3.12.2006 r. I Niedziela Adwentu.

Duch adwentu

Moi Drodzy!
Nadszedł czas adwentu i rozpoczyna się nowy rok kościelny. Chociaż zanikło już szereg adwentowych zwyczajów, to jednak pozostał nadal duch adwentowy. Duch tęsknoty i oczekiwania… Mówi o tym sama nazwa. Życie nasze składa się z tęsknot i oczekiwań. Podobnie jak dzieci w szkole oczekują zakończenia zajęć i początku zimowych, świątecznych wakacji, tak i my czekamy na przyszłe życie. Życie nasze jest jednym długim adwentem.
Wielkim adwentem – oczekiwaniem i tęsknotą, była historia narodu wybranego. Każda karta i zdanie Pisma świętego odbija to echo tęsknoty i czekania. Dowodem najlepszym są dzisiejsze czytania liturgiczne.
Gdy rok przed śmiercią dano znać Władysławowi Reymontowi, pisarzowi polskiemu, że otrzymał nagrodę Nobla, powiedział te wymowne słowa: „Za późno! To tak, jak gdyby przyniesiono kawał chleba głodnemu człowiekowi, który nie ma zębów i nie może ugryźć”. Całe życie borykał się z trudnościami, tęsknił i czekał na lepsze warunki bytu.
Tęsknota adwentowa winna być przepojona duchem głębokiej wiary. Wiara stanowi główną nutę adwentu liturgicznego i życiowego. Wiara w co? W przyjście Chrystusa i Jego obecność wśród nas.

Duch wiary adwentowej
Duch wiary był gwiazdą przewodnią Starego Testamentu. Gdy wiara słabła, budzili ją prorocy. Jeremiasz, najtragiczniejszy z proroków, na sześć wieków przed Chrystusem, ożywia wiarę wśród swych rodaków, będących w niewoli babilońskiej. „Oto nadchodzą dni – wyrocznia Jahwe – kiedy wypełnię pomyślną zapowiedź, jaką obwieściłem domowi izraelskiemu i domowi judzkiemu”. Odwołuje się też do obietnicy danej Abrahamowi i przypomina proroctwo Natana, dane Dawidowi: „W owych dniach i w owym czasie wzbudzę Dawidowi potomstwo sprawie­dliwe; będzie wymierzał prawo i sprawiedliwość na ziemi”.
Dziś, z perspektywy wielu wieków, wiemy, że proroctwo to jak i inne, spełniły się dosłownie. To, co było przedmiotem tęsknot i wiary, stało się rzeczywistością Mesjasz narodził się, stał się jednym z nas, byśmy upodobnili się do Niego i stali się dziećmi Boga. Tę prawdę będziemy sobie przypominać i rozważać w Boże Narodzenie.
W chwili obecnej nasza wiara nie odnosi się już tylko do pierwszego przyjścia Chrystusa, lecz do Jego obecności wśród nas i przyszłego spotkania z Nim. I pod tym względem podobni jesteśmy do narodu wybranego, tak jak on przeżywamy kryzys… Odwracamy się od Boga, a królestwo Mesjasza zacieśniamy i zamykamy we własnej wizji szczęścia i pokoju, wolności i sprawiedliwości…
„Ja nie wierzę” – mówi już małe dziecko.
„Nie chodzę do kościoła, do spowiedzi, nie modlę się, bo co mi to da ?”…
Spełniają się słowa Chrystusa: „Powstanie wielu fałszywych proroków i wielu w błąd wprowadzą; a ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu” (Mt 24,11-12). Wzmogła się nieprawość, oziębła nie tylko miłość, ale i wiara. Jakżeż daleko jest ona od wiary lat dzie­cinnych… Jakże różni się od wiary pierwszych chrześcijan… „Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 24,13).

Wytrwać w wierze
„Wytrwać do końca”, wytrwać w wierze – to nasze główne zadanie w adwencie naszego życia. Do tego zachęca nas dziś sam Chrystus, mówiąc o swym powtórnym przyjściu. Mówi On: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka”. Święty Paweł wzywał też niejednokrotnie do spotęgowania miłości.
Powtórne przyjście Chrystusa nie nastąpiło do dziś i nie wiemy kiedy nastąpi. Nastąpi jednak z całą pewnością, tak jak nastąpiło pierwsze Jego przyjście na świat. Bo – jak powiedział – „niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Łk 21,33). Nastąpi, jak nastąpiło zapowiedziane zburzenie Jerozolimy; jak nastąpił dla wielu sąd szczegółowy po śmierci. Drugie przyjście będzie tylko potwierdzeniem pierwszego z Nim spotkania po śmierci.

Czuwajcie więc…

Kiedyś prezydent Stanów Zjednoczonych, Franklin Roosevelt powiedział, że „stała czujność jest ceną wolności”. Słowa te aktualne są w czasie wojny i dziś. Aktualne są one i w sensie duchowym. Czujność wobec duchowego wroga jest naszym obowiązkiem; jest „stawką” i ceną naszego zbawienia. „Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym”. „Czuwajcie! – napomina św. Piotr – Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając, kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu” (1 P 5,8-9).
Zły duch w okresie naszego adwentu życiowego, robi wszystko, by odwieść nas od spraw zbawienia, od czujności i wiary. Nieraz na usta cisnąć się nam będą słowa: Nie mam czasu na wiarę, na modlitwę, na Boga… Tak, jakby Bóg był dodatkiem do tego naszego życia; jakby był „dodatkiem” do zakupów przedświątecznych. Tak, jakby dusza była dodatkiem do naszego istnienia… Ona chyba stanowi istotę naszej osoby i nie kto inny, tylko Bóg „jest duszą naszej duszy”, jest istotą i sensem naszego życia i samym życiem. Trzeba więc mieć czas dla Niego – zawsze i wszędzie !
Adwent więc to memento na progu nowego roku kościelnego. To „czerwony (fioletowy) sygnał – stop!”. Zmusza on nas do zatrzymania się i refleksji, do wiary i czujności, do modlitwy i przygotowania duchowego, by być gotowym nie tylko na należyte przeżycie Bożego Narodzenia, ale by i kiedyś „stanąć przed Synem Człowieczym”.

SZCZĘŚĆ BOŻE.