12.02.2006 r. VI Niedziela Zwykła

Jesteśmy wezwani do naśladowania Chrystusa

Moi Drodzy

Wezwani jesteśmy do naśladowania samego Chrystusa. Wezwani jesteśmy do doskonałości. Czy to możliwe?  Czy nie ma w tym przesady?  Przecież Chrystus był Bogiem i Człowiekiem. Był wcieloną doskonałością.
Musimy sobie odpowiedzieć. Otóż nie tylko możliwe, ale konieczne. Możliwe nie w sensie dosłownym i w równym Jemu stopniu, ale w stopniu dostępnym dla naszej ludzkiej natury. Możliwe, bo Bóg czy Chrystus nie nakazuje rzeczy niemożliwych. „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Możliwe, skoro tylu świętych w ciągu wieków upodobniło się do Chrystusa, osiągnęli szczyty doskonałości, a św. Paweł apostoł stawia samego siebie za wzór : „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa”.
Jeśli chcemy zasługiwać na miano prawdziwych uczniów i wyznawców Chrystusa, musimy Go naśladować. Mamy być Jego „przedłużeniem” w XX wieku, „Jego świadkami”, zatem musimy się doń upodobnić.
Nie chodzi o naśladownictwo zewnętrzne, o noszenie długich włosów, brody, sukni, czy podróżowanie pieszo z miasta do miasta. Chodzi o naśladowanie pod względem moralnym. Nie chodzi też o zewnętrzne czyny, ale o ducha.
Herezją czynu zaraziliśmy się wszyscy. Również pod względem religijnym chcielibyśmy zaimponować Bogu, pokazując swe liczne osiągnięcia. Ostatecznie, możemy zaimponować ludziom, ale nigdy Bogu. „Bo Jahwe przenika wszystkie serca i zgłębia wszystkie tajniki” (1 Krn 28,9).

Chrystus  wzorem

Chrystus był, jest i będzie wzorem doskonałości dla wszystkich ludzi wszystkich czasów. Nie sposób wymienić Jego wszystkich cnót. Starajmy się uchwycić istotne zasady Jego życia. Sprawą istotną i nicią przewodnią było oddanie chwały Ojcu niebieskiemu. „Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania (J 17,4). „Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą – powie On przed śmiercią – a w Nim został Bóg otoczony chwałą” (J 13,31).
Naszym zadaniem życiowym jest też uwielbienie Boga i oddanie Mu chwały. Może nas to dziwi, dlaczego Bogu „zależy” na oddawaniu Mu chwały? Czyżby myślał tylko o sobie? Jeśli prawdą jest, „że dzieło mistrza chwali” ; jeśli prawdą jest, że dzieła artystów, poetów, wynalazców, odkrywców, przynoszą chwałę i sławę nie tylko swym mistrzom   ale i sobie, to podobnie jest i z nami.
Jesteśmy „dziełem rąk Jego”. Zatem, im większą doskonałość osiągnie człowiek tu na ziemi, według Bożego planu, tym większa płynie z tego chwała Boża, tym również jest chwała dla samego człowieka. Bowiem –
w Bożej chwale – jest nasza chwała;
w Bożej wielkości – jest nasza wielkość;
w Bożym szczęściu – jest nasze szczęście.
Tymi aktami składającymi się na chwałę Bożą z naszej strony może być wszystko, oprócz grzechu.   Im wyższy poziom życia duchowego, tym też większa chwała Boża. Bowiem Bóg jest Duchem.  Większą chwałę  oddajemy Bogu przez  wiarę i modlitwę i zjednoczenie duchowe, niż przez samą pracę czy odpoczynek.  By to osiągnąć, potrzebny jest – „Zmysł Chrystusowy”
W Starym Testamencie byli prorocy. Nazywano ich często , „widzącymi”. Zadaniem ich było nie tylko przepowiadać przyszłość, ale również oceniać z punktu Bożego i z perspektywy zbawienia fakty obecne przeszłe i przyszłe.
Podobną rolę winien spełniać dziś każdy chrześcijanin. Winien być człowiekiem   „widzącym”   i   oglądającym  wszystko  z   punktu   widzenia Chrystusa, z perspektywy Chrystusowego dzieła stworzenia i Wcielenia, Zmartwychwstania i Odkupienia. Z doświadczenia wiemy, że inaczej na ten sam widok patrzy malarz, inaczej biolog, czy prosty rolnik. 1naczej patrzy na wszystko człowiek dobry, inaczej zły. Katolik winien patrzeć na wszystko tak jak Chrystus. A więc praca – będzie współpracą z Bogiem w dziele doskonalenia świata; każde rodzące się dobro, prawda, miłość – będzie wcielaniem się Chrystusa, Jego Zmartwychwstaniem i współpracą w dziele Zbawienia.
Pomocą w tym jest wiara. Ona daje nam ten „zmysł Chrystusowy”, dzięki któremu inaczej patrzymy na wszystko. Widzimy więcej i  szerzej niż inni ludzie.
Potrzebne nam oczyszczenie.
Trzeba być czystym, w stanie łaski, by Bóg patrząc na nas i  nasze życie, widział nas przez pryzmat swego Syna, Chrystusa. To sprawa dość istotna.
Przez czystą szybę widzimy wszystko przed sobą. Z chwilą gdy pokryjemy ją warstwą srebra, staje się lustrem. Wtedy widzimy tylko siebie.
Tą „szybą” krystaliczną, przez którą Bóg patrzy na nas, a my na Boga i wszystko inne – to łaska Boża. To oczyszczenie dokonuje się przez spowiedź. Prawda, że Chrystus odpuszcza grzechy, ale kapłan w Jego imieniu orzeka, że jesteśmy czyści. Prawda, że spowiedź „kosztuje” dużo trudu. Ale prawdą jest również, że „nikt nie ma tyle siły, by dźwignąć siebie samego; ktoś koniecznie musi do niego rękę wyciągnąć, ktoś musi mu pomóc wstać” (Seneka).
SZCZĘŚĆ BOŻE.