13 .08.2006 r. 19 Niedziela Zwykła.

Wierzyć, to znaczy iść ku Chrystusowi

Moi Drodzy!    
Kiedy na polach dojrzewa zboże, a często już rozpoczynają się żniwa, Ewangelia mówi nam o chlebie. W bieżącym roku czyni to przez kolejne trzy niedziele. Każdy urywek Ewangelii podkreśla inny wymiar, przynosi odmienne aspekty, nowe pouczenie.
W dzisiejszej Ewangelii wyjętej z obszernej mowy Chrystusa, uwaga skupiona jest na wierze. Wierzyć, to znaczy iść ku Chrystusowi, którego Ojciec posłał przyjmować pouczenie od Boga. Z tekstu wynika jasno podstawowa prawda: źródłem wiary jest Bóg. On ją zaszczepia w sercu człowieka. To nie ja wybieram wiarę. Wiara jest darem z wysoka, pochodzi od Ojca.

„Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec,

który Mnie posłał”.


Bóg nie tylko daje człowiekowi wiarę, ale i ustawicznie ją żywi, nieustannie poucza człowieka poprzez swoje słowo. Słowo to pełni role, chleba. To znaczy trzeba słowo wewnętrznie przyjąć, trzeba księgę spożyć, jak wspomina o tym święty Jan w Księdze Objawienia, wtedy „oni będą uczniami Boga”. Spożywanie księgi to częsty i dawny temat Biblii. Przez spożywanie należy rozumieć, że wiara winna być moją istotą, nie czymś dodanym, okazjonalnym, ale tożsama ze mną, tak, jedno ze mną jak asymilowany pokarm. Wyraźnie podkreślone jest  w  Ewangelii miejsce Chrystusa w wierze. Chrześcijanin nie może zbliżyć się do Boga bezpośrednio. Drogą do Pana jest Chrystus. On pośredniczy w kontaktach z Bogiem. Dzieje się to z tej prostej przyczyny, że to właśnie On najpełniej objawił Ojca
Boga nigdy nikt nie widział, jedynie Ten, który jest od Boga. On widział Ojca. On jest równy Ojcu. Jezus jest imieniem Boga. Imieniem ponad wszelkie imię. Jezus Chrystus jest Drogą prowadzącą do Ojca, jest to jednak droga niełatwa.
Stał się jednym z nas. Znamy Jego rodzinę: „Czyż to nie jest syn Józefa?, tym gorzej, pochodzi z małej wioski, czyż może być coś dobrego z Nazaretu?
Jak zawierzyć nauczaniu Kościoła, skoro wielu jego wyznawców oprócz postępowania w dobrym, ulega grzechowi. Stajemy ciągle wobec sytuacji, która miała swój początek w raju. To było typowe wydarzenie. Pierwszy człowiek miał do wyboru, albo zaufać słowu Boga, albo pójść za obietnicami pozorów dobra.
Zielone drzewo, pełne owoców, iluzja, „będziecie jako bogowie wszystko wiedzieć”. Wiemy w jakim kierunku poszedł wybór. Wniosek jaki musimy wysnuć jest jasny: trzeba uwierzyć pomimo niepozorności, słabości, „bo Jezus uniżył samego siebie, przyjął postać sługi” (Flp 2,7).
Nie ulegać urokowi pozorów. Wiara pozostanie zawsze tajemnicą. Trudności wiary, zachwyt w kierunku, zielonego drzewa może wynikać z nieprzejrzystego życia człowieka.
I trzecia myśl dzisiejszej liturgii Słowa. W wierze kryje się tajemnicza siła. Jeżeli człowiek przylgnie do Boga, do Nieskończonej Tajemnicy, może wędrować nawet przez pustynię, choćby mu wszystko zbrzydło i zapragnął nawet śmierci, jak prorok Eliasz. „Wstań i jedz”, powiedział Anioł nad zdesperowanym prorokiem, podniósł się, zjadł i mocą tego pokarmu szedł 40 dni i 40 nocy, aż do Bożej góry Horeb, szedł po prostu do Boga, ku swojemu przeznaczeniu.
Skosztujmy więc, stale na nowo kosztujmy, jak dobry jest Pan. Szczęśliwy człowiek, który to czyni.   

SZCZĘŚĆ BOŻE.