01 styczeń 2006 r. Nowy Rok 2006 Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki

Moi Drodzy

Z ufnością naprzód!
Z Nowym Rokiem zawsze były kłopoty. Mieli je najprzód ci, którzy chcieli ustalić, kiedy ten rok się zaczyna. Od wieków nie było tutaj zgody.
Starożytni Rzymianie rozpoczynali liczenie roku początkowo od pierwszego marca. W piątym wieku przed Chrystusem przeszli na dzień pierwszy stycznia. Wczesne chrześcijaństwo wiązało rozpoczęcie roku bądź ze świętem Zwiastowania, bądź Narodzenia, bądź z Wielkanocą. Ostatecznie rzymski Kościół wylądował na pierwszej niedzieli adwentu. Ale obrządek grecko – katolicki i koptyjski zaczynają rok we wrześniu, syryjski  w październiku, a ormiański około połowy stycznia. Dla buddystów początek roku przypada na kwiecień, dla mahometan na luty, dla Żydów  gdzieś między wrześniem a październikiem.
Jak widać, nawet kalendarz przypomina nam, w jakim skłóconym, pełnym rozłamów i dalekim od jedności świecie żyjemy.
Przyjęcia jednak jakiegoś powszechnie uznawanego terminu rozpoczynania nowego roku domagały się zarówno postęp wiedzy o wszechświecie, jak i względy praktyczne. W ten sposób, ponad istniejącymi do dziś różnicami w kalendarzach przeróżnych wyznań, wyrósł z czasem dzień pierwszy stycznia jako data rozpoczęcia noŹwego roku. Z punktu widzenia astronomii, dzień ten oznacza – oczywiście w sposób umowny – początek nowego, któregoś tam z kolei obiegu Ziemi dookoła Słońca. Droga utarta, bezpieczna, dobrze badaczom nieba znana, trwająca według jednego z przyjętych kluczy obliczeń 365 dni, 5 godzin, 48 minut i 46 sekund. Nasza stara, poczciwa Ziemia przemierzyła już tę drogę miliony, jeżeli nie setki milionów razy. W zasadzie nie ma na niej niespodzianek, pułapek, zagrożeń.
Ale to, co dla wehikułu jest rutyną i szablonem, nie jest wcale czymś tak prostym i bezpiecznym dla pasażerów, których ten kosmiczny wehikuł wiezie. Dla nich każdy nowy rok  to krok w nieznane.
Kto w noc sylwestrową popatrzy na nasze wielkie miasta, rozjarzone neonami, rozśpiewane, huczące o północy salwami sztucznych ogni , ten mógłby mieć wrażenie, że ludzie znaleźli już i powszechnie zaaprobowali właściwy rytuał wchodzenia w Nowy Rok.
Ale przecież w wielu kościołach tych samych miast, w różnych domach zakonnych czy ośrodkach gromadzących ludzi o pogłębionym życiu religijnym, wita się Nowy Rok przed ołtarzem, na kolanach, w szepcie gorącej modlitwy do Tego, który rządzi czasem, aktami zawierzenia Bogu, oddania się Mu i miłości.
Kto ma rację?
Nie zaczynajmy nowego roku sporem o to, co rozsądniejsze bardziej na miejscu. Chrześcijanina zapewne zainteresuje, jak jego Kościół wchodzi w Nowy Rok. Odpowiedzią na to jest obchodzone w dniu pierwszym stycznia święto Maryi, Bożej Rodzicielki.
Wszystkim zatroskanym o przyszłość własną i o los świata mówi ono: idź do Betlejem! Znajdziesz tam matkę, a w jej ramionach Dziecię. Znalazłszy tych dwoje, nie musisz już niczego więcej szukać ani niczego  się bać.
Stoi więc u początku Nowego Roku najprzód dziewicza Matka Słowa: Maryja. Człowiek Boży. Człowiek, który uwierzył, że spełni się to, co obiecane mu zostało przez Pana . Dziś człowiek  cieszy się już otrzymanym dla siebie i dla nas wszystkich darem. Dar ma na imię Jezus, a jest to imię nadziei: „Bóg pomoże”. Tego „pomagającego” Boga stawia dzisiejsza liturgia, obok Maryi, na straży pierwszego dnia roku. Przez Jezusa bowiem i w Jezusie zmieniona zostaje radykalnie nasza sytuacja, jako stworzeń. Zmieniona na lepsze.
