04 XII 2005 r. II Niedziela Adwentu

Przygotujcie drogę Panu. Jemu prostujcie ścieżki. (Mk 1,3).

Moi Drodzy!         

Na dworcu kolejowym „Canadian National” w Montrealu, znajduje się w holu wejściowym tablica pamiątkowa ku czci tych wszystkich, którzy około sto lat temu poświęcili życie i zdrowie w budowie długiej trasy kolejowej. Na wezwanie ówczesnego króla angielskiego i rządu ruszyli do pracy inżynierowie i robotnicy, cywile i wojskowi. Przez dzie­sięć lat przedzierali się z trudem poprzez lasy i rzeki, jeziora i skały, aż dotarli do oceanu Spokojnego. Połączyli wschód z zachodem, ocean Atlantycki ze Spokojnym. Wielu z nich umarło, inni zginęli w walkach z Indianami. W jednym z parków w Vancouver można oglądać pierwszą lokomotywę parową, która pozostała tam na pamiątkę tego wydarzenia.

Dzieło tych ludzi, to słaby, lecz wymowny symbol innego dzieła i innej drogi oraz jej przygotowania: drogi na przyjście Mesjasza. W przygotowaniu tej drogi wzięło udział już nie kilka tysięcy ludzi, ale cały naród. Naród szczególnie wybrany przez samego Boga.

Długa droga.

Ta „droga” zaplanowana była jeszcze w raju. W słowach skiero­wanych do szatana: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a nie­wiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę” (Rdz 3,15). Stwórca rzucił ideę przyjścia na świat Mesjasza. Z tą ideą wyszli pierwsi rodzice z raju i przekazali ją następnym poko­leniom.

Realizacja planu dokonywała się później. W osobie Abrahama powo­łał Bóg jego i jego potomków do przygotowania tej drogi. Mijały wieki i pokolenia. Schodzili z tego świata patriarchowie i prorocy, Abraham i Izaak, Jakub i jego synowie… Naród wybrany szedł poprzez dzieje historii. Przedzierał się przez pustynię i morze Czerwone, walczyć musiał z innymi narodami po drodze. Raz wznosił się w górę, bliżej Boga, to znowu pogrążał się w pogaństwie i gubił się w niewoli i rozproszeniu. Obok triumfów spotykały go klęski. Obok radości – smutki. Jednak przyświecała mu idea przyjścia Mesjasza; a gdy gasła, rozbudzali ją raz po raz prorocy. Spełnił jednak swe zadanie, bo na przestrzeni wieków przygotował królewski rodowód Zbawicielowi. Przygotował też czas i miejsce Jego Narodzenia.

Dziś jawi się przed nami jedna z tych postaci – prorok adwentowy Izajasz, który na przeszło siedem wieków przed Chrystusem pociesza swój naród w niewoli babilońskiej zapowiedzią podwójnego wyzwolenia. „Drogę dla Jahwe przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu ! Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i wzgórza obniżą”. W proroczym uniesieniu mówi dalej: „Powiedz miastom chodzi z mocą: Oto wasz Bóg! Oto Pan, Jahwe przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży władzę”. Nie bardzo rozumieli jego rodacy, na czym ma polegać to przygotowanie drogi dla nadchodzącego Króla. Zbyt przyziemnie patrzyli na Mesjasza i Jego królestwo. Zbyt materialnie pojmowali sprawy ducha.

Ale pojawił się inny zwiastun Dobrej Nowiny, poprzednik i Herold Chrystusa – św. Jan.

Zanim prezydent Stanów Zjednoczonych Nixon odwiedził Chiny i Związek Radziecki w roku 1972, znalazł się przedtem w tych krajach doradca prezydenta H. Kissinger oraz inni dyplomaci, celem omówienia przyjęcia prezydenta.

Takie przygotowania są normalne w dyplomacji. Zanim Chrystus pojawił się publicznie w Palestynie, zjawił się tam również Jego poprzednik –   św.   Jan Chrzciciel. Uświęcony w łonie matki Elżbiety, spędził niemal całe życie na pustyni w środkowej Judei, w okolicy Jeruzalem i Jerycho na pokucie i modlitwie. „Na kilka miesięcy przed Chrztem Chrystusa pojawił się nad Jordanem” i „głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów”. Ascetyczny wygląd i surowe słowa odnoszące się do nadchodzącego Mesjasza porywały tłumy. Nic dziwnego, że „ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordanie, wyznając przy tym swe grzechy”.

Wyznawanie grzechów i zanurzenie w wodzie rodziło w duszach słuchaczy uczucie pokory i żalu. Pokora i skrucha były drogą przegotowaną dla Chrystusa.

Chrzest ten jednak był tylko symbolem i zapowiedzią innego chrztu, tak jak Jan był zwiastunem innego Chrzciciela. „Idzie za mną mocniejszy ode mnie. […] Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”. Jan zanurza ich tylko w wodzie, a Chrystus zanurzać ich będzie w potokach łask Bożych. Chrzest Jana jest symbolem, chrzest Chrystusa wielką rzeczywistością. Jan jest cieniem i sługą, a Chrystus Panem, Słońcem i samą Światłością.

Przygotujcie drogę dla Pana !

Życie nasze jest „przygotowaniem drogi dla Pana”, przygotowaniem do spotkania się z Nim w wieczności. Droga ta jest nieraz długa i trudna; wymaga ofiar i poświęcenia, samozaparcia i pokory. Trzeba nieraz przedzierać się przez gąszcze tajemnic i problemów, to znowu usuwać twarde skały pychy. Innym razem omijać przeszkody i pokusy, walczyć z pożądliwościami, by dojść do celu.

Skądinąd każdy z nas ma być w pewnym sensie drugim Janem Chrzcicielem dla siebie i dla innych. Jesteśmy bowiem współodpowiedzialni za siebie: rodzice za dzieci, dzieci za rodziców, pracodawcy za robotników duchowni za swoich wiernych we wspólnotach parafialnych.

Sposób przygotowania tej „drogi dla Pana” jest duchowy i codzienny, przez łaskę i życie, poprzez wiarę i miłość.

SZCZĘŚĆ BOŻE.