22 .10.2006 r. 29 Niedziela Zwykła.

„Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć”. (Mt)

Moi Drodzy!
W pewnym towarzystwie ktoś zaproponował następującą zabawę: Wybrać trzech ludzi z XX wieku, którzy będą znani za tysiąc lat. Padały różne nazwiska. Jedni wymieniali Chaplina, Einsteina; drudzy – Gandhiego, Picassa. Szukano kryteriów, dzięki którym przechodzi się do historii.
Nie pomylę się może stwierdzając, że życie i praca dla wielkiej idei i dla dobra ludzkości nadaje sens i znaczenie zarówno u współczesnych, jak i u potomnych. Takie imiona jak Archimedes, Newton czy Edison pozostaną w pamięci na zawsze.
Z kolei chciałbym postawić pytanie: Jaką dewizę, ujętą w kilka słów, przekazalibyśmy komuś z naszych najmłodszych, którzy będą żyć po roku 2050? Przeprowadzano już podobne ankiety. W odpowiedziach najczęściej powtarzały się następujące terminy: życie, miłość, wiara, wiedza.
Krótko mówiąc – sztuka życia.
Najważniejszą i najtrudniejszą sztuką, której, niestety, nigdzie nie uczą, jest sztuka życia. W żadnej szkole wyższej czy niższej nie ma katedry czy przedmiotu dotyczącego tej sztuki. Wszyscy żyjemy, popełniamy tysiące błędów, uczymy się na nich, wyciągamy nawet wnioski, ale nie przekazujemy jej innym. Skutki tego są nieraz fatalne. Mało ludzi umie żyć. Nie umiemy szanować zdrowia, marnujemy je przedwcześnie. Nie umiemy odnawiać komórek organicznych przez spokój umysłu, radość, racjonalny odpoczynek i odżywianie. Nie zawsze umiemy posługiwać się władzami duszy – rozumem i wolą, uczuciami i wyobraźnią.
Żyjemy nerwami tkwiąc w przeszłości lub wybiegając w przyszłość, zamiast żyć teraźniejszością. Starożytni Rzymianie mawiali: Carpe diem korzystaj z dnia!
I wielu stara się korzystać na swój sposób; w sposób nieraz rabunkowy, myśląc tylko o sobie: „co mi z tego przyjdzie?” lub: ,,co ja z tego będę miał?” Oczywiście chodzi tylko o posiadanie i zaspokojenie materialnej strony. W rezultacie otrzymujemy najczęściej to, czego nie chcemy: lęk i niepokój, roztrzęsione nerwy, za co mamy żal do ludzi, świata i do Boga. Czy nie podał nam ktoś zasad sztuki życia ?
Chrystus uczył sztuki życia
Mało kto zdaje sobie sprawę, że Chrystus zostawił nam najlepsze”Wszystko, więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie”. „Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6,21). Chrystus zaatakował ludzką sztukę życia i użycia. „Nie możecie służyć Bogu i mamonie”  (Mt 6,24)
W dzisiejszej Ewangelii Chrystus atakuje jedną z wad tej ludzkiej sztuki życia: ambicję i pychę. Nie ominęła ona i Jego uczniów Jakuba i Jana, którzy zabiegając o względy szczególne, mówią Mu: „Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie”. Inni „poczęli oburzać się  na  Jakuba  i  Jana”, bo  i  oni  o tym myśleli.
Chrystus wyjaśnia im, że ta sprawa do Niego nie należy, a zarazem daje ważne pouczenie: „Kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie sługą waszym. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł,
aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup wielu”.
Życie – służbą.
Historyk Will Durant opisuje, jak oczekiwał radości i szczęścia od wiedzy, a znalazł jedynie rozczarowanie. Szukał tego samego w bogactwie, a znalazł niezgodę i udrękę. Spodziewał się, że działalność pisarska przyniesie szczęście, a doznał utrudzenia. Aż pewnego dnia zobaczył na stacji młodą kobietę ze śpiącym dzieckiem czekającą na kogoś. Gdy pociąg nadjechał, wysiadł mężczyzna, podszedł do kobiety, ucałował ją serdecznie, wziął z jej rąk dziecko tak delikatnie, aby nie obudzić i cała trójka odjechała razem, zostawiając myśliciela w zadumie. I wtedy zrobił on wielkie odkrycie, że „każde normalnie funkcjonujące życie przynosi radość i może dać szczęście”. Innymi słowy – ma sens. Ten sens i związane z nim szczęście nie leży poza człowiekiem, ale w samym człowieku, w jego podejściu do zwykłych, codziennych spraw.
Inaczej mówiąc – życie jest służbą. Nie wstydźmy się i nie bójmy tego słowa. Czy lekarz nie służy pacjentom, kapłan wiernym, a prezydent narodowi? Życie jest w pierwszym rzędzie – służbą Bogu. Bogu służymy poprzez życie, pracę, pełnienie zadań, obowiązków, poprzez służenie ludziom.
„Nigdy nie spotkałem człowieka nieszczęśliwego, który by nie zaangażował się w pełni w pracy lub nie oddawał się ofiarnie jakiejś sprawie” (H. Maslow).
Ludzie tacy nie koncentrują się na sobie, lecz są na służbie idei, a przede wszystkim na służbie bliźnich. Matka kilkorga dzieci jest często zdrowsza i szczęśliwsza niż kobieta bezdzietna, bo nie ma nawet czasu chorować. Ludzie umiejący żyć,  umieją współżyć z ludźmi,  pomagać i zgadzać się na siebie i na drugich. Gotowi są podjąć niejedno ryzyko, nie boją się krytyki, zwłaszcza gdy idea jest warta ryzyka. Są przede wszystkich pokorni.
Nie każdego z nas stać, by zostać drugim Einsteinem czy Archimedesem; ale każdy może zdobyć inne życie przez „sztukę życia” tu na ziemi, by „spełnić określoną przez Boga służbę”.

SZCZĘŚĆ BOŻE.