Z  niewolników stajemy się dziećmi Boga  i możemy  wołać do Niego: Abba, Ojcze!
Synowie nie muszą drżeć o jutro. Synowie to przyszli spadkobiercy wielkiego Bożego dziedzictwa, którego wspaniałość przewyższa wszystko, co umysł ludzki może sobie wyobrazić.
Mogą przyjść burze, niepokoje i głód, choroby i wojna.
Synowie nie powinni jednak tracić nadziei. Nic z tamtych okropności nie zburzy obietnicy! Nic nie przekreśli planu Ojca! Co za ogromna radość!
Nasza przyszłość nie zależy ani od ślepego losu, ani od konstelacji sił niebieskich, ani od nieobliczalnych, ludzkich poczynań. Budujemy nie na dalekowzroczności polityków, nie na sejfach bankierów, nie na cudownych broniach, nie na dobrobycie gospodarczym, rozwoju nauki  i  przemianach społecznych.
Budujemy na prawdomówności  i  wierności Boga, względem człowieka, budujemy na wierze, że Bóg jest naszym Ojcem.
U progu naszego Nowego Roku stoi Jezus, zadatek i rękojmia Bożych obietnic. Czy Bóg, dając nam Jego, byłby zdolny czegoś innego człowiekowi odmówić ?
A więc nadzieja.
Krucha łódź, która dziś o północy zaczęła swoją podróż w nieznane, obserwowana jest i strzeżona pilnie z wysoka. Nawet gdyby przeciwny wiatr i wzburzone morze nie czyniły podróży zbyt przyjemną, nawet gdyby niespodziewana nawałnica połamała maszty, nawet gdyby przyszło wrzucić do morza cały, zabrany z portu ładunek, żeglarze ocaleją. I dopłyną – byle pilnowali steru i utrzymali łączność z tym, „który i wichrom, i wodzie rozkazuje, a są mu posłuszne”.
Czy jednak człowiek zdolny jest do aż tak wielkiej ufności ?
Wróćmy do patronki dzisiejszego dnia: Maryi. Któż będzie dla nas lepszym wzorem niż Ona? Maryja zawierza Bożemu Słowu. Bierze to Słowo na serio i na nim buduje swoje życie. Nie sądźmy, że chodzi tu o jakieś cudowne, odgórne dyktando, modelujące w każdym szczególe i w każdej okoliczności życie Maryi.
Ona właściwie raz jeden tylko w życiu stanęła wobec Bożego Słowa i pozostała już tak na zawsze słuchająca i pełniąca. Słowo stało się najprzód Ciałem w Jej ciele, potem Słowem – Synem obok Niej. Od chwili poczęcia Jezusa, Maryja stawia całą siebie w służbę tego wcielonego Słowa. Wsłuchuje się w nie, stara się je zrozumieć, wyciąga praktyczne wnioski z poznanych prawd, pracuje dla niego, jest pełna troski, wiele cierpi.
Podobnie jak my, żyje wiarą, nadzieją, miłością. I taka: bardzo zwyczajna, ale i bardzo wielka, niedościgniona w zawierzeniu, dziwu godna w odpowiedzi, idzie w swoje życie – życie, które dziś świeci nam jak pochodnia, ukazująca drogę.
Z tą pochodnią można bezpiecznie wejść w nieznane czekającego nas roku.
Za przykładem Maryi każdy nowy dzień tego roku może być dla nas krokiem dalej w radość Dobrej Nowiny, w zrozumienie Bożych tajemnic, w coraz pełniejsze zaufanie Opatrzności. Ale też i coraz bardziej uczciwym „tak” na Bożą wolę.
 Ludziom, którzy tak planują życie i tak próbują je kształtować, cóż złego wyrządzić może wrogi los?
Co najwyżej odbierze on im to, co mają. W żadnym wypadku nie odbierze tego, czym są  i  ku czemu wzrastają
Rozpoczęliśmy Nowy Rok. Niech sobie ludzie liczą lata, jak się im podoba. Nasze prawdziwe życie zaczyna się nie nową kartką kalendarza, ale decyzją stanięcia przy Bogu i służenia Mu „całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem”.
Ten Bóg, który patrzy dziś na nas oczyma dziecka, wtulonego w objęcia Matki, niech podniesie swą rączkę  i  nam na takie życie pobłogosławi.

SZCZĘŚĆ BOŻE.