02.02.2007 r. UROCZYSTOŚĆ Maryi Matki Bożej Gromnicznej

        

Święto Ofiarowania Pańskiego.

Moi Drodzy!          
Święto Ofiarowania Pańskiego, wg tradycji Kościoła w Polsce, zamyka radosny okres Bożego Narodzenia i jest przepełnione akcentami radości z posiadania Boga mieszkającego wśród swojego ludu.
Prorok Malachiasz  (450 przed Chr.) przepowiedział, że Pan Bóg, nazwany Aniołem Przymierza, wejdzie do świątyni, aby ją oczyścić i wziąć w posiadanie.
Ta zapowiedź proroka Malachiasza o nawiedzeniu Pańskim ziściła się w pełni dopiero w epoce mesjańskiej, Chrystus przyszedł jako Pan do swojej świątyni, a poprzedził Go godny i zapowiedziany wysłannik, Jan Chrzciciel, który nad brzegami Jordanu wskazał Chrystusa jako Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata.
Wg prawa Mojżeszowego rodzice byli zobowiązani przedstawić swojego syna  pierworodnego w świątyni i wykupić go.  Obowiązek ten spełnili Maryja i Józef.
Nowy i najwyższy Prawodawca Jezus Chrystus stał ponad przepisami ludzkimi, ale poddał się im, jak mówi św. Paweł w liście do gminy galackiej, aby „wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo”.
Obecny w świątyni jerozolimskiej Symeon rozpoznał w Dziecku Zbawiciela i nazwał Go
światłem na oświecenie pogan
Przypuszczalnie słowa te dały początek obrzędowi  poświęcania świec i uroczystej procesji na cześć Mesjasza – Światłości świata.
Jest to święto uroczystego ingresu Mesjasza do Jerozolimy i do jej świątyni.
Odchodzi w przeszłość Stare Przymierze, ustępując miejsca Nowemu, powszechnemu.  To znaczy, że dotyczy nie tylko Żydów.
Wszystko to dokonuje się przez pośrednictwo Maryi. Ona daje nam Syna Bożego, ukazuje Go mędrcom, przynosi Go do świątyni.
Symeon rozpoznaje w Nim światło na oświecenie pogan. Zapowiada również, że Mesjasz nie  rozproszy wszystkich  ciemności i stanie się znakiem sprzeciwu, podziału.
Prawdziwość tych słów proroczych stwierdza św. Jan, gdy w prologu swej Ewangelii napisze:
Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi  Go nie przyjęli”.
Zapytamy – dlaczego Światłość staje się znakiem budzącym sprzeciw ?
Może odpowiedzi na to pytanie należy szukać w słowach Chrystusa w potajemnej rozmowie nocnej z Nikodemem:  Światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność niżeli światło: bo złe były ich uczynki.
Każdy bowiem kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie poznano i nie potępiono jego uczynków”.
Chyba tu właśnie leży przyczyna jakiegoś buntu przeciw Bogu. Buntu, który zrodził się u zarania dziejów, a który idzie przez wieki  i  pokolenia.
Człowiek zawsze pragnie własnej wielkości i chwały. Lecz jakże trudno zdobyć się na czyn bohaterski, jakże trudno być wielkim wielkością człowieczeństwa.
I człowiek ulega złu, jakie w nim drzemie i które staje się motorem jego myśli, pragnień i czynów.
Wszędzie, gdzie człowiek chce pokazać, że jest ważny, wszędzie, gdzie poniża cudzą godność, gdzie daje do zrozumienia, że są podwładni i zależni, wrodzona człowiekowi, dążność do wielkości – degraduje się, wypacza.   I stają się uczynki ludzkie złe. Dochodzi do głosu ludzka słabość,  wartości duchowe zostają  zastąpione  wartościami  materialnymi.
Pieniądz i chleb – wszystko, co na pieniądz wymienić można – oto dlaczego warto żyć, tak wielu mówi. A na pieniądz można wymienić wiele: i własny honor  i ludzką godność. Są tacy, którzy kupują umysły i serca i dusze. Sprzedać można wszystko, nawet cudze łzy, ból i cierpienie.
Stwórca obdarzył nas jednak pragnieniem wielkich dóbr, lecz my owym pragnieniem pożądamy dobra małe i w zamian za te dobra potrafimy sprzedawać siebie. I tak uczynki człowieka są złe.
