1 MAJ 2005 r.

Maryja

jest przeciwstawieniem grzechu.

Ucieczko grzeszników – módl się za nami. (Część 1)

MOI DRODZY !

Biblijne opowiadanie o upadku pierwszych ludzi przedstawia trudną i bardzo długą drogę, jaką pierwszy człowiek przebył od stanu niewinności do grzechu.

Przedstawia ono obrazowo jedną z najdramatyczniejszych chwil w dziejach ludzkości:

pierwszy akt buntu człowieka przeciw woli Bożej

i zapowiedź walki, jaką odtąd człowiek będzie musiał nieustannie toczyć.

 Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, mówi Bóg do węża. (szatana)

W tym biblijnym obrazie wąż jest nieprzyjacielem Boga i symbolem wszelkiego moralnego zła, z którym człowiek musi podejmować walkę.

Jest to walka o swoje ludzkie oblicze, mówiąc potocznie o zachowanie twarzy, o pełnię swojego człowieczeństwa.

W samym już akcie stworzenia nas, na obraz Boży, czło­wiek otrzymuje od Boga niezwykłą godność, która wywyż­sza go ponad wszystkie inne dzieła stworzone przez Boga.

Pozostając w zgodzie ze swym boskim pierwowzorem, człowiek utrwala i pomnaża swoją godność.

O naszym powołaniu do tej wielkości mówi św. Paweł:

… wybrał nas od założenia świata, abyśmy byli

   święci i nieskalani … .

To jest jedyna droga prowadząca ludzi do pełni człowie­czeństwa i wielkości.

Niestety, człowiek zbuntowany przeciw Bogu, popadając w grzech, szuka swej wielkości na fałszywej drodze.

W rezultacie zatraca swoją wielkość i w ogóle swoje obli­cze ludzkie.

Odwracając się od Bożej myśli i od Bożej woli, osłabił człowiek sprawność swojego rozumu i swojej woli.

Rozum zaczął ulegać złudzeniom, a wola stała się skłonna do złego. Różne są postawy poszczególnych ludzi:

Filozof niemiecki Nietsche tworzy mit o nadczłowieku. Wiemy dziś kim okazał się ten nadczłowiek w rzeczywistości.

Burmistrz Nowego Yorku La Guardia, zwiedzając ruiny Warszawy, po II wojnie światowej, oświadczył: Wstydzę się, że jestem człowiekiem.

Pisarka Rebecka West wyznaje ze smutkiem:

Życie nauczyło mnie optymizmu w ocenie zdarzeń lecz pesymiz­mu w ocenie ludzi.

Człowiek musi powrócić do swego pierwowzoru, aby zjed­noczyć się z Bogiem swą myślą, sercem i wolą.

Wzorem doskonałego zjednoczenia z bogiem, a więc i doskona­łego człowieczeństwa jest Najświętsza Maryja Panna.

Zwróćmy uwagę na słowa jakimi kończy się opowieść w Księdze Rodzaju. Bóg mówi do węża: Potomstwo jej (niewiasty)  

                                                 zmiażdży ci głowę.

To znaczy, znajdzie się wśród potomstwa niewiast ta, która skruszy moc kusiciela.

Wyraźnie zapowiada to Archanioł:

Oto poczniesz i po­rodzisz syna … Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego … a Jego panowaniu nie będzie końca.

On udziela swej zwycięskiej mocy wszystkim, którzy po­dejmują trud kształtowania swojego człowieczeństwa.

Maryja doznała, jako pierwsza, na sobie skutków Jego cudownej mocy i to w najwyższej mierze.

On stoczył za Nią zwycięski bój, dzięki czemu została uwolniona od grzechu pierworodnego i od wszystkich jego następstw.

Bądź pozdrowiona pełna łaski.

Właśnie ta pełnia łaski uchroniła Ją tragicznego dziedzictwa, jakim jest grzech pierworodny.

Pan z Tobą. To ścisłe zjednoczenie z Bogiem sprawiało, że nie było w Jej życiu najmniejszego odruchu nieposłu­szeństwa woli Bożej.

Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego

Każda kobieta, izraelska w sercu nosiła tę cichą nadzieję, że może ona zostanie matką obiecanego Mesjasza – dlatego bezdzietność w rodzinie uważano za przekleństwo od Boga..

