Moi drodzy!
Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników. (Mt 9,13)
Miłosierdzie — przede wszystkim.
Dziwne są drogi powołania Bożego. Inaczej Bóg powołał Piotra, inaczej Judasza, inaczej Jana, a inaczej Pawła.
O powołaniu niektórych apostołów niewiele wiemy. Jednych oderwał Jezus od sieci, Mateusza w czasie zbierania cła. Sam Mateusz wymienia swoje imię opisując powołanie go przez Mistrza. Jako celnik należał do klasy bogatej, ale najbardziej znienawidzonej przez społeczeństwo. Wysługiwał się okupantowi. Miał też okazję do czynienia nadużyć na własną rękę. Zdawał sobie chyba sprawę ze swej roli, z nastawienia opinii publicznej i może czuł swą nędzę moralną na widok Chrystusa.
I oto stało się coś niesłychanego.
Słyszy głos z ust Mistrza: Pójdź za mną. On wstał i poszedł za Nim. Czy to było takie proste i nagłe, bez oporów wewnętrznych ze strony przyszłego apostoła – nie wiemy. Zostało to tajemnicą jego i Chrystusa.
W każdym razie wiemy, że ten wzgardzony celnik stał się największym patriotą wśród apostołów i największym apostołem wśród patriotów. Patriotyzmem nabrzmiała jest cała Ewangelia napisana przez niego.
Prawdopodobnie uszczęśliwiony Mateusz urządził ucztę i zaprosił Mistrza. Znaleźli się tam celnicy i publiczni grzesznicy.
Stało się to kamieniem obrazy i powodem zgorszenia dla czystych i gorliwych faryzeuszów. Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami – pytają uczniów? On usłyszawszy to rzekł: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają.
Stara się, by zrozumieli słowa proroka: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Wątpliwe czy kiedykolwiek zrozumieli przeciwnicy znaczenie tych słów.
Wątpliwe, bo siebie uważali za moralnie zdrowych i doskonałych. Nikt też nie miał odwagi przypominać im praw i obowiązków, a tym więcej ich pouczać i poprawiać.
Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.
W słowach tych streścił Zbawiciel cel swojej misji na ziemi. Przede wszystkim grzesznicy są celem Jego troski i miłości.
Dał temu wyraz w swych przypowieściach: o zgubionej owcy, o drachmie, o synu marnotrawnym.
Poświadczyć to mogą Samarytanka i jawnogrzesznica, Zacheusz i
Mateusz, Piotr i łotr na krzyżu.
Poświadczyć to mogą zastępy konwertytów, grzeszników, na przestrzeni wszystkich wieków.
Poświadczyć mogą – Trybunały miłosierdzia.
Pierwszy i największy – to krzyż, na którym On oddał swe życie za nasze grzechy. Z krzyża niby źródła wytrysnęły strumienie Jego miłosierdzia – sakramenty święte.
Rozpłynęły się one po całej ziemi, znajdują się w każdej świątyni i obmywają nieustannie ludzkie grzechy. Najbardziej widoczny i namacalny trybunał miłosierdzia — to konfesjonał.
Każdy z nich mógłby wiele powiedzieć na ten te-mat. To trybunały i ciche rozgłośnie miłosierdzia Chrystusa na ziemi.
Echo tego miłosierdzia.
Oto jeden z dowodów miłosierdzia Chrystusa:
- Michał Erloff znalazł się po II-ej wojnie światowej jako kapelan w obozie dla wysiedleńców w zachodniej Europie. Marzył ostatnio o udaniu się do Afryki na misje. Zraził się do Europy i jej mieszkańców.
Gdy miał 6 lat zabito mu rodziców za to, że byli katolikami. Siostra zginęła bez śladu. Wyjechał ze służącą, której udało się wydostać go i umieścić we Francji.
Widział okrucieństwa wojny i życia obozowego. I w momencie kiedy miał wyjeżdżać do Afryki, przełożony powiedział mu: Twoje miejsce jest w obozie wysiedleńców… Opatrzność ma zawsze plan określony… Może jakaś dusza czeka tam na ciebie. Posłuchał.
W obozie szybko sobie podbił serca ludzi.
Tylko kilka osób stroniło od niego. Wśród nich jakaś kobieta.
Pewnego wieczoru zapukano do niego i powiedziano mu, że owa niewiasta ma poważny atak i powtarza słowa: piekło, piekło. Poszedł do niej.
– Kim jesteś ? zapytała chora.
– Jestem kapłanem, reszta nieważna.
– Umieram i zostanę potępiona.
– Nie, możesz być zbawiona, jeśli zechcesz.
Czy nie zechciałabyś się wyspowiadać ?
– Nie, nie otrzymam rozgrzeszenia.
– Bóg przebacza wszystkim.
– Bóg ? Możliwe, ale ludzie nie przebaczają, nawet w
niebie. Gdy bym ich spotkała, musieliby mnie
przekląć.
W niebie nikt nie przeklina – odpowiada ksiądz. Chora wstrząsnęła głową. Mówisz tak, bo mnie nie znasz. Ale posłuchaj.
To mówienie może przyprawi mnie o śmierć, ale mniejsza o to. Nie mam już nikogo.
Wojna wyrzuciła mnie tutaj. Zmuszono moich rodziców, żeby mnie wysłano do szkoły diabła, gdzie nauczono mnie dwóch rzeczy: ateizmu i nienawiści.
Miałam lat 14 gdy nauczyciele skłonili mnie do wydania moich rodziców. Byli katolikami.
Aresztowano ich. Byłam zadowolona, że nie będą wymawiać mi już ateizmu. Nazajutrz ich rozstrzelano.
Widziałam ich martwe ciała zanim je spalono.
Od dawna już nie wierzę w ideał, dla którego tak postąpiłam… Czemuż nie udałam się wtedy z moim bratem Michałem do Francji ? Miał on 6 lat, a mnie Aniuta nie mogła wywieźć bez paszportu.
- Michał zadrżał słysząc te imiona. Opanował naturalne oburzenie względem morderczyni również i jego rodziców, pochylił się i powiedział: Anno! Siostro moja…
Ach, Michał! To ja tobie wyznałam swoją zbrodnię. Tak odbyłaś przede mną spowiedź. Bóg chciał bym ci przebaczył w imię Ofiar Chrystusa. Żałuj z całego serca. Przypomniał sobie słowa przełożonego: Może jakaś dusza czeka tam na ciebie…
Widocznie rodzice twoi chcieli także tego.
Ścisnęła jego dłoń i ze łzami pyta: Michale, co im powiem, gdy ty otworzysz mi niebo?
Przypomnij sobie przypowieść o synu marnotrawnym…
Wyszeptała: Ojcze, matko… zgrzeszyłam przeciw niebu i przeciw wam.
Po chwili zmarła…
Obyśmy i my umieli i mogli skorzystać z miłosierdzia Chrystusa…
SZCZĘŚĆ BOŻE.