01.07.2007 r. XIII Niedziela Zwykła.

    

Boga się nie wybiera. On wybiera człowieka.

Moi Drodzy!

Boga się nie wybiera. On wybiera człowieka. To tylko na pozór – tak się nam wydaje – że jest inaczej. A jeśli nawet tak się wydaje, że my decydujemy się na wybór Boga, świadczy to o wielkiej subtelności i dyskrecji Bożego głosu. Bóg się nie narzuca, nie wzywa hałaśliwie, nie zadaje gwałtu.

Powołanie Elizeusza w Starym Testamencie i uczniów Jezusa w Nowym – tylko na pierwsze wejrzenie zdaje się być różne; jakoby Chrystus był bardziej wymagający, bo nie pozwolił pochować ojca a nawet pożegnać się z domownikami, podczas gdy Eliasz nie zabronił ucałować ojca i matkę powoływanemu przez siebie Elizeuszowi. W obydwu jednak opisach słyszy się wezwanie do gotowości i wspaniałomyślności. Widzi się je w postawie Elizeusza – szybkie złożenie ofiary z wołów i uczta ofiarna świadczy o tym dobitnie. Uczeń Chrystusa natomiast będzie powtarzał: – Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz. – Jezus natomiast nie czyni łatwych obietnic. Wskazuje na bezdomność większą niż można sobie wyobrazić. Bo lisy i ptaki mają nory i gniazda, podczas gdy Syn Człowieczy nie ma gdzie głowy skłonić. Bóg jest czasem skąpy w obietnicach. Jest daleki od reklamy. Szczegółem tym również stwarza pozór, że człowiek musi sam wybierać. Owszem, człowiek musi dołączyć swój akt woli – swoją zgodę, która jest nieodzowna przy Bożym wezwaniu, (nie dotyczy Jonasza – patrz Biblia… /przypis red./). Bóg jednak jest pierwszym, który wzywa. Każe iść za Sobą w nieznane. Każe być przygotowanym na każdą ewentualność. Tak właśnie upraktycznia się wiara, która jest pełnym zaufaniem i posłuszeństwem wobec Boga.

Pójście za wezwaniem Bożym to przyjęcie innego sposobu myślenia niż było dotąd. Innego też sposobu wartościowania. Świadczy o tym incydent zaistniały w wiosce samarytańskiej. Jak zrozumiała, zdaje się być, reakcja Jakuba i Jana: Panie, jeśli tylko zechcesz, rozkażemy, aby ogień zstąpił z nieba i stracił ich. Wydawałoby się, że gorliwość o dobro Mistrza podyktowała te słowa. On jednak, który dobrze zna serce człowieka, skarcił ostro synów Zebedeusza. Owładnął nimi duch zemsty i nienawiści. To nie jest duch Chrystusowy.

Duch Chrystusowy to duch wolności. Poucza o tym św. Paweł. Wolność ta jest różna od tego, co świat nazywa wolnością. Do natury człowieka należy wolność. Bo to jest dar, którym sam Bóg promieniuje. On jest przecież nieskończoną wolnością. Dając nam swoją wolność, Bóg dał nam swoją miłość. Ona jest fundamentem wolności i prawdziwego rozwoju człowieka. W miłości nie ma cienia zniewolenia, a więc pójścia wbrew swej woli. Stąd apostoł napisał: „Wy, bracia, do wolności zostaliście powołani, ale nie do tej wolności, która służy naturalnym skłonnościom ludzkim, lecz która – ożywiona miłością – każe wzajemnie sobie usługiwać”. Pójście najłatwiejszą drogą, ze swoimi zachciankami, to tym gorsza niewola, że stwarza przekonanie o niczym nieograniczonej wolności.

Pan powołuje człowieka. Wiadomo, że gdy mowa o powołaniu, najczęściej myślimy o powołaniu kapłańskim i zakonnym. Inne powołania kojarzą się nam jako naturalny, oparty o własną decyzję wybór. Tymczasem Bóg zawsze jest pierwszy, który powołuje nas do naszych czynności i zajęć, które mamy spełniać na tej ziemi. Istnieje jednak problem powołań kapłańskich i zakonnych. Dziś szczególniejszy problem, bo odczuwamy brak tych powołań. Wiemy jednocześnie, że Bóg powołuje dostateczną liczbę tych, którzy są Mu potrzebni. Jeśli w sposób aż nadto widoczny brak jest kapłanów, zakonników i zakonnic, to błąd tkwi po stronie ludzkiej. Widać z tego, że głosy Boże nie docierają do tych, do których są skierowane. Coś jest w człowieku lub w świecie, co głosy te zagłusza. Nie jest to uspokajające stwierdzenie. Owszem, to niepokoi. Bo Boża sprawa na tym w końcu nie ucierpi. Bogu człowiek nie jest koniecznie potrzebny. Bóg z kamieni gotów był powoływać synów Abrahamowi. Gdy zabrakło człowieka, który by przemówił do wieszczka Balaama, Bóg posłużył się oślicą – nierozumnym zwierzęciem, które przemówiło ludzkim głosem. Dla człowieka jednak nie jest to dobra perspektywa, gdy Bóg sięga do nadzwyczajnych środków.

Człowiek musi wsłuchiwać się w głos Boga i stwierdzać: Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz.

Szczęść Boże.