11 XII 2005 r. III Niedziela Adwentu

Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską (J 1,23).

Moi Drodzy!         

Zagadkowa postać

Gdyby dziś ukazał się Jan Chrzciciel w którymś z naszych krajów, nie zdziwiłby chyba nikogo swoim wyglądem czy nauką. W każdym niemal kraju i mieście można spotkać zastępy młodych ludzi o dziwnym wyglądzie i trybie życia. Niektórzy z nich też przemawiają na ulicach Londynu czy San Francisco. Niejednokrotnie wyglądają na abnegatów. Nie pytamy jednak, kim oni są, znamy ich sposób życia, cel, dążenia… Zresztą nic nadzwyczajnego i nowego nie głoszą…

Inaczej musiało być za czasów Jana Chrzciciela. Ludzie wtedy byli szczególnie uczuleni na punkcie pojawienia się i przyjścia Mesjasza. Prorocy od dawna zamilkli, nie pojawiali się. Nic też dziwnego, że skoro pojawił się nad Jordanem Jan – tak bardzo przypominający swym wyglądem i stylem życia proroków, mówiący o Mesjaszu – tłumy cisnęły się do niego. Nie sposób też było oprzeć się jego słowom: „Ten który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie” (J 1,15). Wielu też znało proroctwa i przekonywali się, że rzeczywiście nadeszła „pełnia czasów”.

Był on jednak zagadką i pytaniem dla wielu. Kim on jest? Prorokiem? A może samym Mesjaszem? Zaniepokoiła się cała Jerozolima jego pojawieniem się i nauką. Jego rozgłos odbił się echem o Sanhedryn, zaniepokoił faryzeuszów. Wysyłają więc do niego poselstwo i legitymują go.

Jasna wypowiedź

Jan Chrzciciel nie miał dowodu osobistego, paszportu czy dyplo­mu herolda Mesjasza. Pytają go więc: „Kto ty jesteś?” Podejrzewano, że jest Mesjaszem. Ale słyszą odpowiedź: „Ja nie jestem Mesjaszem”. Jeżeli nie Mesjaszem, to może prorokiem? Żydzi wierzyli, że prorok Eliasz pojawi się na ziemi przed założeniem Bożego królestwa. Stąd pada pytanie: „Czy jesteś Eliaszem? Odrzekł: Nie jestem. Czy ty jesteś prorokiem? Odparł: Nie !”

Legitymowanie staje się coraz to bardziej natarczywe. „Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie ?” Jan nie mógł już zamilczeć i odpowiedział: „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak to powiedział prorok Izajasz”.

Skończyło się legitymowanie, ale nie skończyło się dochodzenie. Faryzeusze zaniepokojeni byli jego działalnością i chrztem. Dlatego pytają: „Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?” Zarzut jednak chybił. Bo z ust Jana padają słowa pełne pokory i prawdy. „Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”. Innym razem powie o sobie: „Potrzeba, by On (Chrystus) wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3,30).

Prawda i pokora.

To droga do Chrystusa. To cechy zasadnicze, jakimi winien odznaczać się świadek Chrystusa. „On wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: Ja nie jestem Mesjaszem”. Tak łatwo mógł ulec pokusie pychy i powiedzieć, że jest prorokiem. Bo istotnie był nim – na pograniczu dwóch Testamentów. Jednak nazywa siebie tylko „głosem wołającego na pustyni”. Zaświadczył w ten sposób o Chrystusie i o sobie, o Jego wielkości i o swojej małości. „Ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”.

„Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o światłości”. I zaświadczył słowami, czynami, życiem i postawą pełną prawdy i pokory. Nie jesteśmy i my światłością, ale możemy i powinniśmy świadczyć o światłości: o Chrystusie. Mamy wady i grzechy, są w nas skały pychy i kręte ścieżki zakłamania. Trzeba to usunąć, wyprostować, wyrównać, bo do Boga prowadzi droga prawdy i pokory; bo inni chcą nie tylko słyszeć słowa prawdy od nas, ale przede wszystkim widzieć prawdę w naszym życiu. Bo tylko na sianie prawdy i pokory ducha narodzić się może Zbawiciel – Światłość świata.

Apel do radości

Niedziela dzisiejsza zwana jest niedzielą radości z powodu nadchodzących świąt. Radość ta widoczna jest w czytaniu z proroka Izajasza. „Posłał mię (Pan), by głosić dobrą nowinę, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę, […] aby pocieszać wszystkich zasmuconych. […] Ogromnie się weselę w Jahwe, dusza moja raduje się w Bogu moim”. „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” – powie Chrystus w Nazarecie (Łk 4,21).

Tę radosną nutę podchwycił św. Paweł i kieruje ją do Tesaloniczan: „Zawsze się radujcie”. Widocznie popadali w apatię. A może myśl o powtórnym przyjściu Zbawcy odbierała im chęć do życia ? Apostoł przypomina im największy motyw do radości: „Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności” (1 Tes 5,5). Jest to apel skierowany również do nas.

Skoro jesteśmy „synami światłości” – mamy powód do radości i obowiązek świadczenia o światłości”. Mówi przysłowie : „Lepiej zapalić świecę, niż narzekać na ciemności”. Lepiej rozniecać w sobie i wokoło siebie promienie światłości, niż narzekać na zepsuty świat.

Lepiej zamilczeć, niż obmawiać.

Lepiej pomodlić się, niż przeklinać.

Lepiej uśmiechnąć się, niż odburknąć.

Lepiej przebaczyć, niż się gniewać.

Lepiej samemu być lepszym od drugich.

Lepiej zacząć od siebie, niż czekać na drugich…

Oto nasza droga do Króla w życiowym adwencie.

SZCZĘŚĆ BOŻE.