, kto łączy w sobie harmonijnie postawę Marty i Marii, kontemplację z czynem.

Czyn, praca powinny organicznie wyrastać z modlitwy, kontemplacji, ze spotkania z Panem. Tylko wtedy praca będzie skuteczna i będzie zasługą na najlepszą cząstkę. Takie zrozumienie dzisiejszej Ewangelii potwierdza cały tekst ewangelii Łukasza.

Każda Msza święta, w której uczestniczymy jest w naszym życiu godziną Marii; jak ona siedzimy u stóp Pana zasłuchani w Jego słowa. Słowo Boże jest fundamentem wielkich dzieł: stworzenia, wcielenia, odkupienia.

Ono też słowo stwórcze, uświęcające i zbawiające, kształtuje osobiste życie każdego człowieka. Chrystus wskazuje na swoje słowa jako na fundament naszego budowania: „Kto słów moich słucha i wypełnia je ten zbawion będzie.” Jako Słowo Wcielone Chrystus prowadzi podwójną działalność: objawiającą i zbawiającą.

A więc przyjąć słowa Chrystusa, znaczy przyjąć Jego całego, to znaczy prawdy, które głosi, wzór życia jaki nam zostawił, łaski jakich nam udziela w znakach i sakramentach, przyjąć Jego osobiście w sakramencie Eucharystii. Pod takim tylko warunkiem, bezwzględnego całościowego przyjęcia Chrystusa, staje On się naszym uświęcicielem i odkupieniem. Chrystus wyraźnie zaznacza, że nie chodzi tylko o słowo wysłuchane, ale przede wszystkim słowo wypełnione:

„Kto słów moich słucha i wypełnia je, dom swój zbudował na skale.”

Znamy wiele wypadków, że ktoś, kto uważał siebie za wierzącego, kto spełniał praktyki religijne, kto słuchał kazań i znał na pamięć ewangelię, ale też wyłącznie do tego się ograniczał, w obliczu próby, doświadczenia, załamywał się, tracił wiarę i ulegał duchowemu rozbiciu. Gdyż budował swoje życie na pobożnych dźwiękach, na słowach wielokroć słyszanych i zapamiętywanych, ale nie przeżytych, nie wypełnionych. I runął, a upadek jego był wielki. Fundamentem niewzruszonym może być tylko słowo, które głęboko zapuszcza korżenie w życiu, przenika całą postawę, całe postępowanie człowieka. Jeśli Bóg nie przenika czynów człowieka, to błagalne: Panie, Panie – będzie tylko słowem ludzkim, próżnym i bezsilnym.

Choć będzie to słowo pobożne, nie ostoi ono za fundament. Słowa, takiej modlitwy rozbieżnej z życiem będą tylko formalnością. Modlitwy i praktyki religijne mogą być fundamentem naszych poczynań jedynie pod warunkiem, że nie pozostają one pustym dźwiękiem, ale znajdują odzew w naszym praktycznym poczynaniu.

Elementarna nieprawość, to brak troski o to, aby z modlitwą zgadzało się życie.

Ze słów Chrystusa nie można wyprowadzić fałszywego wniosku, że nie jest ważna modlitwa, a ważne są jedynie czyny. Nie można stwarzać fałszywej alternatywy: albo modlitwa, albo czyny. Ważne jest jedno i drugie. Chrystus nie mówi: nie ten, który mówi Panie, Panie, ale mówi: nie każdy, który mówi mi Panie, Panie. Dla nas najbardziej przekonywujące jest to Słowo, które Ciałem się stało i składa się w ofierze na ołtarzu, za nas. Oby to ofiarne Słowo stawało się w każdej Mszy świętej fundamentem naszego ofiarnego życia . Patrząc na ofiarę Chrystusa, możemy pełni wiary szczerze wyznać za świętym Augustynem: Słowo Twoje trafiło wprost do serca mego i ukochałem Ciebie.

Szczęść Boże.