06 lipiec 2003 r. XIV Niedziela Zwykła

Moi Drodzy!

Niedowiarstwo najbliższych.
Doprawdy, dziwne było rozumowanie mieszkańców Nazaretu. Słyszeli już wiele o sławie Chrystusa, dochodziły do nich wieści z różnych stron o Jego nauce i o cudach; byli świadkami Jego świętego życia, a jednak powątpiewali  o Nim.
Co więcej, słuchając Jego słów, wielu się pytało ze zdziwieniem: skąd On to ma? I co za mądrość jest Mu dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce.
Rozumowanie dość logiczne, ale wniosek wręcz fałszywy. Fałszywy, bo uważali, że jeśli z nimi żył, pracował, jeżeli oni Go znają, więc nie może być kimś nadzwyczajnym. Nie może być Mesjaszem, a nawet ich Nauczycielem. Tym więcej, że znają Jego Matkę krewnych i braci.
(Dla przypomnienia zaznaczam, że słowo bracia czy siostry w języku hebrajskim czy greckim miało szerokie znaczenie i oznaczało w ogóle krewnych).
Rozczarował się więc i zniechęcił Zbawiciel do swoich ziomków. Nie wrócił już do nich, bo o mało co przypłaciłby życiem swoje wystąpienie. Mieszkańcy Nazaretu, jak podaje św. Łukasz, chcieli Go ukamienować. Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. Z powodu takiego niedowiastwa  nie mógł zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich.
Historia powtarza się.
Podobna historia działa się z prorokami w Starym Testamencie. Wymownym dowodem  prorok Ezechiel.  Słyszy głos Boga: Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy mi się sprzeciwiali… To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach. Mimo wszystko Bóg posyła go do nich: czy usłuchają czy nie, … przecież będą wiedzieli,  że prorok jest wśród  nich.
Chrystus znał dobrze swoich rodaków w Nazarecie. Wiedział, że spotka się z opozycją, ale udał się do nich, może nie tylko raz, żeby wiedzieli, że prorok jest wśród nich, że sam Bóg-Człowiek ich nawiedza.
Widocznie jest coś w ludzkiej naturze przekornego, że imponuje mu tylko to, co jest zgodne z jego własną wizją, co idzie po linii upodobań, zmysłów i wyobraźni. A gdy się z tym nie zgadza, nie pasuje, wtedy nie mają znaczenia żadne inne argumenty, choćby pochodziły od samego Boga. To jest powodem, że cudze chwalimy, swego nie znamy, sami nie wiemy co posiadamy.
Iluż jest wśród wierzących katolików, którzy zachwycają się buddyzmem, reinkarnacją ciał, jakimś nowym ruchem religijnym, a nie imponuje już im nic z nauki Jezusa Chrystusa.
Czy nie spotykamy się na co dzień z zarzutami, z wątpliwościami  i buntami katolików wobec Boga, Kościoła, zarówno  w sprawach dogmatycznych jak i moralnych?
Nie chcemy słuchać Boga, który mówi: Nie zabijaj!  Rację musi mieć tylko człowiek, który uważa, iż dziecko nienarodzone nie jest człowiekiem  i  zabija je z zimną krwią (dla idei „wolności kobiety”).
Uważa, iż Bóg powinien, Bóg musi, powinno być tak jak on sądzi. Ja tak uważam – więc Bóg powinien!
Groza odrzucenia!
Zbawiciel oczekiwał od  mieszkańców Nazaretu dobrej woli i wiary.  Nie znalazł tego. Nie znalazł dwóch podstawowych dyspozycji duszy w narodzie wybranym. Opuścił więc Nazaret, obchodził okoliczne wsie i nauczał. Odrzucił też swój naród (jak twierdzą niektórzy) za to, że on Go odrzucił i ukrzyżował.
Naród ten zresztą sam wydał na siebie wyrok:  Krew Jego na nas i na dzieci nasze.
To „pragnienie – życzenie” a zarazem przekleństwo spełniło się  i spełnia.
Spełnia się nie tylko w stosunku do Żydów, ale i do narodów katolickich. Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce (Mt  21,43). Przecież północna Afryka, kraje śródziemnomorskie kwitły kiedyś chrześcijańskim życiem religijnym.  A dziś ?  Kto wie, czy kiedyś inne narody, rasy i kontynenty nie zajmą  naszego miejsca, by wydać owoce …
Ta groźba odrzucenia dotyczy również każdej duszy. Bóg często nawiedza duszę różnymi łaskami i natchnieniami, wyrzutami sumienia i upomnieniami. Ale jeżeli człowiek wzgardzi Jego dobrocią i miłością, Jego łaskami i cierpliwością, wtedy dusza taka  jest już niezdolna wierzyć i żałować, tzn. jest odrzucona. Stąd dobrze nam znane zawołanie księdza Bosko:  Daj mi duszę, o resztę nie dbam;
a psalmista napomina: Nie zatwardzajcie serc waszych.

DOBRANOC.