21 maj 2006 r. VI Niedziela po ZMARTWYCHWSTANIU

ALLELUJA ALLELUJA

Moi Drodzy

Wymowne znaki  i  fakty
Wszystko wokoło nas ma swą wymowę. Czasem symbole czy fakty lepiej i głębiej wyrażają wszystko i przemawiają do nas silniej niż słowa. Wymowę ma znak plus czy minus, krzyż czy gwiazda. Wymowę swą mają flagi narodowe. Są one symbolem narodu, jego ideałów, historii.
Ojciec Stanów Zjednoczonych, Jerzy Waszyngton, powiedział o fladze amerykańskiej: „Wzięliśmy gwiazdy i błękit z nieba, czerwień z naszego macierzystego kraju, a białe pasy symbolizować będą przez pokolenia odłączenie  i  wolność”.
Wymowę ma i nasza flaga polska. Biel u góry jest symbolem naszej wiary i ideałów, a czerwień symbolem ofiar składanych w ciągu wieków dla tych ideałów.
Gdy patrzymy na flagę, widzimy w niej symbol narodu czy danego państwa. Wymowę mają i fakty, które przeżywamy, słyszymy lub czytamy o nich w pra-
sie.
Wszystkie kraje demokratyczne przeżywają kampanię przed wyborami nowego przywódcy. Nie zawsze i nie wszystkim znana jest zakulisowa gra polityczna przed wyborami. Ale zawsze partiom i kandydatom chodzi o wielką ilość zwolenników i o jedność. Robi się niemal wszystko, by grupy etniczne, wyznaniowe i społeczne, łączyły się w jeden wielki blok. Nie brak mówców, a kandydaci wysuwają swój bogaty program. Program, który by odpowiadał ogółowi, dobru kraju, polityce wewnętrznej i zewnętrznej.
Ta kampania jest słabym odbiciem i symbolem innej „kampanii”, jaką przeprowadzał Chrystus tu na ziemi. Całe Jego życie, nauczanie, cuda, śmierć, Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie – to jakby wielka „kampania” zbawienia świata. Widoczne jest to szczególnie w liturgii Słowa okresu Wielkanocy. Chrystus zdaje się robić wszystko, by przekonać, utwierdzić i zjednoczyć wszystkich z Nim samym oraz ich między sobą, „aby tak jak My  stanowili jedno”. Jak On zjednoczony jest z Ojcem niebieskim, tak Jego wyznawcy winni być zjednoczeni ze sobą.
W pierwszym  rzędzie najbardziej zależy Chrystusowi na apostołach i ich nas
tępcach. Przecież to oni mają głosić Jego Ewangelię. Oni mają przedłużać Jego obecność w sakramentach i w Najświętszej Ofierze Mszy. W nich i przez nich ma być uwielbiony On i Ojciec. Oni też potrzebować będą więcej łask i pomocy, bo wystawieni będą na większe pokusy, ataki i prześladowania. Od ich wiary, zjednoczenia i świętości zależeć będzie rozwój Kościoła.
Zrozumiała więc jest prośba Chrystusa: Już nie jestem na świecie, ale oni są „jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, aby tak jak My stanowili jedno.  Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie”.
Zapytajmy samych siebie – co zrobiliśmy ze swej strony, by kapłani byli dobrymi kapłanami. Oni nie spadają z gwiazd, ale są z ludzi brani, dla ludzi bywają ustanawiani w sprawach odnoszących się do Boga (por. Hbr 5,1). Czy modlimy się za nich ? Czy przynajmniej szanujemy ich jako ludzi? A może przeciwnie. Mamy całą litanię wymówek i tłumaczeń dla siebie, ale nawet odrobiny życzliwości czy zrozumienia dla nich. Potrafimy im dokuczyć i wytknąć wszystko, najmniejsze potknięcie. Nikomu innemu – tylko im.   To również zniechęca innych do wstępowania w szeregi kapłańskie.
Aby wszyscy stanowili jedno.
Zbawiciel modlił się nie tylko o jedność apostołów, ale i o jedność całej ludzkości. Ta jedność napotykała i napotyka na wielkie przeszkody. W samym Kościele doszło do rozłamów. Setki wyznań chrześcijańskich przyznają się do tego samego Chrystusa, a jednocześnie zwalczają się wzajemnie…
„Czyż to możliwe – mówił patriarcha Atenagoras – byśmy ostatecznie godzili się ze zgorszeniem podziału i niezgody chrześcijan… Duch Święty, rozdawca charyzmatów, wezwał nas wszystkich do jedności”…
A w świecie ? Przecież dzieje ludzkie to poniekąd jedno pasmo wojen, niezgody, podziałów…
Ktoś obliczył, że w ciągu niespełna 6 000 lat rozegrało się na świecie ponad 14 000 wojen, w których zginęło ponad trzy i pół miliarda ludzi, nie licząc strat materialnych i upadku moralności.
Nie bądźmy jednak pesymistami. Modlitwa Chrystusa nie może być bezskuteczna. Wprawdzie jedność i pokój uzależnione są od dobrej woli ludzkiej, ale przecież ludzkość – mimo wszystko – zmierza do jedności swoimi tęsknotami i osiągnięciami. Przecież każde spotkanie naukowe czy sportowe, religijne czy świeckie, jest jakimś drobnym wkładem w jedność świata. Każdy kataklizm czy katastrofa budzi w nas chęć niesienia pomocy, współczucia. Każda Msza św. i wspólna modlitwa jest realizowaniem Jego modlitwy, „aby stanowili jedno”.

SZCZĘŚĆ BOŻE.