05 .11.2006 r. 31 Niedziela Zwykła.

„Które  jest  pierwsze  ze  wszystkich   przykazań ?” (Mk 12,28). 

Moi Drodzy!
  „Zagubieni” poszukiwacze.
Pewnego letniego popołudnia 1961 roku, ulicami miasta Poznania przesunął się dziwny pochód. Grupa ludzi różnie ubranych, zmęczonych i pokrytych kurzem, szła w milczeniu. Niesiono transparent z napisem: „Idziemy do Moskwy”. Rozdawano również ulotki, a w nich były takie między innymi słowa: „Niektórzy z nas przeszli pieszo ponad sześć tysięcy kilometrów z San Francisco do Waszyngtonu… Sprzeciwiamy się zbrojeniom Wschodu jak i Zachodu… Wołamy o chleb a nie o bomby. Na świecie panuje głód, choroby, nędza”. Głosili rozbrojenie, apelowali do wszystkich, by przyczyniali się do akcji rozbrojenia. Nie wiem, czy doszli do Moskwy i jaki był skutek ich pochodu…
W niespełna dwa lata później zawitała do Polski inna grupa ludzi, złożona z pięciu osób. Był to „Marsz Hiroszima – Oświęcim”. Przeszli oni w ciągu roku Chiny, Indie, Afganistan i stanęli w Oświęcimiu.
W świecie zachodnim, zwłaszcza w Ameryce, roi się od różnego rodzaju pochodów…
Zdaje się, że wszyscy dziś jesteśmy poszukiwaczami. Idziemy w pochodzie ogólnoludzkim, szukamy wyjścia z impasu i mimo wszystko gubimy się. Gubimy się w labiryncie pytań i problemów: osobistych i ogólnoludzkich, religijnych i politycznych, gospodarczych i społecznych, wielkich i małych…
Gubimy się w labiryncie nakazów i zakazów, przepisów i zarządzeń. Na drogach i ulicach miast łatwiej nam się poruszać, bo są znaki, napisy, ostrzeżenia. Ale w życiu codziennym i duchowym – trudniej. Trudniej, bo pełno mitów i fałszywych bóstw, bo jesteśmy dziećmi Adama, obciążeni potrójną pożądliwością.
Zagubiony „uczony w Piśmie”.
Nie mniej od nas poczuł się zagubiony ów uczony, o którym mówi nam św. Marek. Znał dobrze wszystkie nakazy i zakazy. Znał dobrze najważniejsze i podstawowe przykazanie – miłości Boga i bliźniego. Zresztą każdy uczony w Piśmie i faryzeusz nosił na swym czole lub na ramieniu, w małej skórzanej kasetce, wypisany tekst Prawa, zaczynającego się od słów: Szema Izrael – Słuchaj Izraelu. Każdy z nich obowiązany był odmawiać je rano i wieczorem. Ale widocznie „zgubił się” w toku różnych dyskusji i narastających zakazów. Miał wątpliwości i  dlatego pyta Chrystusa: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań ? Jezus odpowiedział: Pierwsze jest: Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją siłą”.
Zbawiciel łączy z tym i drugie przykazanie: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Św. Marek nazywa je „drugim” przykazaniem, bo w Prawie Mojżeszowym jest ono oddzielnie – w księdze Kapłańskiej. Chrystus stawia jedno obok drugiego. Wyraźnie to podkreślił w swym Kazaniu na górze.
„Nie ma innego przykazania większego od tych”. Miłość jest tylko jedna, choć przedmioty miłości są różne. Podkreśla to św. Paweł, „aby Bóg był wszystkim we wszystkich”. Podkreśla też św. Jan: „Jeśliby ktoś mówił: Miłuję Boga, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego”. Miłość Boga jest naszą naturalną potrzebą. Nie zastąpi i nie zaspokoi jej żadna inna. Stworzeni jesteśmy dla miłości i „skazani” na wielką miłość, „ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował”. „Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo” (Rz 13,8).
Podobała się uczonemu w Piśmie odpowiedź Chrystusa. Pochwalił Zbawiciela: „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, że Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem […] i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary”.
Miłość – istotą chrześcijaństwa.
Miłość Boga i bliźniego jest istotą i podstawą chrześcijaństwa. Zbyteczne jest chyba to udowadniać. Bowiem „Bóg jest miłością”. Miłością był akt stworzenia i Wcielenia, Odkupienia i uświęcenia. Jeżeli Bóg jest Ojcem, Chrystus naszym Bratem, a my wszyscy dziećmi Boga, więc poza miłością nie ma większej i istotniejszej więzi.
Nie zastąpi jej sprawiedliwość i mnożenie bez końca praw i zakazów. „Nawet najwierniej przestrzegana sprawiedliwość […] nigdy nie zdoła złączyć serc i umysłów” (Pius XI). „Sprawiedliwość dzieli – a dopiero miłość łączy” (Chenon). Sprawiedliwość mająca na oku prawa i obowiązki może łatwo przeoczyć człowieka. Jest często zimna, sztywna i bezlitosna.
„Sprawiedliwość bowiem utrzymuje nas w dystansie względem osoby, z którą tylko rozliczamy się z jakiegoś dobra. W miłości z niczego się nie rozliczamy, ale pragniemy jak najwięcej dobra dla osoby umiłowanej. […] Miłość wyzwala to, co w człowieku jest najszlachetniejsze”.
Miłość nie wyklucza innych więzów i sprawiedliwości, udoskonala je i uzupełnia. Z niej też będziemy się „rozliczać” na sądzie Bożym. Ona będzie naszą legitymacją i dowodem należenia do Chrystusa i Jego Kościoła. O nią Bóg pyta tu na ziemi i zapyta kiedyś w przyszłości. Zapyta o to, co jest wprawdzie najtrudniejsze w życiu, ale jednocześnie najbardziej dostępne i możliwe dla każdego: dla dziecka i matki, dla biednego i bogatego, dla człowieka prostego i uczonego, dla mnie i dla Ciebie.

SZCZĘŚĆ BOŻE.