5 czerwiec 2005 r. X Niedziela Zwykła.

Moi drodzy!

Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników. (Mt 9,13)

Miłosierdzie — przede wszystkim.

Dziwne są drogi powołania Bożego. Inaczej Bóg powołał Piotra, inaczej Judasza, inaczej Jana, a inaczej Pawła.

O powołaniu niektórych apostołów niewiele wiemy. Jednych oderwał Jezus od sieci, Mateusza w czasie zbierania cła. Sam Mateusz wymienia swoje imię opisując powo­łanie go przez Mistrza. Jako celnik należał do klasy bogatej, ale najbar­dziej znienawidzonej przez społeczeństwo. Wysługiwał się okupantowi. Miał też okazję do czynienia nadużyć na własną rękę. Zdawał sobie chyba sprawę ze swej roli, z nastawienia opinii publicznej i może czuł swą nędzę moralną na widok Chrystusa.

I oto stało się coś niesłychanego.

Słyszy głos z ust Mistrza: Pójdź za mną. On wstał i poszedł za Nim. Czy to było takie proste i nagłe, bez oporów wewnętrznych ze strony przyszłego apostoła – nie wiemy. Zostało to tajemnicą jego i Chrystusa.

W każdym razie wiemy, że ten wzgardzony celnik stał się największym patriotą wśród apostołów i największym apostołem wśród patriotów. Patriotyzmem nabrzmiała jest cała Ewange­lia napisana przez niego.

Prawdopodobnie uszczęśliwiony Mateusz urządził ucztę i zaprosił Mistrza. Znaleźli się tam celnicy i publiczni grzesznicy.

Stało się to kamie­niem obrazy i powodem zgorszenia dla czystych i gorliwych faryzeu­szów. Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzeszni­kami – pytają uczniów? On usłyszawszy to rzekł: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają.

Stara się, by zrozumieli słowa proroka: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Wątpliwe czy kie­dykolwiek zrozumieli przeciwnicy znaczenie tych słów.

Wątpliwe, bo siebie uważali za moralnie zdrowych i doskonałych. Nikt też nie miał odwagi przypominać im praw i obowiązków, a tym więcej ich pouczać i poprawiać.

Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.

W słowach tych streścił Zbawiciel cel swojej misji na ziemi. Przede wszy­stkim grzesznicy są celem Jego troski i miłości.

Dał temu wyraz w swych przypowieściach: o zgubionej owcy, o drachmie, o synu marnotrawnym.

Poświadczyć to mogą Samarytanka i jawnogrzesznica, Zacheusz i

Mateusz, Piotr i łotr na krzyżu.

Poświadczyć to mogą zastępy konwertytów, grzeszników, na przestrzeni wszystkich wieków.

Poświadczyć mogą – Trybunały miłosierdzia.

Pierwszy i największy – to krzyż, na którym On oddał swe życie za nasze grzechy. Z krzyża niby źródła wytrysnęły strumienie Jego miłosierdzia – sakramenty święte.

Rozpłynęły się one po całej ziemi, znajdują się w każdej świątyni i obmywają nieustannie ludzkie grzechy. Naj­bardziej widoczny i namacalny trybunał miłosierdzia — to konfesjonał.

Każdy z nich mógłby wiele powiedzieć na ten te-mat. To trybunały i ciche rozgłośnie miłosierdzia Chrystusa na ziemi.

Echo tego miłosierdzia.

Oto jeden z dowodów miłosierdzia Chrystusa:

  1. Michał Erloff znalazł się po II-ej wojnie światowej jako kapelan w obozie dla wysie­dleńców w zachodniej Europie. Marzył ostatnio o udaniu się do Afryki na misje. Zraził się do Europy i jej mieszkańców.

Gdy miał 6 lat zabito mu rodziców za to, że byli katolikami. Siostra zginęła bez śladu. Wyje­chał ze służącą, której udało się wydostać go i umieścić we Francji.

Widział okrucieństwa wojny i życia obozowego. I w momencie kiedy miał wyjeżdżać do Afryki, przełożony powiedział mu: Twoje miejsce jest w obozie wysiedleńców… Opatrzność ma zawsze plan określony… Może jakaś dusza czeka tam na ciebie. Posłuchał.

W obozie szybko sobie podbił serca ludzi.

Tylko kilka osób stroniło od niego. Wśród nich jakaś kobieta.

Pewnego wieczoru zapukano do niego i powiedziano mu, że owa niewiasta ma poważny atak i powtarza słowa: piekło, piekło. Poszedł do niej.

– Kim jesteś ? zapytała chora.

– Jestem kapłanem, reszta nieważna.

– Umieram i zostanę potępiona.

– Nie, możesz być zbawiona, jeśli zechcesz.

Czy nie zechciałabyś się wyspowiadać ?
– Nie, nie otrzymam rozgrzeszenia.

– Bóg przebacza wszystkim.

– Bóg ? Możliwe, ale ludzie nie przebaczają, nawet w

niebie. Gdy­ bym ich spotkała, musieliby mnie

przekląć.

W niebie nikt nie przeklina – odpowiada ksiądz. Chora wstrzą­snęła głową. Mówisz tak, bo mnie nie znasz. Ale posłuchaj.

To mówienie może przyprawi mnie o śmierć, ale mniejsza o to. Nie mam już nikogo.

Wojna wyrzuciła mnie tutaj. Zmuszono moich rodziców, żeby mnie wy­słano do szkoły diabła, gdzie nauczono mnie dwóch rzeczy: ateizmu i nienawiści.

Miałam lat 14 gdy nauczyciele skłonili mnie do wydania moich rodziców. Byli katolikami.

Aresztowano ich. Byłam zadowolona, że nie będą wymawiać mi już ateizmu. Nazajutrz ich rozstrzelano.

Widzia­łam ich martwe ciała zanim je spalono.

Od dawna już nie wierzę w ideał, dla którego tak postąpiłam… Czemuż nie udałam się wtedy z moim bratem Michałem do Francji ? Miał on 6 lat, a mnie Aniuta nie mogła wywieźć bez paszportu.

  1. Michał zadrżał słysząc te imiona. Opanował naturalne oburzenie względem morderczyni również i jego rodziców, pochylił się i powiedział: Anno! Siostro moja…

Ach, Michał! To ja tobie wyznałam swoją zbrodnię. Tak odbyłaś przede mną spowiedź. Bóg chciał bym ci przebaczył w imię Ofiar Chry­stusa. Żałuj z całego serca. Przypomniał sobie słowa przełożonego: Może jakaś dusza czeka tam na ciebie

Widocznie rodzice twoi chcieli także tego.

Ścisnęła jego dłoń i ze łzami pyta: Michale, co im powiem, gdy ty otworzysz mi niebo?

Przypomnij sobie przypowieść o synu marno­trawnym…

Wyszeptała: Ojcze, matko… zgrzeszyłam przeciw niebu i przeciw wam.

Po chwili zmarła…

Obyśmy i my umieli i mogli skorzystać z miłosierdzia Chrystusa…

SZCZĘŚĆ BOŻE.