13 marzec 2005 r. V Niedziela Wielkiego Postu.

Moi Drodzy

Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. (J 11,25).

Wizja prorocza.

Wspaniałą wizję przedstawił prorok Ezechiel narodowi wybranemu w niewoli babilońskiej. W sposób metaforyczny ukazuje nowe życie po niewoli.

Oto widzi on pole zasłane suchymi kośćmi, które przyodziewają się skórą, łączą się razem i tworzą poszczególne ciała.

Z kolei, na skutek mocy danej od Boga, wstępuje w nie duch. I stanęli na nogach – wojsko bardzo, bardzo wielkie.

Nie koniec jednak. „Udzielę wam mego ducha – mówi Bóg – po to, byście ożyli i powiodę was do kraju waszego i poznacie, że Ja, Jahwe, to powiedziałem i wykonam”.

Wizja ta przyświecała narodowi przez pokolenia. Była dlań nadzieją i siłą w drodze do odzyskania wolności i powrotu z niewoli.

Ta wizja prorocza była zapowiedzią innego życia i zmartwychwstania.

Wizja – rzeczywistością.

Chrystus nie tylko był, jest i będzie „światłością świata” i Dawcą prawdziwego światła dla całej ludzkości, ale był i jest życiem samym.

Okazał to cudem wskrzeszenia Łazarza. Scena ta tak naturalna i bliska nam wszystkim. Nie zaraz udał się do Betanii na wiadomość o chorobie swego przyjaciela. Celowo może zwlekał, by tym bardziej cud wskrzeszenia stał się oczywisty.

„Łazarz umarł – mówi On – ale raduję się przez wzgląd na was, że Mnie tam nie było, abyście uwierzyli”.

Gdy przybył na miejsce, Łazarz już leżał w grobie od czterech dni. Już w drodze słyszy gorzkie słowa wymówki i żalu z ust Marty: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Marta uważała, że Jezus musiałby być na miejscu i nie dopuścić do śmierci brata. „Rzekł do niej Jezus: brat twój zmartwychwstanie”. Słowa te nie bardzo ją uspokoiły, bo wierzyła w przyszłe zmartwychwstanie. „Rzekł do niej Jezus: Ja jestem Zmartwychwstaniem i Życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie”. Teraz Marta została wystawiona na próbę wiary. Rzekł do niej Jezus: „Wierzysz w to ? Odpowiedziała Mu Tak, Panie!” Udał się do grobu, kazał otworzyć, a znalazłszy się w pobliżu „Jezus zapłakał”.

Chrystus rzadko płakał w swym życiu. Zapłakał nad Jerozolimą i narodem wybranym, patrząc na miasto i jego mieszkańców. Płakał w Getsemani tuż przed swą Męką, z powodu grzechów ludzkich i częściowej bezowocności śmierci na krzyżu.

Zapłakał przy grobie Łazarza patrząc na zmarłego przyjaciela, bo śmierć była i jest skutkiem grzechu. Nigdy nie płakał Zbawiciel nad sobą, lecz nad zepsutą naturą ludzką.

 

Po modlitwie dziękczynnej do Ojca swego, „zawołał głosem donośnym: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” I wyszedł zmarły na oczach wszystkich”.

Jak słońce sprawia w lecie, że błoto twardnieje, a wosk się topi, tak również było po cudzie wskrzeszenia Łazarza.

Z jednej strony, stopniały serca wielu Żydów. „Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego”. Ale stwardniały serca innych. „Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił” (J 11,46). Cud ten przyczynił się do większej nienawiści i przyspieszenia procesu sądowego nad Zbawicielem. Jest też dowodem, że Chrystus jest życiem.

Często sprawy najprostsze są najtrudniejsze do określenia. Czym jest na przykład życie? Na czym polega? Według jednych na wzroście, przemianie, ruchu wewnętrznym i zewnętrznym. A czym jest życie duchowe? Czym jest życie nadprzyrodzone, życie Boże? Przecież nie można skwitować tego zagadnienia przeczeniem. Nie można powiedzieć, że nie ma tego życia, bo go nie odczuwasz, nie widzisz… A czy dziecko, niemowlę wie coś o życiu ziemskim, ludzkim? A przecież żyje!

Podobnie przedstawia się sprawa życia nadprzyrodzonego, w które zostaliśmy włączeni przez chrzest. I to, co my nazywamy śmiercią, będzie wschodem słońca rozpraszającym mgły ciemności, odsłonięciem zasłony z oczu naszej duszy. Bo „kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie”. Chrystus jest gwarancją tego życia, On jest Dawcą i samym życiem.

„Ja jestem drogą i prawdą i życiem” (J 14,6).

Stąd nie dziwimy się wszystkim narodom w ciągu wieków, że wierzyły w inne życie; budując pomniki czy tworząc różne mity. Nie dziwimy się pokoleniom chrześcijan, a zwłaszcza świętym, którzy witali śmierć jako swą siostrę, bo przez nią łączyli się na zawsze z Życiem – z Chrystusem.

„Tu leży ciało Beniamina Franklina, pokarm robaków; grób podobny do okładek starej książki, z której wyrwano treść i skradziono złocenia, ale dzieło to, to samo, ukaże się w nowym, piękniejszym wydaniu przejrzanym i poprawionym przez samego Autora”.

Wymowny i głęboki napis na grobie wierzącego człowieka. To właściwa perspektywa na życie i śmierć, na teraźniejszość i przyszłość. „Kto ma pieniądze – ma wszystko”. Słyszymy to zdanie nieraz.

A jednak można mieć pieniądze, jedzenie, a nie mieć apetytu. Można kupić lekarstwo za pieniądze, ale nie zdrowie. Można kupić piękny dom, ale nie czyste i spokojne sumienie. Można mieć kolegów, ale nie przyjaciół. Za pieniądze można mieć wspaniały grobowiec na cmentarzu, ale nie miejsce w niebie.

SZCZĘŚĆ BOŻE.