06 luty 2005 r. V Niedziela Zwykła

Moi Drodzy

Rola uczniów Chrystusa.

„Wy jesteście światłem świata” (Mt 5,14).

W 1966 r. ukazał się na łamach Tygodnika Powszechnego (nr 35) ciekawy artykuł pt. Ludzie barokowego kościoła. Autor słusznie zauważa, że dla ludzi XX-go wieku Bóg jest Bogiem dawnych czasów. Witają Go wchodząc do kościoła i żegnają Go wychodząc z kościoła. Dobrze się nawet czują z Bogiem przeszłości, w zabytkowym kościele, z Bogiem „antykwariatu”, a niedobrze z Bogiem żywym.
Zaaferowani życiem, jego sprawami i problemami, szukają zapomnienia o wszystkim i znajdują to raz w tygodniu. A potem ? Znowu to samo. W kościele też szukają ucieczki od rzeczywistości i poniekąd ją znajdują.
Dlaczego tak jest? Po prostu, boimy się przyjąć Boga jako rzeczywistość żywą i aktualną. Boimy się odpowiedzialności i wysiłku, zaangażowania i zmiany. Nie lubimy się trudzić.
Lubimy zmiany zewnętrzne, ale nie wewnętrzną i duchową.
Mahatma Gandhi zachęcany był kiedyś do przyjęcia chrześcijaństwa.
W odpowiedzi padły takie jego słowa: „Znam Ewangelię, czytam ją nieraz i podziwiam, ale nie widziałem ludzi żyjących według tej pięknej nauki. Wierzcie mi, kocham Chrystusa, ale nie lubię chrześcijan, bo nie widziałem ich prawdziwie katolickiego życia”.
„Dlaczego, proszę księdza, tyle u nas zła, kradzieży, nieuczciwości, mimo że jesteśmy narodem katolickim, mimo tylu kazań, rekolekcji, spowiedzi ?” Takie pytanie zadał mi kiedyś pewien nauczyciel w szkole.
Jest prawdą, że pod wielu względami stoimy niżej od Japończyków, Chińczyków czy Hindusów…
Można by wiele dać odpowiedzi, ale – jak się zdaje – najstosowniejsza kryje się w porównaniu naszego katolicyzmu z kamieniem na dnie rzeki. Cały mokry. Wystarczy jednak rozłupać go, a przekonamy się, że wewnątrz jest suchy.
Do jego wnętrza nie dotarła nigdy kropla wody, choć leżał w wodzie może tysiące lat…
Nasze zadanie życiowe
Osiem błogosławieństw – to „kodeks doskonałości”; to orędzie i wezwanie. A jak ma wyglądać to w praktyce, w życiu ?
„Wy jesteście solą dla ziemi”. Już w Starym Testamencie sól była symbolem narodu wybranego, a rabini porównywali Prawo (Torę) do soli w pożywieniu. Chrystus też posłużył się tym porównaniem, określając rolę swych uczniów w świecie. Sól nadaje właściwy smak jedzeniu, oczyszcza i konserwuje, leczy i potrzebna jest organizmowi.
Podobną rolę ma spełniać każdy z nas. Swoim życiem i postępowaniem ma nadawać „posmak” i stwarzać ogólną atmosferę dobra i prawdy, miłości i pokoju. Z doświadczenia wiemy, że czasem jeden człowiek może swoim zachowaniem się, nastrojem czy słowem poprawić albo popsuć atmosferę całego towarzystwa, zarówno w pracy jak i przy zabawie.”Wy jesteście światłem świata”.
Izraelici nazywali często Prawo i świątynię w Jeruzalem światłością świata. Światło świeci samo przez się. Nie można go ukryć. Można zacieśnić lub poszerzyć jego zasięg. Światło ogrzewa, przyciąga, prowadzi, wskazuje drogę. Światło daje życie, wnosi radość. „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”.
Światłem jest nie tylko Chrystus, ale każdy chrześcijanin. Zapalona świeca nie umniejsza światła tej, od której została zapalona, pomnaża je i przedłuża. Mamy być „przedłużeniem Chrystusa” i Jego światła. Powinniśmy swoim życiem pociągać, a nie oddalać, zachęcać, nie zrażać do Chrystusa.
Bóg i świat czeka na nas.
Stwórca zdaje się mówić do nas: „I szukałem wśród nich męża, który by wystawił mur i stanął w wyłomie przede mną, by bronił tej ziemi i przeszkodził mi w jej niszczeniu, a nie znalazłem takiego” (Bz 22,30). Ktoś musi ratować honor ludzkości, bronić tytułu człowieka i przejednywać Boga za grzechy.
Jeżeli katolicy tego nie zrobią, to „świat w rozpaczy rzuci się w objęcia diabła” (H. Massis).
„Jeżeli postęp moralny nie pójdzie w parze z rozwojem techniki, jeżeli nie będzie równowagi między wiedzą człowieka a jego świętością, dojdzie do katastrofy. Głos ratunku mają dziś nie uczeni, co raczej wyznawcy ładu moralnego – chrześcijanie.
Oni to – z łaską – mogą przywrócić równowagę” (L, de Broglie).
„Człowiek demoniczny cofnie się tylko przed człowiekiem Bożym, […] dlatego ukazuj demonowi niezmiennie i niewzruszenie oblicze Chrystusa” – mówi pisarka – konwertytka Gertruda von Le Fort.
Czeka więc Bóg i świat na nas. Czeka nie na wielkie i nadzwyczajne gesty, ale na zwykłe i codzienne, proste i naturalne postępowanie. Dziś ludzie nie lubią sztuczności, nadzwyczajności. Szukają zwykłości i prostoty we wszystkim. Również i w Świętości. Szukają zwykłej, szczerej grzeczności.
To dar Boży, który każdy może dawać innym.
Im więcej go ktoś rozdawał będzie, tym więcej będzie posiadał. Grzeczność i dobroć jest jak promień słońca – usuwający ciemności duszy, smutki i troski, cierpienia i łzy, złość i nienawiść.
Otwiera drzwi serc i umysłów, ukazuje piękno i radość, dobro i miłość tam – gdzie zniknęła, tam – gdzie był grzech, tam – gdzie była nienawiść i prowadzi po stopniach wzwyż – do światła, do   Chrystusa.

SZCZĘŚĆ BOŻE.