Było to największe nieszczęście i upokorzenie dla kobiety.

Maryja poddaje swoja wolę woli Bożej, gdy mówi:

Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie wg słowa Twego:

Widzimy doskonałą harmonię z Bogiem, który decyduje o doskonałym człowieczeństwie.

Doskonałe człowieczeństwo mamy wtedy, gdy w człowieku nie ma najmniejszego grzechu.

Maryję czyni wielką właśnie to, że jest wolna od wszelkiego grzechu.

W grzechu dziedzicznym (pierworodnym) tkwią najgłębsze korzenie wszelkich dalszych grzechów. W ten sposób można jakoś każdy grzech usprawiedliwić ale to nie zwalnia z obowiązku walki z nim, albowiem każ­dy grzech tak lekki jak i ciężki, zaciera nasze podo­bieństwo do Boga i zniekształca nasze człowieczeństwo.

Człowiek musi zatem uwrażliwiać się na każdy grzech, na każdą niedoskonałość.

Piękno łaski, czystość serca, można dostrzec i   ocenić dopiero na tle brzydoty grzechu.

 

Żeby zrozumieć tajemnicę miłości, trzeba wpierw zgłębić jej największe przeciwieństwo, tajemnicę nienawiści, bo do tego w końcu sprowadza się istota grzechu.

Trzeba się wyzwolić od nienawiści, aby się uzdolnić do miłości, której owocem jest czystość serca.

Św. Jan Ewangelista mówi:

Światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność, aniżeli światłość, gdyż uczynki ich były złe. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światłości.

Nigdy byśmy nie wiedzieli, czym jest światło łaski, gdy­byśmy sobie nie uświadomili zaborczej ciemności i ponu­rego mroku grzechu.

Człowiek jest istotą wystawioną na oddziaływanie jednej i drugiej siły.

Człowiek może się otworzyć całym jestestwem na życio­dajną łaskę, albo może pogrążyć się w grzechu ciężkim, śmiertelnym.

Pierwszą rzeczą jest uznanie samego faktu grzechu i przyznanie się, że jestem grzesznym, co nam bynajmniej nie przychodzi łatwo.

Papież Pius XII ubolewał nad tym, że największym niesz­częściem naszych czasów jest zjawisko lekceważenia grze­chu, ludzie żyją tak jakby wcale grzechu nie było.

Kard. Stefan Wyszyński mówił, że jesteśmy świadkami           rekordowego mnożenia grzechów, jakiegoś bezmyślnego sportu grzeszenia.

Z drugiej strony postawa ograniczania się tylko do wystrze­gania się grzechu – byłoby minimalizmem.

Św. Paweł przypomina nam maksymalistyczny charakter naszego powołania:

Bóg wybrał nas … abyśmy byli święci i nieskalani.

Nie starczy nam własnych sił w tym celu, lecz starczy nam łaski Bożej.

Bóg napełnia nas wszelkim błogosławieństwem w Chrys­tusie, byśmy osiągnęli wyznaczony nam stopień doskona­łości.

Dziś żyjemy w klimacie generalnego zaprzeczenia grzechu.

Wielu wmawia w siebie, że grzech nie istnieje, że grzech jest wymysłem Kościoła.

Pojęcie grzechu wymazuje się ze wszystkich słowników i usiłuje się wymazać go również z sumień.

Mówić w to­warzystwie o grzechu, jest zacofaniem jest rzeczą wstydliwą.

Taką postawę reprezentuje dziś wielu katolików, u których osłabła wiara, u których ta wiara prawie wygasa – bo skoro nie ma grzechu, nie może być Tego, który osądza ludzki grzech – czyli Boga.

Do ateizmu więc, już tylko jeden krok.

Prośmy dzisiaj Maryję, przygotowując się do   przeżywania miesiąca Maryjnego, jakim jest maj,   by Ona Niepokalana Wspomożycielka, dopomagała nam i całemu Kościołowi ustrzec się nie tylko grzechu, ale budować swoje prawdziwe czło­wieczeństwo i wielkość dziecka Bożego.

 

SZCZĘŚĆ BOŻE.