27 .08.2006 r. 21 Niedziela Zwykła.


„Panie, do kogóż pójdziemy ? Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6,68).

Chrystus postawił rzeszę i apostołów wobec alternatywy, przez którą musieli przejść i zająć wobec niej stanowisko. Tą alternatywą była Eucharystia. Postawił przed słuchaczami wybór: życie albo śmierć. „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne” (J 6,54). To jedna część alternatywy. A druga: „Zaprawdę, zaprawdę mówię wam: Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6,53).
Poważna alternatywa, poważny wybór i decyzja. „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać ?” – mówili słuchacze między sobą. Rzeczywiście, trudne do przyjęcia były te słowa i skutek okazał się niemal fatalny. Chrystus od tej chwili stracił popularność. Nauka ta nie przypadła słuchaczom do gustu; okazała się zbyt „nieludzka”. Nie chcieli takiego króla, który chce być ich chlebem i pokarmem. Gdyby jeszcze złagodził te słowa, gdyby chociaż zaznaczył, że są one porównaniem, figurą, przenośnią; gdyby nie miały formy alternatywy i istotnego warunku, wtedy byłoby może inaczej. Zaczął się więc od tego momentu poważny zgrzyt i dysonans między Nim a rzeszą i uczniami. Stracił masy, dla których Eucharystia stała się zgorszeniem. Zachwiała się prawdopodobnie wiara w Judaszu. Bo „pośród was są tacy, którzy nie wierzą”. Św. Jan mówi, że „odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło”.
Chrystus jednak nie cofnął swych słów, nie prostował, nie wyjaśniał, ani nie przekonywał. Uszanował wolę wszystkich słuchaczy. Tylko z bólem serca patrzył na odchodzących i wahających się. Pytająco popatrzył i na apostołów „Rzekł tedy Jezus do Dwunastu: Czyż i wy chcecie odejść ?” Nie wiemy co przeżywali w tym momencie wszyscy apostołowie. Może jedni wahali się, inni zastanawiali nad odpowiedzią, a reszta czekała na dalszy bieg wypadków czy dodatkowe wyjaśnienia. Znalazł się jednak jeden z nich, który w imieniu własnym i reszty odpowiedział:  „Panie, do kogóż pójdziemy ?”
To Szymon Piotr zdobył się na te piękne i głębokie słowa. Niegdyś Jozue, następca Mojżesza, zebrał wszystkie pokolenia Izraela w Sychem i przemówił w imieniu Boga do całego narodu, przedstawiając Jego dobrodziejstwa w słowach: „Rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów” – bo „ja sam i mój dom służyć chcemy Jahwe”. Naród wówczas opowiedział się za Jahwe.  „Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Jahwe, a służyć bóstwom obcym ! […] My chcemy również służyć Jahwe, bo On jest naszym Bogiem”.
Podobnie i św. Piotr przez swe opowiedzenie się za Chrystusem rozbudził i wzmocnił wiarę innych apostołów. „Panie, do kogóż pójdziemy?” Rzeczywiście, do kogo mieli iść ? Do Jana Chrzciciela ? Zginął on już od miecza Heroda. Do sanhedrynu ? Sanhedryn sam czekał na Mesjasza. Do greckich czy rzymskich filozofów ? Oni mieli głębokie, wzniosłe i piękne słowa, ale nie dawali życia. Nawet nie umieli odpowiedzieć na istotne pytania dręczące wszystkich. Do kogóż więc ? Jemu zaufali, opuścili wszystko, poszli za Nim i chcą już przy Nim pozostać.
„Ty masz słowa życia wiecznego”
Podobno najstarsza córka Karola Marksa, wychowana w ateizmie, miała przyjaciółkę katoliczkę Pewnego razu w czasie wizyty zauważyła na stole książeczkę do nabożeństwa. Zaciekawiona przewracała kartki i natrafiła na słowa modlitwy Pańskiej. Przeczytała kilkakrotnie i zawołała z radością: Anno, Anno, przeczytałam modlitwę Pańską i chciałam ci powiedzieć, że gdyby istniał Bóg taki, o jakim mówi ta modlitwa, uwierzyłabym z łatwością.
Nie wiem czy uwierzyła i została katoliczką, ale to wiem, że tysiące, a może miliony ludzi znalazło w Ewangelii Chrystusa to, czego bardzo potrzebowali. Znajdują i to, czego nie może im dać żadna wiedza, książki czy studia. Bowiem prawdy zawarte w Ewangelii były, są i będą aktualne dla wszystkich ludzi i wszystkich czasów. Dotyczą istotnych problemów życia doczesnego i przyszłego. Pozwalają właściwie spojrzeć na świat i ludzi, na siebie i na Boga. Czym jest mikroskop dla biologa, teleskop dla astronoma, a słońce dla każdego w życiu codziennym, tym są słowa Chrystusa dla naszego życia duchowego. One nie tylko oświecają umysł, rozgrzewają serce i pobudzają wolę, ale sprowadzają łaskę i życie Boże. One przemieniają duszę. One uczą, że celem życia nie może być tylko Bóg.
Stąd to w „słowach życia” – w katechizmie małego dziecka Papini znalazł Boga.
Kilkanaście lat temu młody murzyn z Afryki udał się do portu, przebywając pieszo wiele kilometrów, a następnie statkiem do Ameryki na studia. Zabrał ze sobą tylko Biblię…
A my ? Czy znamy Ewangelię ? Czy słowa Chrystusa są dla nas słowami „życia wiecznego ?”  „Chcemy również służyć Jahwe”
Chcemy Mu służyć, bo wierzymy w Niego. „Bowiem nie ma oprócz Ciebie boga, co ma pieczę nad wszystkim” (Mdr 12,13). „Ja jestem Jahwe i nie ma innego. Poza mną nie ma boga” (Iz 45,5). Wierzymy, bo wyznaliśmy to na chrzcie i potwierdzaliśmy tyle razy w życiu. Potwierdzamy naszą wiarę udziałem we Mszy św.
Chcemy Mu służyć, „bo On jest naszym Bogiem”, a służyć Jemu – to królować. To nie tylko obowiązek i nasze powołanie, ale największy zaszczyt. I służyć chcemy zawsze, nie tylko od wielkiego święta, ale na co dzień, w radości i w smutku, w chwilach szczęścia i cierpienia – przez nieustanny wybór między dobrem a złem, między miłością a nienawiścią, cnotą a grzechem, opowiadając się za Nim i przy Nim.

SZCZĘŚĆ BOŻE.