26 czerwiec 2005 r. XIII Niedziela Zwykła.

Moi drodzy!

 Kto nie bierze swego krzyża a idzie za mną, nie jest Mnie godzien.

Podobno są trzy rodzaje chcenia: Ponieważ coś nic nie kosztuje; mimo że kosztuje; i ponieważ dużo kosztuje trudu i wysiłku. Tak jest nie tylko w życiu codziennym, ale i w życiu duchowym. Chcieć czegoś, ponieważ to nic nie kosztuje – to leniwiec. Chcieć czegoś, ponieważ to nic nie kosztuje. Drugi sposób wymaga już samozaparcia i trudu i spotykamy się z tym u milionów ludzi.

Motywem towarzyszącym wysiłkowi ludzkiemu jest najczęściej miłość. Ona skłania człowieka do największych ofiar i poświęceń. I w hierarchii miłości Chrystus stawia siebie na pierwszym miejscu. Żąda miłości bez ograniczeń. Żąda więcej niż mąż od żony, żona od męża, dzieci od rodziców, rodzice od dzieci. Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie nie jest mnie godzien. Chrystus żąda miłości ponad wszystko i ponad wszystkich, bo takiej miłości On tylko jest godzien. Nie chodzi tu o kwestię uczucia, przywiązania, ale o ewentualność wyboru gdy zajdzie potrzeba. Wtedy nie można się wahać, bo ważniejsza jest prawda niż uczucie, ważniejsza dusza niż ciało, życie wieczne i zbawienie, niż życie doczesne. Sprawdzianem tej miłości bez granic wobec Chrystusa jest – niesienie krzyża. Kto nie bierze swego krzyża a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Krzyżem tym – to całe nasze życie i obowiązki z nim związane. To zachowanie przykazań Bożych i kościelnych, to zgadzanie się z wolą Bożą.

Niesienie krzyża nie jest łatwe. Wolimy własne krzyże lekkie i wygodne, krzyże zasługi a widok krzyża wyznaczonego dla nas przestrasza nas. Jeszcze trudniej nieść ten krzyż i iść śladem Chrystusa, A jednak krzyżem znaczymy drogę do nieba i krzyżem je otwieramy. Sami też zbudowani jesteśmy w formie krzyża i stanowimy jedną wielką krzyżówkę dla siebie i drugich. Krzyż też stoi pośrodku naszej wiary i nie możemy przejść obojętnie wobec niego. Krzyżem też będziemy się legitymować wobec Chrystusa.

Religia chrześcijańska jest religią krzyża Chrystusowego. Z tego powodu nie jest łatwa ani zachęcająca, ale prawdziwa. By zostać uczniem Chrystusa, nie wystarczy weń wierzyć, nie wystarczy Go znać teoretycznie; wystarczy nawet towarzyszyć Mu na górę Przemienienia i być świadkiem Jego cudów. Trzeba przede wszystkim razem z Nim nieść swój aż na Kalwarię, aż do śmierci i zbawienia.

To niesienie krzyża w ślad za Chrystusem Kościół nazywa ascezą. Słowo to może nas przeraża. Mimo woli mamy na myśli kraty klasztorne czy średniowieczne włosiennice. Chyba nic nie jest bardziej błędne jak takie pojęcie. Tymczasem nie jest to nic innego, jak tylko samozaparcie, opanowanie siebie. Vince te ipsum! – zwyciężaj samego siebie! – mawiali starożytni Rzymianie. Zwyciężać siebie musieli poganie. Robi to codziennie każdy sportowiec ubiegający się o dobre wyniki. Rezygno­wać z niejednej przyjemności musi student i artysta, pisarz i lekarz, kupiec i gospodyni w domu. Każdy musi z czegoś rezygnować, czegoś się wyrzec na korzyść innej wartości.

Zachęcają nas do tego wszyscy ludzie posiadający jakiś sukces w życiu: wynalazcy i sportowcy, świeccy i duchowni. Zachęcają święci. Poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę – mówi św. Paweł – Pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chry­stusie Jezusie.

Weźmy do ręki pamiętniki świętych, choćby Jana XXIII, a przekonamy się, że życie ich było ciągłym wspinaniem się wzwyż. Wspinanie to połączone było z upadkami i podnoszeniem się.

Od czegoś zacząć? Od rzeczy łatwiejszych do trudniejszych: od opanowania niewłaściwych odruchów, słów, gestów, pragnień czy myśli. Trzeba umieć odmówić sobie nieraz rzeczy przyjemnej, by zahartować i wzmocnić wolę na wypadek pokus. Trzeba umieć zadać sobie nawet karę i pokutę za przekroczenia i niewierność. To są drobnostki, ale drob­nostki tworzą doskonałość. A doskonałość nie jest drobnostką. To wyda­wać się może stratą życia, ale kto straci swe życie z mego powodu – znajdzie je – mówi Chrystus.

Apostolstwo świeckich jest uczestniczeniem w samej zbawczej misji Kościoła i do tego właśnie apostolstwa sam Pan przeznacza wszystkich przez chrzest i bierzmowanie. […] Tak oto każdy świecki na mocy samych darów, jakie otrzymał, staje się świadkiem i zarazem żywym narzędziem posłannictwa samego Kościoła według miary daru Chrystu­sowego. (KK 33).

Przez chrzest i bierzmowanie włączyliśmy się w Chrystusa i Jego dzieło, zaangażowaliśmy się w największą nagrodę, jaka nas czeka. Nagrodą tą – jest On sam. Zatem – Każdy człowiek świecki winien być wobec świata świadkiem zmar­twychwstania i życia Pana Jezusa i znakiem Boga żywego. Wszyscy razem i każdy z osobna winni żywić świat owocami duchowymi i napełniać go takim duchem, jakim ożywieni byli owi ubodzy, łagodni i pokój czyniący, których Pan nazwał w Ewangelii błogosławionymi. Słowem, «czym dusza jest w ciele, tym niechaj będą w świecie chrześcijanie (KK 38).

SZCZĘŚĆ BOŻE.