12 marzec 2006 r. II Niedziela Wielkiego Postu


„Jeżeli Bóg  z  nami,  któż  przeciwko  nam ?” 
„Przemienił się wobec nich”
Moi Drodzy
Niby drugi Mojżesz, Jezus stanął z trzema apostołami na górze Tabor. „Tam przemienił się wobec nich”. Tam zajaśniał chwałą. Niegdyś Mojżesz wracając z góry Synaj „nie wiedział, że skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Jahwe”, a Aaron i synowie Izraela widząc go, „bali się zbliżyć do niego” .  Chwała i jasność Chrystusa nie była tylko odbiciem chwały Bożej, ale Jego własną Boską chwałą.
Piotr nie poczuł się przerażony, ale zachwycony. Nie bał się, ale chciał pozostać. Woła : „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty”… I jak niegdyś, tak i teraz „z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”. Może już słyszeli oni ten głos nad Jordanem. Fakt ten jednak miał wzmocnić ich wiarę w posłannictwo Chrystusa. Powoła się też Piotr na to widzenie w swoim liście i powie: „Daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości. I słyszeliśmy jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej” (2 P 1,16.18).
Zdumiewa nas entuzjazm Piotra nie tylko na górze Tabor, ale w całym jego życiu. Ten sam zapał podyktował mu też inne słowa: „Panie, do kogóż pójdziemy Ty masz słowa życia wiecznego”, jak i wyznanie wiary w Bóstwo Chrystusa: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. On też pierwszy udał się do grobu. A zapytany, czy miłuje Mistrza więcej niż inni, odpowiedział: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”
Z drugiej strony, brak wiary i z niej płynącego entuzjazmu był powodem jego trzykrotnego zaparcia się Mistrza. Był powodem, że w czasie burzy zaczął wołać: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?”. W odpowiedzi usłyszał słowa: „Czemu tak bojaźliwi jesteście ? Jakże wam brak wiary „.
Znamy jego entuzjazm po Zesłaniu Ducha Świętego; jego mowę tego dnia do tłumów: „Zaparliście się Świętego i Sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami” . Entuzjastycznie też oddał on życie za Chrystusa, ginąc na krzyżu.
Bez przesady można powiedzieć, że wszystkie wielkie wydarzenia i osiągnięcia w historii ludzkiej, były wynikiem entuzjazmu. Fanatyczny entuzjazm Arabów sprawił, że zbudowali w krótkim czasie większe imperium w średniowieczu, niż starożytni imperatorzy Rzymu. Entuzjazm Joanny d’Arc rozpalił Francję do walki z Anglią. Zapał Napoleona sprawił, że w ciągu 15 dni odniósł sześć zwycięstw i podbił całą bez mała Europę. Entuzjazm towarzyszył wielkim odkrywcom i wynalazcom, artystom i geniuszom. Niczym byliby Michał Anioł czy Beethoven, Bach czy Edison, Lincoln czy Kościuszko – bez entuzjazmu. Towarzyszył on nie tylko młodym, ale i starym. „Ludzie są jak dobre wino -pisał Cycero – wiek psuje złe wino, a lepszym czyni dobre”.
A święci? Pewnie, że świętość jest dziełem łaski, ale i własnej pracy nad sobą oraz zapału. Każdy niemal święty był entuzjastą. Obok św. Piotra widzimy św. Pawła, który powie: „Dla Niego (Chrystusa) wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa”. A dalej – święci Augustyn i Franciszek ze swymi dewizami: „Kochaj i czyń co chcesz” „Bóg mój i wszystko moje”. Entuzjastą był także błogosławiony Maksymilian Kolbe, ten „szaleniec Niepokalanej”, człowiek o słabym zdrowiu, skazany przez lekarzy na powolną śmierć… Ileż on wykazał zapału w swej pracy apostolskiej? Chciał podbić cały świat dla Chrystusa przez Niepokalaną. I podbijał nawet w piekle obozowym, aż starty został na proch.
Trudno powiedzieć, czym jest ten dziwny, wewnętrzny płomień. W każdym razie jest to niezwykły stan ducha, wypływający z wiary, widzący jasno cel i zmierzający do niego całą swą istotą. Jest to stan ducha, który udziela się innym i wywołuje w nich podobny zapał. Jest to również cudowne uczucie, które najtrudniejszą pracę czyni lekką, nie boi się ofiar i porażek, dochodzi do celu i nadaje sens życiu. A przejawia się we wszystkim: w pracy i w myśleniu, w wyrazie twarzy i oczu, w życiu osobistym i współżyciu z innymi.
Niewątpliwie, entuzjazm ma swych wrogów. Nie na zewnątrz, ale wewnątrz. Są to różne lęki i obawy, brak wiary, nieufność, kompleksy niższości i złe, czasem wprost zabójcze myśli. Zatem – kultywujmy dobre myśli.

Niektórzy są specjalistami w unieszczęśliwianiu siebie i drugich.
Są specjalistami w wynajdywaniu przyszłych, często urojonych, zmartwień.
Myślą o przeszłości lub przyszłości, ale nie o chwili obecnej. Myśli złe, ponure, negatywne i nienawistne zatruwają ciało i duszę.
Zmienić więc nurt myśli,  to zmienić człowieka, to zmienić jego postawę do siebie, świata, Boga i ludzi. To włączyć się w strumień Bożej siły i mocy, wiary i działania.
Zatem – przewietrzmy nasz umysł i serce! Oddalmy myśli złe i ponure od sobie i od drugich. Wzbudzajmy myśli radosne i przyjemne, wielkie i szlachetne.
Żyjmy nimi, podsycajmy je – wiarą i modlitwą, ufnością i miłością, czynem i nawykiem.
Bo od nich zależy nasze „być albo nie być” dobrym człowiekiem, dobrym katolikiem, świętym.

SZCZĘŚĆ BOŻE.