Bóg wlał w serce człowieka cudowną moc, której na imię miłość. Gdyby ludzie zrozumieli, jaka potęga zbawcza kryje się w tym słowie, gdyby ludzie umieli kochać Boga i siebie nawzajem, zniknęłyby armie i lęk człowieka przed człowiekiem.
Niestety – wielu miłość Bożą zamieniło na miłość własną,  ci ludzie ukochali siebie. A ten chorobliwy egoizm każe nienawidzić Boga i człowieka. Od Kainowej zbrodni do bomby neutronowej, człowiek miłuje siebie.
Jesteśmy świadkami tego, że człowiek niesie ludzkości morze łez i krwi. I stały się uczynki ludzkie złe. Wypaczono zamiar Boga, cóż więc dziwnego, że człowiek opuściwszy Boga, szuka ciemności, boi się światła. Oto dlaczego Chrystus jest znakiem, któremu sprzeciwiać się będzie świat.
Jest jeszcze inne źródło sprzeciwu lub przynajmniej nieufności wobec Kościoła, a tym źródłem jesteśmy my chrześcijanie nie wyłączając duchownych ani osób zakonnych. Chrystus powiedział: „Biada wam. bo wzięliście klucze poznania: samiście nie weszli, a tym którzy wejść chcieli przeszkodziliście”.
Nasza wiara, to nieustanny wysiłek w drodze ku Bogu, to nieustanna walka o świętość życia, życia osobistego. A gdy tego wysiłku zabraknie, wtedy zostaje bolesny rozdźwięk między słowem, a czynem. A to w oczach ludzi, będących obok Kościoła, bardzo razi i kompromituje chrześcijaństwo.
Już w Starym Testamencie Bóg, przez mężów Bożych, mówił do ludu wybranego:
„Przez  was  poganie  bluźnią Imieniu  memu”.
I dziś te słowa mają wielu adresatów. Jeśli współczesny poganin nie widzi w nas naturalnej ludzkiej uczciwości, nie widzi miłości bratniej, miłosierdzia, dobroci – jakże może uwierzyć naszemu Bogu ?
Jeśli chrześcijanin dla pracy, mieszkania, pieniędzy potrafi łamać prawo Boże, jakże ateista ma to prawo ukochać i wypełniać? Oto widzą wyznawców prawdziwej wiary kłócących się, widzą złe czyny i motywy ich czynów.
A przecież w naszych rękach są klucze poznania: nam Bóg powierzył siebie.
Niestety, człowiek przez grzech sam zamyka sobie drogę do Boga. To jest właśnie druga przyczyna, dla której Chrystus jest znakiem, któremu sprzeciwia się świat.
Dlatego wielu odchodzi od Boga.
Chrystus jest przeznaczony na upadek wielu, ale jest także przeznaczony na powstanie wielu.
On jest naszą nadzieją, ratunkiem, zbawieniem. Wpatrujmy się w Niego, bo On jest fundamentem naszej wielkości i gwarancją naszego zbawienia.
W święto Matki Bożej Gromnicznej, wierni przychodzą do kościoła ze świecami. Światło świecy wyobraża Pana Jezusa. Jak światło  świecy  rozprasza  ciemności,  tak  Chrystus rozprasza ciemności grzechu każdej duszy.
Po raz pierwszy otrzymaliśmy płonącą świecę przy chrzcie, która oznaczała usunięcie ciemności grzechu pierworodnego  i zapalenie światła wiary w duszy.
Po raz drugi trzymaliśmy płonącą świecę przy pierwszej Komunii świętej. Trzeba było oczyścić duszę z grzechów i na nowo rozpalić w niej światło Chrystusowej wiary, rozpalić w sercu płomień miłości  i  Bożego życia.
Świecę trzyma się również w godzinie śmierci. Jest ona znakiem, że w duszy umierającego jest to samo światło wiary oraz życie łaski uświęcającej, które zapłonęło po raz pierwszy przy chrzcie, a rozniecone zostało w dzień pierwszej Komunii świętej. Jest znakiem, że umierający kończy swoje życie z Bogiem.
Każdy chrześcijanin  –  ma być światłością dla innych. Bądźmy więc apostołami Chrystusa dla wszystkich, wspierajmy duchowo  misje katolickie.
Z pomocą Maryi trwajmy przy Chrystusie i pomagajmy innym do życia z Bogiem.

SZCZĘŚĆ BOŻE.