30 X 2005 r. XXXI Niedziela Zwykła. Uroczystość Rocznicy Poświęcenia Kościoła Własnego.

Moi Drodzy!

Lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią.

(Mt 23,3).

Przestroga

Dzisiejsze czytania liturgiczne są nabrzmiałe surowością. Odnoszą się zarówno do faryzeuszów i kapłanów, do kapłanów Starego i Nowego Testamentu. Ostro brzmią słowa proroka Malachiasza, który patrzył na sprzeniewierzenie się ludu wybranego i jego kapłanów wobec Boga po przybyciu do Ziemi Obiecanej z niewoli babilońskiej. „Wy zaś zboczy­liście z drogi, wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się Prawu, zerwaliście przymierze Lewiego, mówi Jahwe Zastępów”.

Podobnie brzmią słowa Chrystusa skierowane do słuchaczy pod adresem faryzeuszów i duchowych przywódców Izraela. Uczeni w Piśmie i faryzeusze wyjaśniali Pismo św. oraz tradycje ludowi. Chrystus mówi: „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie”. Dlaczego ? „Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą”. Chrystus wyjawia ich obłudę, nie­zgodność między słowem a czynem. W stosunku do ogółu wyspecjalizo­wali się w tłumaczeniu i gromadzeniu nowych przepisów, ale w stosunku do siebie stali się bardzo pobłażliwi. Nie zachowują nawet istotnych przykazań. Jeżeli jednak coś czynią, to „spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać”. Nie chodzi im o Boga, o sumienie, ale o opinię ludzką. Żyją zakłamaniem. W tym celu „rozszerzają swoje filakterie”, czyli pudełeczka zawierające tekst przykazań noszone na czole oraz „wy­dłużają frędzle u płaszczów”. Co więcej, w życiu publicznym, „lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi”. Taka postawa pełna pychy i zakłamania, pogardy dla innych i lekceważenia Boga, jest zaprzeczeniem sprawiedliwości i postawy podanej przez Chry­stusa. Chrystusowy styl doskonałości opiera się na „duchu i prawdzie”, na pokorze i miłości, na zgodności między wiarą a życiem, między słowem a czynem.

Dlatego też pod ich adresem Chrystus skieruje straszne „biada”. „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi” (Mt 23,13). „Biada wam, faryzeu­szom, bo […] pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą” (Łk 11,42).

Szczerość i pokora

Postawa Jezusa wobec faryzeuszów wszystkich czasów jest jedna­kowa. Zdaje się wołać : „Maski precz!” Precz z obłudą i zakłamaniem, precz z pozorami i pustą formą zewnętrzną, precz z pychą i kompliko­waniem życia sobie i drugim! Prawda przede wszystkim! A pokora jest prawdą. Miłość jest prawdą. Precz więc z zarozumiałością i pychą w myślach, słowach, zachowaniu! Bo „obrzydłe dla Jahwe serce wy­niosłe, z pewnością karania nie ujdzie” (Prz 16,5). Bo „kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14,11). Nie tędy droga ! Droga do królestwa Bożego prowadzi poprzez pokorę. O tę drogę pytali pośrednio uczniowie: „Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?” Chrystus w odpowiedzi postawił przed nimi dziecko i powiedział: „Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,2-3). Sam zresztą Boski Mistrz był wzorem pokory. „Bo jestem cichy i pokorny sercem” (Mt 11,29).

 

Żyjmy prawdą.

Nie znamy mapy piekła, ale można przypuszczać, że na jego dnie nie znajdują się bogacze czy rozpustnicy, lecz ludzie obciążeni grzechem Lucyfera. Nie celników ani grzeszników Chrystus najbardziej napiętno­wał, ale pysznych i pełnych zakłamania faryzeuszów.

Znamy chyba historię zatonięcia wielkiego statku pasażerskiego „Ti-tanica” 17 kwietnia 1912 r. Dnia 12 kwietnia 1912 r. wyruszył on w swój dziewiczy rejs z Southampton w Anglii do Nowego Jorku. Po pięciu dniach ten wspaniały kolos ludzkiej techniki znalazł się na dnie oceanu. Zderzył się z górą lodową i utonął. Utonęło wraz z nim około 1 500 osób.

Statek ten nie miał zatonąć… „Ani sam Chrystus go nie zatopi” – taki napis bluźnierczy umieszczono na jego kadłubie. A jednak zatonął. Wypadek ten – to przestroga dla świata, że „Bóg nie pozwoli się z siebie naśmiewać”.

W roku 1946 dokonano w USA ciekawej operacji na osiemnastolet­nim chłopcu. Mimo swego wieku miał on zaledwie 130 cm wysokości, ważył 35 kg i wyglądał na dziewięcioletnie dziecko. Lekarze nie znali przyczyny, która zahamowała jego rozwój. Wreszcie okazało się, że na skutek silnego uderzenia piłką w pierś i wewnętrznego krwawienia wy­tworzyła się wokoło serca wapienna skorupa grubości 3 mm. Była ona tak twarda, że w czasie operacji złamał się na niej skalpel. Trzeba było kruszyć ją kleszczami. Rzadki to wypadek w medycynie.

Ale niestety, częsty w życiu duchowym. Serca ludzkie powlekają się skorupą egoizmu, fałszu i zakłamania. Ludzie stają się podobni do owych portretów malowanych przez Picassa – o wielu twarzach…

Trzeba się leczyć i bronić przed tym niebezpieczeństwem. Trzeba podleczyć swój umysł i serce, wprowadzić harmonię między słowem a czynem, między wiarą a życiem, między formą a treścią,

by nasza doskonałość miała fundament;

by upodobnić się do Chrystusa ;

by nie być na zawsze przez Niego odrzuconym.

 

SZCZĘŚĆ BOŻE.