14 listopad 2004 r. 33 Niedziela Zwykła

Moi  Drodzy !

„Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” (Łk  21,19)

Kiedyś oglądałem krótkometrażowy film polski pod tytułem Życie jest piękne. Przed oczyma widza przesuwały się wspaniałe krajobrazy, nowoczesne miasta, życie ludzkie pełne udoskonaleń technicznych. Radość i szczęście zdawały się gościć na twarzach i w sercach ludzkich.
Naraz katastrofa. Wszystko to obraca się w popiół i gruzy. Nie ma nawet śladu miast i ludzi. Jest grób ostatniego człowieka, ale niestety – nie ma kto złożyć wieńca na tym grobie. Znalazł się jednak ktoś. Oto małpa człekokształtna zbliża się z wieńcem i w pewnym momencie staje. Widzi tablicę nad grobem, a na niej napis: Homo sapiens – Człowiek rozumny! To on zburzył wszystko, dokonał samounicestwienia.
Powiemy: fantazja! Oczywiście, ale czy nie jest ona bliska rzeczywistości ?  Rzeczywistość ?
W wigilię Bożego Narodzenia 1972 roku rozeszła się po świecie tragiczna wieść. Straszne trzęsienie ziemi zmiotło z powierzchni ziemi miasto Managua, stolicę Nikaraguy w Ameryce Południowej.
Straty materialne oromne. Kilkanaście tysięcy zabitych, dziesiątki tysięcy rannych, zaginionych i bezdomnych. Zarządzono natychmiast ewakuację żywych. Miasto zamieniło się w jedno wielkie pogorzelisko. Olbrzymia łuna ognia i dymu nie gasła nad miastem. Został przerwany dopływ wody, prądu i zerwane wszelkie połączenia telefoniczne. Mimo natychmiastowej pomocy różnych krajów, akcja ratunkowa okazała się znikoma. Wciąż było za mało namiotów szpitalnych, lekarzy, żywności, lekarstw.
Tragedia ta przypomina szereg innych: Agadiru, Skopje, Hiroszimy czy Warszawy i szereg innych – w Azji czy Ameryce, Europie czy Afryce. Trudno powiedzieć czy te tragedie były karą Bożą, wiemy natomiast, że zniszczenie Jerozolimy w roku 70 było karą i zostało zapowiedziane przez samego Chrystusa.
Memento.
Ostrzeżeniem i zapowiedzią były słowa Chrystusa dotyczące Jerozolimy. Żydzi chlubili się swą świątynią. Oni to zwrócili uwagę Chrystusa na jej wystrój i piękno. Zbawiciel wykorzystał ten moment i mówi: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”. Słuchacze pytają: „Jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie ?” Pytali przy tym o znaki poprzedzające koniec świata. Chrystus nie daje im jasnej odpowiedzi, ani nie określa dokładnie czasu.

U św. Mateusza czytamy, że „…nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie…” (Mt 24,34).
Stało się w roku 70 naszej ery za panowania cesarzy rzymskich : Wespazjana i Tytusa. Przepowiednia i fakt zburzenia Jerozolimy jest ostrzeżeniem przed większą „katastrofą”, przed końcem świata. Tak, jak spełniła się pierwsza przepowiednia, podobnie spełni się i druga.
W sposób dobitny i obrazowy przedstawia ten „Dzień Pański” prorok Malachiasz. „…Bo oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości”.
Dobitnie i obrazowo przedstawił  Chrystus i koniec świata i sąd ostateczny (por. Mt 24). Musimy jednak widzieć całokształt  tego wydarzenia, które ma nadejść.
Jak Zbawiciel łączy zburzenie Jerozolimy z sądem ostatecznym; a prorok w „Dniu Pańskim” rozróżnia „dzień palący jak piec” dla jednych, a „słońce sprawiedliwości” dla czcicieli Boga; tak i my winniśmy ujrzeć w sądzie ostatecznym nie tylko tragedię dla jednych, ale i nowe życie, „nowe stworzenie” dla drugich.
Trudno pomyśleć, by Bóg niweczył swoje dzieła, raczej je udoskonala. Podobnie jak na miejsce świątyni jerozolimskiej, symbolu Starego Przymierza stanął zmartwychwstały Chrystus ze swym Nowym Przymierzem – tak będzie również ze sprawą końca świata…
Zrozumiałe są więc słowa Zbawiciela: „Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”, jak również napomnienie św. Pawła do pracy. Wytrwać aż do końca. Wytrwać – to główne nasze zadanie.
W jednym z kościołów znajdował się obraz przedstawiający w sposób prosty, ale oryginalny, zadania i odpowiedzialność ludzi na świecie.
Był tam papież w stroju pontyfikalnym, a poniżej napis: Ja was wszystkich nauczam. Obok – postać cesarza w złotej koronie i z berłem w dłoni, oraz słowa: Ja wami wszystkimi rządzę. Dalej hetman na koniu i w zbroi, a pod nim słowa: Ja was wszystkich bronię. Na końcu – wieśniak orzący pole: Ja was wszystkich żywię.
Lecz nie koniec na tym. U dołu, pod wszystkimi postaciami, był przedstawiony szatan, który zdawał się mówić: A ja was wszystkich porwę do piekła, jeżeli nie wypełnicie swoich zadań i obowiązków.
Wyobraźnia artysty wyraziła głęboką prawdę. Życie nie jest teatrem, choć i tam obowiązują reguły i regulamin. W pewnym momencie do każdego z nas zwróci się Zbawiciel i powie: „Zdaj sprawę z twego zarządu !” (Łk 16,2).
Czytamy o pierwszych emigrantach z Europy, przybyłych do Ameryki, że nieraz musieli ciężko pracować przez szereg miesięcy, by swą pracą spłacić koszty przejazdu. Nie uważali tego za krzywdę, lecz za łaskę.
Jeżeli tak dzieje się w stosunkach ludzkich, zatem tym bardziej nie powinny nas zrażać: życie, praca, wysiłek i wytrwanie w dobrym, skoro ich celem jest osiągnięcie innej, wiecznej Ojczyzny.
Nie wystarczy dobrze zacząć i źle skończyć. Nie wystarczy być ochrzczonym i katolikiem i nie potwierdzać tego życiem: „Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10,22). „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia” – mówi św. Jan apostoł (Ap 2,10).

SZCZĘŚĆ BOŻE.