18.06.2006 r. 11 Niedziela Zwykła


 „Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię” (Mk 4,26).
Moi Drodzy

Z czym porównamy królestwo Boże ?
Gdy czytamy słowa proroka Ezechiela o drzewie cedrowym „na wysokiej górze izraelskiej” lub przypowieść Chrystusa o ziarnie gorczycy, przypominamy sobie natychmiast wspaniałe lasy cedrowe w pobliżu San Francisco czy Vancouveru. Wznoszą się one pośród gór, przewyższając wszystkie inne drzewa. Wiele z nich ma po kilka metrów średnicy, a wiekiem sięgają na kilkaset lat wstecz przed Chrystusem. „Pamiętają” czasy Starego i Nowego Testamentu. Przeżyły historię chrześcijaństwa w świecie.
Oglądając największe i najpiękniejsze parki narodowe z tysiącami różnych drzew, roślin, kwiatów, mimo woli przypominamy sobie słowa Zbawiciela:
„Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie rzucił w ziemię”. Nasienie rzucone w ziemię, z początku niewidoczne, potem z roku na rok rośnie, rozwija się, a gdy ma warunki odpowiednie, dojrzewa w promieniach słońca. „Czy (człowiek) śpi, czy czuwa we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak”.
Trudno było Zbawicielowi mówić o królestwie Bożym, które „nie jest z tego świata”, odmienne całkowicie od innych królestw; dlatego posługiwał się przypowieściami i porównaniami. „Bez przypowieści nie przemawiał do nich”. Nawet apostołowie nie mogli czasem pojąć i zrozumieć nauki głoszonej przez Chrystusa, dlatego „osobno objaśniał wszystko swoim uczniom”. Nam też trudno pojąć i zrozumieć to dziwne królestwo.
Wymowne symbole
Zbawiciel mówiąc o swym królestwie posługiwał się porównaniami i symbolami obrazowymi. Porównał je kiedyś do siewcy siejącego ziarno padające na różną glebę. Różny był los i różny plon wydały poszczególne ziarna. To znowu przyrównywał królestwo swoje do pszenicy i kąkolu, którym gospodarz pozwala razem „róść aż do żniwa”. „Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło” Również ” królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli, […] do kupca poszukującego pięknych pereł, […] do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej wszelkiego rodzaju ryby”. Porównał też je do winnicy, gdzie sam jest szczepem winnym, a my latoroślami. Kiedy indziej porównywał królestwo do owczarni i godów weselnych.
Raz miał na myśli i podkreślał jego rozwój zewnętrzny, to znowu wewnętrzną jego siłę dynamiczną; niekiedy jego powszechność, a dalej jego duchowość. Raz akcentował jego niepozorność, kiedy indziej znowu ukazywał jako największy skarb i wartość w hierarchii innych wartości na tym świecie. Czynił to stopniowo i przy różnych okazjach, nie pomijając istotnego warunku, jakim jest On sam, Jego łaska, „szata godowa” i zjednoczenie z Nim, jako ze „szczepem winnym”.

Dziwne to królestwo.
Mimo tylu przypowieści i porównań, a może właśnie dzięki nim, musimy stwierdzić, że dziwne i paradoksalne jest to królestwo Boże, a bez wiary w ogóle niepojęte. Jest widzialne i niewidzialne, zewnętrzne i duchowe, z tego i z tamtego świata. Z tego, bo należą do niego ludzie; z tamtego, bo dotyczy duszy i łaski, nie ma granic i przestrzeni. Dotyczy całej ludzkości  i każdego z nas. Podlega prawom natury – zasiewu i wzrostu, wydaje owoc i przyciąga innych – i pozostaje „nie z tego świata”.
Panem i Władcą jest On, Chrystus, ale zależy ono od nas. Terenem jest dusza ludzka, która potrafi bronić się aż do śmierci przed tym królestwem i nie przyjąć go; to znowu może przyjąć je nagle, pokochać i rozwinąć do najwyższych granic. Zarówno dusza dziecka jak starca, żebraka jak i papieża, może współzawodniczyć pod tym względem i przeŹścigać się wzajemnie.
Otworzyło się ono nagle przed Magdaleną: odeszła z poczuciem odpuszczonych grzechów. Otworzyło się przed Zacheuszem:  natychmiast gotów był rozdać połowę swoich dóbr. Próbował je pojąć Nikodem, ale nie mógł pojąć i zrozumieć. Ukazało się ono oczom Samarytanki, stała się więc apostołką, zachęcając innych i wołając: „Czyż On nie jest Mesjaszem ?” Ujrzał je łotr umierający na krzyżu i usłyszał słowa zapewnienia: „Dziś będziesz ze Mną w raju”. Słuchali zaproszenia do tego królestwa faryzeusze, ale wzgardzili nim…
„Przepraszam niewierzących, że nie mogę im przedstawić idealnego Kościoła”.
Słowa te powiedział  papież Paweł VI, gdy był jeszcze biskupem Mediolanu. Albowiem Kościół Chrystusowy też jest królestwem Bożym i w nim również pełno paradoksów. Jest święty, ale znajdują się w nim grzesznicy. Jest „nie z tego świata”, ale są w nim ludzie z tego świata. Tam, gdzie są ludzie, nie ma ideału. Jego duszą i Głową jest Chrystus, ale członkami jesteśmy wszyscy, słabi ludzie.
Rację miał K. Rahner mówiąc: „Chrześcijaństwo i katolicyzm wymaga maksimum odwagi intelektualnej i szerokości myśli, bo ogarnia wszystko. Ujmuje człowieka we wszystkich jego wymiarach. Jest zarazem religią serca i religią społeczności, tradycją i ciągle nowym tchnieniem ducha; działalnością oficjalną i charyzmatem, wewnętrznym życiem duszy i kultu zewnętrznego, w którym uczestniczy też ciało; walką o dobrobyt w życiu doczesnym i żarliwym dążeniem do życia wiekuistego”.
SZCZĘŚĆ BOŻE.