31.07.2005 r. XVIII Niedziela Zwykła.

Wy dajcie im jeść. (Mt 14,16).

Moi Drodzy!

Różne są ludzkie głody. Wielkie i małe, trwałe i przejściowe, powszechne i osobiste, cielesne i duchowe. Jedne stare jak świat i człowiek, inne nowe. Wszystkie sprowadzają się do dwóch zasadniczych do głodu chleba i do głodu Boga.

Głód chleba zawsze dręczył ludzkość. Dręczy i dziś. Tym więcej, że związany jest z problemem demograficznym, z przeludnieniem i pokojem, postępem i zacofaniem. Mimo postępu w wielu krajach głód chleba daje się we znaki połowie ludzkości. Wokół tego problemu koncentrują się sprawy społeczne i polityczne, wysiłki społeczeństw i jednostek. Koncentruje się problem życia.

Ale problem życia, problem być albo nie być skupia się wobec innego zagadnienia – wobec głodu Boga.

Ten głód nie jest tak widoczny i namacalny jak pierwszy, ale jest u podstaw wszystkich innych głodów.

Miał rację Papini pisząc:

Wszyscy Cię potrzebują, nawet ci, którzy o tym nie wiedzą – nieświadomi o wiele bardziej niż świadomi..

Głównie ten głód miał na uwadze Chrystus głosząc naukę o króles­twie Bożym. Ten głód miał na uwadze rozmnażając chleb na pustkowiu i karmiąc nim pięciotysięczną rzeszę.

Głód cielesny nie jest największym głodem. Jest tylko skutkiem niezaspokojonego głodu duszy. Zaspokojenie jego mieści się w zaspokojeniu głodu duszy, w nauce o królestwie Chry­stusowym. Jest on skutkiem nie przyjęcia królestwa Chrystusowego przez ludzi…

Cud rozmnożenia chleba

Pierwsze rozmnożenie chleba i nakarmienie rzeszy miało miejsce wkrótce po pamiętnej uczcie na dworze Heroda, w czasie której padł ofiarą święty Jan Chrzciciel. Na wiadomość o tym smutnym fakcie Jezus oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno.

Żądne jednak słowa Bożego tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo

Pod wieczór uczniowie radzą Chrystusowi, by rozpuścił zgłod­niałą rzeszę. Jezus jednak nie poszedł za ich radą. Wykorzystuje tę okazję i rozmnaża pięć chlebów i dwie ryby.

Znamy przebieg całego wydarzenia. Ewangelista mówi, że jedli wszyscy do sytości i zebrano z tego, co pozostało, dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn i dzieci

Być może, że cud ten przypomniał zgłodniałej rzeszy cudowną mannę na pustyni, którą Bóg karmił swój naród wybrany w drodze do Ziemi Obiecanej. Cud ten był potwierdzeniem wszechmocy Boskiej Chrystusa. Był okazją do pogłębienia wiary w Jego Bóstwo i posłannictwo mesjańskie.

Cud ten, to przede wszystkim – zapowiedź Eucharystii.

Cudowne rozmnożenie chleba na pustkowiu jest symbolem i zapo­wiedzią prawdziwej uczty eucharystycznej, w której już nie kilka tysięcy osób brać będzie udział, ale miliony. Nie raz, ale codziennie. Jak uczta paschalna miała upamiętniać co roku cudowne wyjście z Egiptu, jak baranek wielkanocny miał przypominać Izraelitom nie tylko ocalenie w Egipcie, ale Chrystusa – Baranka, jak uczty w wizjach proroków były symbolem szczęścia czasów mesjańskich, tak ta uczta na pustkowiu ma być zapowiedzią daleko większej uczty, w której sam Chrystus będzie pokarmem.

Słowa proroka Izajasza są zapowiedzią tej uczty. Są zapowiedzią innego przymierza: O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody. […] Zawrę z wami wieczyste przymierze. Przymierze to opierać się będzie na miłości Chrystusa do ludzkości, a ludzkości do Niego. Przymierze to będzie tak silne, że nic go nie zdoła zniweczyć.

Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej ? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz ?

Miłość będzie podstawą przymierza i uczty eucharystycznej; więzią między biesiadnikami i Chrystusem.

Z perspektywy czasu wiemy, że cudowne rozmnożenie chleba, a szczególnie zapowiedź Eucharystii, stały się szczególnym powodem niepo­rozumienia i konfliktu między Chrystusem a rzeszą.

W tym momencie rozeszły się ich drogi. Jedna i druga strona chciała życia i chleba. Różnica była tylko w tłumaczeniu tego chleba i życia. Łatwo Chrystus mógłby sobie zyskać popularność, gdyby ograniczył się tylko do zaspokojenia pustych żołądków swych słuchaczy, gdyby zrezygnował już z zaspo­kajania inną ucztą innego głodu. Ponieważ za dużo ofiarował, toteż mało zyskał zwolenników. Mało też z tego powodu zyskuje ich i dziś.

Niezbyt atrakcyjna Jego uczta i pokarm zaofiarowany ludziom – nie pociąga. Ludzie wolą szukać swego pokarmu, według własnych pożądań i zachcianek. Wolą być nadal wiecznie głodni i nienasyceni…

I wolą nawet umierać z głodu Boga niż karmić się Chlebem, który z nieba zstąpił

SZCZĘŚĆ BOŻE.