27 marzec 2005 r. Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego.

Moi Drodzy

On ma powstać z martwych. (J 20,9).

Chrystus umarł!

Kiedyś po wojnie, w kościele Notre-Dame w Paryżu, miał miejsce dziwny wypadek. Oto w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego wszedł na ambonę młody student przebrany w habit dominikański i wobec zebranego tłumu zaczął wołać: Dieu est mort! Dieu est mort! Bóg umarł! Powstała konsternacja w świątyni. Ściągnięto studenta z ambony i wezwano policję i lekarza.

Student ten jednak wypowiedział bolesną prawdę pod adresem tysięcy słuchaczy, pod adresem stolicy Francji i milionów katolików w całym świecie.

Umarł Bóg w duszach wielu. Nieraz oprócz metryki chrztu nic już z Nim nie łączy. Wielu zdążyło odrzucić i pozrywać szereg innych nici, by odciąć się od Boga zupełnie. Potwierdzają to życiem, swoją postawą, niepamięcią i lekceważeniem.

Nie brak katolików, którzy sta­wiają Go wciąż przed swój sąd i oskarżają za wszystko. Powtarzają bluźniercze słowa: „Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża” (Mk 15,32). Jeśli Bóg istnieje, to dlaczego nie zrobi tego lub tamtego tak a tak… I przywalają Go kamieniem zapomnienia; dokonują sekcji Jego Ciała, Jego Prawdy, Jego Drogi, Jego życia…

Podobnie działo się w Wielki Piątek: Dla upewnienia się przebito Mu bok. Złożono do grobu i owinięto w całun. Dla pewności, by Go nie wykradziono, przywalono grób wielkim głazem i postawiono straż. Zrobili wszystko co mogli, a jednak

Chrystus zmartwychwstał !

Dwóch ludzi prowadzi ciekawą i wymowną rozmowę.

Mój Bóg umarł – mówi jeden z nich.

Bardzo ci współczuję – odpowiada drugi, ale mój Bóg żyje!

Nasz Bóg żyje! On prawdziwie zmartwychwstał! Widzieli Go wszyscy apostołowie. Widział Go i dotykał palcami niewierny Tomasz. Patrzyli na Niego, rozmawiali i jedli z Nim inni Apostołowie. A potem żyli tą prawdą, głosili ją i za nią oddali życie. I to ci, którzy jeszcze za Jego życia tuż przed śmiercią rozpierzchli się, pouciekali i pochowali się. Ci, którzy zaparli się Go.

A może wykradli Jego ciało i rozgłosili fałszywą wieść o Zmar­twychwstaniu? Ale jak mogli wykraść, skoro grób był strzeżony przez żołnierzy? Żołnierze spali? Jeżeli spali, to jak mogli widzieć wykradanie z grobu? A jeżeli widzieli, czemu pozwolili? Jeżeli apostołowie wykradli ciało, to czemu ich za to nie ukarano?

Dlaczego nie ukarano żołnierzy za to, że dopuścili do tego?

A zresztą, nie bądźmy naiwni i powiedzmy sobie szczerze: czy martwe wykradzione ciało mogłoby pokazywać się w wielu miejscach, poruszać się, mówić i pojawiać się mimo zamkniętych drzwi?

Chrystus zmartwychwstał! Świadczą o tym wszystkie wieki chrześci­jaństwa, katolicy i wrogowie. I oni świadczą swoim milczeniem. Świadczy Annasz i Kajfasz, Piłat i Sanhedryn. Świadczą swoim krzykiem i bezsilnością ateiści. I nie uda się im nigdy zagłuszyć radosnego „alleluja”, rozbrzmiewającego dziś po całym świecie.

Zmartwychwstał, bo sam wskrzeszał drugich i powiedział o sobie: „Ja jestem zmartwychwstaniem iżyciem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (J 11,25). Swoje Zmartwychwstanie przepowiadał. Zmartwychwstał, bo „zaiste ten był Synem Bożym”, a Bóg nie umiera. „On zaś jest prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym” (1 J 5,20). Umarł jako człowiek, ponosząc konsekwencje upadku pierworodnego dotyczące naszej natury; ale zmartwychwstał, bo był Bogiem-Człowiekiem w jednej Osobie; pokonał śmierć i podniósł z upadku naszą naturę.

I my zmartwychwstaniemy.

Jeżeli samolot odrywający się od pasa startowego na ziemi unosi się wraz ze wszystkimi pasażerami wewnątrz, tak samo i my „objęci” jesteśmy Chrystusem. W Nim streszczają się wszystkie nasze losy i dramaty życiowe. W Jego Zmartwychwstaniu jest gwarancja naszego zmartwychwstania.

Sam zapewnił nas o tym wielokrotnie. „Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym z tego wszystkiego, co mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym” (J 6,39). Potwierdza to św. Paweł: „Jeżeli bowiem przez śmierć podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy w Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie” (Rz 6,5). I dodaje: „Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15,13-14). Ta prawda była bodźcem i natchnieniem dla całych pokoleń. Jest i powinna być źródłem siły w całym naszym życiu.

Zanim jednak prawdziwie zmartwychwstaniemy z Chrystusem, musimy również umrzeć. Umrzeć nie tylko fizycznie, ale duchowo: dla grzechu i dla tego, co niskie, cielesne i przyziemne. Bo „trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność” (1 Kor 15,53). „Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze. […] Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi”.

SZCZĘŚĆ BOŻE.