24.04.05 r. V Niedziela Wielkanocna.

Ja jestem Drogą Prawdą i Życiem.

 Bolesne pytania.

Trzy bolesne pytania cisnęły się zawsze ludziom na usta. Pytania te przekazywały sobie pokolenia. Na ich tle powstawały religie i systemy filozoficzne; ruchy społeczne i ideologie; rodzili się reformatorzy i poeci, bohaterzy i tyrani…

Jakież są to pytania?

Co to jest prawda? To pytanie kryło się już w dialogu pierwszego człowieka z szatanem. Co to jest prawda? Pytał Piłat Chrystusa, a przed nim tysiące myślicieli. Co to jest prawda? – zdaje się pytać każde dziecko. Pytają i szukają jej starsi, gdzie tylko mogą: w gazetach i książkach, we własnym i cudzym umyśle.

Człowiek chce znać prawdę o świecie, o sobie, o Bogu, o życiu doczesnym i przyszłym.

Co to jest życie?

Pytano o jego sens i cel, istotę i pochodzenie. Przecież żyjemy, choć nas nikt nigdy nie pytał czy chcemy żyć. I chcemy żyć. Różni różnie na nie patrzą i tłumaczą.

Inaczej patrzy na nie biolog a inaczej teolog; inaczej poeta, a inaczej filozof; inaczej zbrodniarz – a inaczej lekarz.

Każdy widzi też różnicę między rozmaitymi formami życia, między życiem rośliny a człowieka.

A i w samym człowieku też są szczeble życia. Można się zatrzymać na najniższym, a można osiągnąć najwyższy stopień życia umysłowego i czuć dalej nienasycony głód.

Można życie skoncentrować na posiadaniu i mierzyć je tym, co się ma, albo dążyć do najwyższego stopnia bytowania.

I tu powstaje trzecie pytanie:

jaka powinna być droga naszego życia ?

Czy ma być ona odmierzona tylko miejscem i czasem fizycznego bytowania, czy czymś więcej? Przecież mamy w sobie życie duchowe, w które zaangażowany jest nasz umysł, wola, serce, a wraz z nimi wszystkie uczucia, tęsknoty, pragnienia.

Bolesne i dręczące pytania. Poważne i istotne.

Wokół nich obracają się wszystkie inne sprawy, osobiste i społeczne, religijne i naukowe, doczesne i wieczne.

Miała rację Sigrid Undset pisząc, że poza nauką chrześcijańską wszelkie inne próby wytłumaczenia sobie życia kończą się na sprzecznościach mglistości, a1bo po prostu na bezsensie.

Winniśmy być wdzięczni Chrystusowi, że odpowiedział nam na te bolesne pytania. Co więcej, wskazał nam, drogę, prawdę i życie.

Chrystus – drogą.

Na frontonie jednego z gmachów w Berlinie znajdowała się rzeźba przedstawiająca cztery okresy życia ludzkiego, wyrażona w czterech figurach: dziecka, młodzieńca, człowieka dojrzałego i starca.

Przed pierwszą postacią i po ostatniej, artysta umieścił mitologicznego sfinksa, zdającego się pytać: skąd i dokąd ?

Dzisiejsze czasy ktoś też nazwał epoką sfinksa. Uwaga, sfinks powrócił – pisze pewien poeta – przy gładkich zasiadł autostradach tablicami orientacyjnymi zabiega nam drogę – prowokuje gazetą i ekranem. Przygotujcie odpowiedź zaspieszeni wędrowcy. (Wg Ks. J. Mirewicza.)

Jednak nie dla nas jawi się sfinks. Zamiast niego jawi się Ten, który jest pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone… Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie (Kol 1,15-17).

W dzisiejszej Ewangelii mówi On wyraźnie: Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga ? I we mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. […] Idę przecież przygotować wam miejsce, […] abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem (J 14,1-4). Bóg jest celem naszego życia. Zdaje się mówić: Całe moje życie wraz z nauką, krzyżem i łaską jest drogą do Ojca w niebie. Droga ta nie jest łatwa i prosta, ale najpewniejsza.

Chrystus – prawdą.

Pewna wschodnia legenda mówi o podróżnych szukających skarbów w labiryncie. Pierwszy znalazł złoto i chwycił je, bo szukał bogactwa. Drugi wziął miecz, bo marzył o sławie. Trzeci chwycił za owoc, bo marzył o rozkoszach. A czwarty, najbardziej roztropny wziął do ręki zapaloną pochodnię i z nią przeszedł szczęśliwie. Tamci bowiem zginęli w mrokach labiryntu.

Życie nasze jest labiryntem, potrzebujemy światła prawdy. Potrzebujemy Tego, który powiedział: Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość życia (J 8,12).

Ja jestem prawdą. Prawda może być tylko jedna. Musi być obiektywna, a nie subiektywna. Bo wtedy będzie tak jak z kryształową szybą. Patrząc przez nią widzimy wszystko we właściwym świetle. Gdy jednak pokryjemy ją warstwą srebra, ujrzymy tylko siebie w lustrze…

Chrystus – życiem.

Bez drogi nie można iść we właściwym kierunku. Bez prawdy nie ma mądrości. Bez życia nie można żyć.

Chrystus jest najwłaściwszą drogą, nieomylną prawdą i niekończącym się życiem. Jest życiem, choć poniósł śmierć. Jest życiem, bo zmartwychwstał i wskrzeszał innych. Jest życiem, bo daje nam życie nadprzyrodzone w chwili chrztu. To życie w nas podtrzymuje, rozwija i gwarantuje w przyszłości. Jego życie nie mierzy się wagą czy metrem, ilością komórek czy materią, ale Nim samym. Miarą jego jest sam Bóg.

SZCZĘŚĆ BOŻE.