19.02.2006 r. VII Niedziela Zwykła

Sakrament Przebaczenia.
 „Otóż żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: […] wstań”… (Mk 2,10-11).

Moi Drodzy
„Kamień obrazy”.
„Po co spowiedź” ? „Ksiądz jest takim samym człowiekiem jak ja”… „Nikogo nie zabiłem, nie okradłem”…
„Zresztą, może wkrótce będzie spowiedź publiczna, rozgrzeszenie ogólne”…
Takie i tym podobne zdania słyszymy często z ust katolików. Ci katolicy przeważnie „wierzą w Boga”, ale nie w Kościół. Są „wierzący, ale niepraktykujący” – mówią sami o sobie – i mają wiele wymówek i zarzutów przeciw sakramentowi pokuty.
Oczywiście, na złą wolę nie ma lekarstwa. Nawet sam Bóg nic nie poradzi. Śmiem też wątpić, czy ci katolicy spowiadają się nawet Bogu – jak mówią. Wątpię też, czy pomoże im spowiedź publiczna. Bo przecież i przy takiej spowiedzi i rozgrzeszeniu istotnym czynnikiem jest wewnętrzna postawa człowieka: żal, skrucha i postanowienie poprawy. Jeśli tego brak, to nawet chodzenie do spowiedzi co tydzień może być tylko formalnością i oszukiwaniem siebie.
Niektórzy katolicy widocznie zatrzymali się w swym rozwoju duchowym, nie mają „zmysłu Chrystusowego” i zbyt po ziemsku podchodzą do sakramentu życia i wolności. Bowiem nawet z ludzkiego punktu widzenia, spowiedź jest potrzebą duszy. Dowodem na to są: grafologia, dział pytań i odpowiedzi w prasie, poradnie zdrowia psychicznego. Dowodem jest każdy niemal list pisany czy otrzymywany, wyznania przyjaciół i przyznawanie się do win po wielu latach.
Pokuta jest „największym dobrodziejstwem ludzkości” – jak mówi Leibnitz.

Spójrzmy głębiej
Spójrzmy głębiej – z Chrystusowej perspektywy: na siebie i na Boga, na życie doczesne i wieczne, na dzieło Wcielenia i Odkupienia.
Oto Ten, który był „Chlebem Życia – zaczął swą misję od postu. Ten, który był „Wodą Żywą” – zaczął swą misję od pragnienia.
Ten, który zaspakajał największy głód Boga – cierpiał głód.
Ten, który jest naszym spoczynkiem – bywał zmęczony.
Ten, który wypędzał złe duchy – oskarżony był, że ma czarta.
Ten, który wysłuchuje naszych modłów – sam się modlił.
Ten, który osuszał łzy innych – sam się smucił.
Ten, który odkupił świat – sprzedany był za 30 srebrników.
Ten, który był Dobrym Pasterzem – był niewinnym Barankiem.
Ten, który odpuszczał winy łotrom – „w poczet złoczyńców został zaliczony” (Mk 15,28).
Ten, który przywrócił nam życie wieczne – sam umarł.
Nie żłóbek, nie cuda czy nauka były celem Jego życia na ziemi. Nie reformy społeczne czy polityczne były Jego zadaniem.  Głównym Jego zadaniem było zbawienie nas. Wszystko inne było tylko środkiem do  wypełnienia tego głównego zadania i zachętą, byśmy uwierzyli w Niego. To Jego misja.
A nasza ?  Naszym zadaniem jest włączyć się w Jego dzieło zbawienia, by mieć „życie w sobie”. Choć potrafimy robić operacje plastyczne, zmieniać wygląd czy osobowość, przeszczepiać oczy, serce, czy nerki, nie potrafimy jednak sami wznieść się na poziom życia Bożego. Spowiedź więc jest tą „windą” łączącą nas z Bogiem. Pozornie nic się nie zmienia. Zmienia się jednak sens i treść naszego życia.
Nie zrywając z życiem doczesnym – żyjemy życiem Bożym.
Umierając dla grzechu – zaczynamy żyć dla Boga.
Zrywając z grzechem – łączymy się ze Stwórcą i z ludźmi.
Życie duchowe w nas zaczyna znowu działać w pełni, nabiera właściwego sensu.

Chrystus odpuszcza grzechy
Nie kapłan, ale Chrystus odpuszcza nam grzechy. Chrystus posługuje się tylko kapłanem. Poprzez konfesjonał działa ten sam Chrystus, którego widzimy dziś w Ewangelii. „Jezus widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. Może ów chory bardziej oczekiwał uzdrowienia ciała niż duszy ? Ale Zbawiciel uczynił to celowo, by pokazać uczonym w Piśmie, że ma taką samą władzę, jaką ma Bóg.
„Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy na ziemi ma władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu. On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich”.
Nie mogli Żydzi ujrzeć uzdrowienia jego duszy swymi oczyma, ale mogli ujrzeć zewnętrzny dowód tego – nagłe uzdrowienie. Ujrzeli dowód, którego sami się domagali. Zobaczyli, że tylko sam Bóg może nagle uzdrowić, jak również i to, że tylko sam Bóg może odpuścić grzechy. Ujrzeli to, co przepowiadał Izajasz: „Oto Ja dokonuję rzeczy nowej. Ja, właśnie Ja, przekreślam twe przestępstwa i nie wspominam twych grzechów”.
W roku 1936 zamordowany został w jednym z miast Belgii ksiądz katolicki. Następca zamordowanego proboszcza otrzymał od pewnego więźnia list takiej treści: „Czcigodny Księże Proboszczu ! Często rozmyślam o tej ponurej i zimnej nocy, kiedy poszliśmy we czterech kraść i zabiliśmy ówczesnego proboszcza. Przez długie lata nie myślałem o Bogu ani o Jego przykazaniach, lecz wkrótce po tej zbrodni odzyskałem wiarę i czekając na sprawiedliwość ludzką, zwróciłem się do sprawiedliwości Bożej: poszedłem do spowiedzi. Kiedy zostaliśmy aresztowani, ze spokojem przyjąłem wyrok, który nas potępił Osiem lat więzienia to słuszna kara. Najgorsza rzecz, to wyrzuty sumienia i ból. Zapracowałem tu ciężko trochę pieniędzy. Posyłam je księdzu. Niech ksiądz Proboszcz będzie tak dobry i odprawi Mszę św. za swego poprzednika, którego myśmy zabili”.

Są niestety i tacy  chrześcijanie- katolicy, którzy nie doceniają ważności tej wielkiej amnestii duchowej. Wolą trwać w niewoli grzechu, przyzwyczaili się do takiego stanu.
Ich stan można porównać do postawy pewnego więźnia,  który przyzwyczaił się do murów więzienia do tego stopnia, że gdy ogłoszono jego zwolnienie, prosił, by mógł pozostać dalej, bo przywykł już i czułby się obco w świecie.
SZCZĘŚĆ BOŻE.