Zaprawdę powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. (Mt 21,31)
Moi Drodzy!
Znamienne fakty.
Przed kilku laty ukazała się książka pisarza francuskiego Andrzeja Frossarda pt. Bóg istnieje — spotkałem Go.
Jest to historia jego nawrócenia. Spotkał Boga i nawrócił się zupełnie przypadkowo.
Szedł – jak mówi – kiedyś ulicą Paryża ze swym przyjacielem. Towarzysz przeprosił go w pewnym momencie i udał się do kaplicy wieczystej adoracji. Zniecierpliwiony czekaniem Frossard wszedł do kościoła po raz pierwszy w życiu. Był niewierzącym. Nic nigdy nie słyszał o Bogu, o Chrystusie i o Kościele w domu rodzinnym.
W kościele podniósł oczy w górę i ujrzał monstrancję z Najświętszym Sakramentem. Nie wiedział co oznacza ten przedmiot i biały opłatek w środku. Ale intuicyjnie, dzięki łasce Bożej, uwierzył wówczas w istnienie Boga.
Gdy wyszedł, przyjaciel jego zauważył dziwną zmianę w jego wyrazie twarzy. Zapytał go o powód. Andrzej stwierdził krótko: Bóg naprawdę istnieje
Przejście jego na katolicyzm wywołało szok w całej rodzinie. Posądzony został o zaburzenia psychiczne. Skutek był jednak taki, że jego matka i brat po pewnym czasie również zostali katolikami. Po wielu latach – wyznaje on: Dla mnie istnieje teraz tylko jedna rzeczywistość: Bóg. Bóg istnieje – reszta jest hipotezą.
Wątpię o wszystkim – za wyjątkiem Boga.
I zastanawiająca rzecz – trzeba dodać – bowiem przyjaciel ów, który był pierwszym świadkiem i okazją do znalezienia Boga – stracił wiarę.
Drugi fakt miał miejsce kilkanaście lat temu w Moskwie. W jednym z teatrów grano bluźnierczą sztukę Pt. Chrystus w tuxedo.
Teatr był wypełniony po brzegi, gdyż główną rolę miał grać Aleksander Rostowżew, sławny aktor i gorliwy uczeń Marksa. W pierwszym akcie na scenie ukazał się ołtarz wewnątrz kościoła. Zamiast krzyża na ołtarzu był bar z butelkami piwa, wina i wódki. Wokół ołtarza zebrani byli otyli kapłani wznoszący toasty, a u dołu na podłodze — zakonnice grające w karty.
W drugim akcie ukazał się bohater sztuki imitujący Chrystusa. Ubrany był we wschodnią długą szatę i trzymał księgę Nowego Testamentu. Zaraz po wejściu na scenę, miał odczytać dwa wiersze z Kazania na Górze, a następnie zrzucić swój strój palestyński i zawołać: Dajcie mi moje tuxedo i mój kapelusz! Aktor przeczytał słowa: Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie. […] Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni…
Nagle zamilkł i stanął jak sparaliżowany. Cisza zapanowała w całej sali jakby wszyscy zamarli. Aktor nie zrzucił swej szaty, nie zawołał o tuxedo, ale z piersi jego wydobył się cichy, ale słyszalny głos: „Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni; i wobec całego zdumionego audytorium zrobił duży znak krzyża i zawołał: Panie, wspomnij na mnie, gdy przybędziesz do swego Królestwa!
Jak bardzo te fakty przypominają nam sceny z życia Zbawiciela. W Wielki Piątek na Kalwarii nie kto inny tylko łotr – wyrzutek społeczeństwa, pogardzany i potępiany, został pierwszy zbawiony. Nie kto inny, tylko setnik – poganin, dał publiczny wyraz swej wiary w Bóstwo Chrystusa wtedy, gdy apostołowie pouciekali ze strachu, a tłum, który doznał tylu łask i cudów, zionął nienawiścią wobec Ukrzyżowanego.
Znamienne porównanie
Wymowę mają fakty z życia grzeszników i z ich ustosunkowania się do Zbawiciela, ale jeszcze wymowniejsza jest przypowieść Chrystusa o dwóch synach. Chrystus pragnie zmusić swych słuchaczy do wydania opinii o sobie samych. Co myślicie? – mówi do nich Zbawiciel.
Pewien człowiek miał dwóch synów. Pierwszy słysząc słowa zaproszenia ojca: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy odpowiedział: «Idę, panie», lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego, to samo powiedział. Ten odparł: «Nie chcę». Później jednak opamiętał się i poszedł”. Spełnił on spełnił wolę ojcowską.
Nie trudno było się domyśleć i zrozumieć sens tego porównania. To obraz dwóch rodzajów ludzi w narodzie wybranym, do którego przyszedł Chrystus. Jego duchowi przywódcy uważali się za najbardziej posłusznych Bogu, za prawdziwych synów Izraela, zachowujących Prawo Boże.
I zdawać by się mogło, że oni pierwsi pójdą za Chrystusem i skorzystają z Jego zaproszenia do winnicy. Niestety, okazali się opieszali i przewrotni. Natomiast grzesznicy, celnicy, wyrzutki społeczeństwa – uważani za najgorszych, poszli za głosem wezwania. Posłuchali Jana i szli za Chrystusem. Oni też wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Nie dlatego, że są grzesznikami, lecz że uważają się sami za grzeszników i chętniej się nawracają.
A dziś? Popatrzmy i zastanówmy się. Czy dziś nie są często bliżsi Boga i Chrystusa poganie, innowiercy a nawet ateiści niż chrześcijanie? Czy zasady i postępowanie tamtych nie są często bliższe Ewangelii niż wielu spoganiałych katolickich społeczeństw? Zostawmy na uboczu politykę, uprzedzenia, antagonizmy, osądźmy obiektywnie. Oni nie znają i nie posługują się Ewangelią czy Bogiem, ale często żyją jednym i drugim. Potrafią zdobyć się na postawę wiary i pokory, potrafią się opamiętać i nawrócić.
Niejednokrotnie są mniej zepsuci i zdemoralizowani niż ci sprawiedliwi… Jeśli sprawiedliwy odstąpił od sprawiedliwości, dopuszczał się grzechu i umarł, to umarł z powodu grzechów, które popełnił. A jeśli bezbożny odstąpi od bezbożności, której się oddawał, i postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją przy życiu – mówi prorok.
Wielu wezwanych, mało wybranych. Wszystkim odpłata. Bracia, póki czas mamy, czyńmy dobrze (św. Franciszek).
SZCZĘŚĆ BOŻE.